Minęło kilka kolejnych dni.

John spędzał cały swój wolny czas z Riley.

Czuł się przy niej dobrze,wydawało mu się,że nie jest tu aż tak obcy.

Wiedział,że dziewczyna nie zna go tak jak on zna ją,ale nie przeszkadzało mu to.

Siedział na swojej pryczy czekając na swoją przyjaciółkę.

Nagle do pomieszczenia wszedł Kyle.

-John?-zapytał-Zastanawia mnie jedno...

-Tak?

-Spędzasz cały swój czas z tą Riley.

-I co?

-Wygląda to jakbyś ją znał...

-Bo znam-powiedział cicho.

-Co?Skąd?

-No w moim czasie była ona moją dziewczyną.Ale Jesse Flores ją zabiła.

-Ta Jesse?

-Tak wyciągnęła ja z przyszłości i przeniosły się w czasie.

-No sporo problemów miałeś.

Nagle ktoś złapał za klamkę.

-To pewnie ona ja uciekam.

-Pa tato...

Kyle wyszedł mijając się z Riley.

-Dzień doby panie Reese.

-Witaj Riley.A raczej żegnaj.-uśmiechnął się pod nosem.

Dziewczyna usiadła obok Connora i uśmiechnęła się do niego.

Chłopak odwzajemnił uśmiech.

Riley przysunęła się do niego spojrzała mu w oczy i pocałowała.

-A to za co?-spytał zdziwiony.

-Za wszystko,uratowałeś mnie.

Nie odezwał się tylko uśmiechnął się i pocałował ją.

Trwało to dłuższą chwilę aż do pomieszczenia wszedł Derek.

-No,no gołąbki.-zaczął ironicznie-Connor jesteś nam potrzebny.

-Już idę.Czekaj zaraz wrócę-rzucił wychodząc.

Dziewczyna posłusznie siedziała na łóżku.

W tym czasie John z wujem szli korytarzem.

-Dokąd idziemy?-spytał chłopiec.

-Zobaczysz!

-Dobra...Ale wiesz co mógłbyś być dla mnie milszy!-krzyknął wkurzony John.

-Nie twoja sprawa dla kogo jestem miły!-zdenerwował się Reese.

Connor spojrzał na niego spode łba.

Derek skrzywił się na niego.

Wtedy chłopak zrozumiał,że z Derekiem nie ma żartów.

-Przepraszam,że tak wybuchłem.

-Tsaaaa.

-Ale mógłbyś być.

-Skończ!

-Derek jakiego ja znałem był dla mnie dobrym wujem.

-Teraz jesteś tu a nie tam!

Posłusznie zamilknął.

-Jesteśmy.Właź.

John wszedł do środka.W środku siedziała jakaś kobieta.

-Derek możemy zostać sami?

-Tak.-powiedział i wyszedł.

Kobieta obróciła się do niego.

-Catherine?

-Tak,ale tutaj nazywam się Savannah Ellison.

-Dlaczego?

-Bo nie wiedzą czym jestem,więc nie mów.

-Dobrze.Słuchaj mój ojciec wie wszystko,chciał spotkać się w trójkę.

-Kyle?

-Tak.

-Dobra idź po niego i przyjdźcie szybko.

-Zaraz będziemy.-rzucił i wybiegł.

-A ty dokąd tak pędzisz-krzyknął Derek.

Niestety nie usłyszał już odpowiedzi.

Bo chłopak zniknął za rogiem.

Po chwili był u ojca.

-Tato!

-Tak John?

-Weaver się znalazła chodź pogadać z nią.

-Już idę-wstał i wyszedł za synem.

Po 2 może 3 minutach byli u Catherine Weaver (Savannah Ellison).

-Dlaczego idziemy do Savannah?

-To tylko przykrywka.

-Aha-dodał zdziwiony.

-Witaj Savannah.

-Witaj Kyle,podobno chciałeś ze mną porozmawiać.

-John powiedział,że jesteś terminatorem.

-Tak to prawda.-kobieta podeszła i dotknęła Kyle'a.

Po chwili wyglądała tak jak on.

Kyle wytrzeszczył oczy...

-O kur....Nie wierzę.

-Ja kiedyś też nie wierzyłem-wtrącił John.

Kyle spojrzał na Catherine,która przybrała swój poprzedni kształt.

-Tak więc twój syn musi wrócić.

-Tak od niego zależy wszystko.

-Pomogę wam stworzyć maszynę czasu.

-Jak?

-Przeniknę do bazy SkyNetu i co jakiś czas będę przynosiła wam części do niego.

-Dobrze ale jak go zrobimy.

-Tym też się zajmę.Co kilka dni będą nowe części z nich skonstruuję maszynę.

-Dziękuję ci!-powiedział zadowolony Connor.

-Jeśli to wszystko to ja muszę wracać-dodał Kyle.

-Dobrze idźcie już.

Wyszli obydwoje.

-Tato a będę mógł do przeszłości zabrać ze sobą kogoś?-spytał.

-Kogo masz na myśli.

-Riley.

-Pomyślimy.-powiedział i przytulił go.

-Chciałbym aby była ze mną.

-Zobaczymy.

-Dziękuję!