Ze zwlekania z tym na pewno nie wyjdzie nic dobrego, syknął mu do ucha ktoś. Bardzo wkurzający ktoś. Po prostu zaciśnij zęby i zrób to.
No dobrze. Wysyczał Scorpius. Jego rodzice byli zaabsorbowani tym, co właśnie robili. Malfoyowie zgromadzili się w salonie – Scorpius kończył pracę domową, ojciec czytał Proroka, a jego matka była pochłonięta jakąś mugolską zagadką kryminalną.
– Mówiłeś coś, kochanie? – spytała.
– Nie – skłamał niewinnie – Ale... ale mam coś do powiedzenia. – Popatrzyli na niego wyczekująco i zanim mógł świadomie zadecydować co ma powiedzieć, po prostu... wyrzucił to z siebie: – J-ja... jestem gejem. Spotykam się z A-Alem Potterem.
Zapadła cisza.
– O nie – jęknął ojciec – O nie, właśnie, że nie jesteś.
– Eee, tak, jestem.
– Draco – powiedziała Astoria ostrzegawczo – Rozmawialiśmy już o tym.
– Tato? Jesteś... jesteś wściekły? – zapytał nieśmiało Scorpius.
– Wściekły? Na miłość Merlina, oczywiście, że jestem wściekły! – Czy to łzy lśniły w jego oczach? – W tej szkole jest sześciuset uczniów, Scorpius! Pięciuset dziewięćdziesięciu trzech z nich nie jest spokrewnionych z Weasley'ami! I z Potterem! Dobry Boże, to jest jeszcze gorsze.
– No cóż, tak jakby go kocham, więc... jestem wydziedziczony?
Draco cofnął się z westchnieniem.
– Nie... ale jeśli w grę wchodzi wesele, to za cholerę za nie nie zapłacę.
– Draco... – powiedziała ponownie Astoria.
– Dobrze... ale zapłacę tylko połowę.
