1: Idźcie między ludy ziemi i nauczajcie prawdy o magii i czarodziejstwie, albowiem JA was posyłam. 2: I poszli między ludy głosić prawdę, i zanieśli pochodnię wiedzy, albowiem ON ich posłał. 3: I stało się to, co miało się stać. 4: Gdy pielgrzymowali, niosąc swe posłannictwo, ON wybrał spośród nich szesnastu. 5: I zgodnie z JEGO wolą stali się Paladynami JEGO. 6: A ON ich posłał do Czeluści, ażeby brata SWEGO, Demiurga, uwolnić z Otchłani. 7: I zstąpili w Jaskinie Demonów, gdzie brat JEGO przebywał. 8: A gdy już Demiurg uwolnion został, jeden z szesnastu kamienia sędziów dotknął i zrównany z NIM i bratem JEGO został. 9: A gdy brata JEGO przywiedli przed oblicze JEGO, rozesłał owych piętnastu między ludy Ziemi moc im wielką nadając, ażeby ludzi obserwowali, nic więcej nie czyniąc. 10: A oni przeciwstawili się woli JEGO i usługi wielkie ludziom oddali. 11: A ON nie potępił ich, albowiem wolą JEGO było, aby tak uczynili. 12: I nastał czas pokoju.

Księga Stworzenia

Uniwersum #27, Wielka Brytania, Szkocja, Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Błonia, 23.06.1997, poniedziałek, godzina 11:47

Na hogwarckich błoniach nic nie zapowiadało nadciągającego niebezpieczeństwa. Uczniowie, spacerujący po nich, cieszyli się ze świecącego słońca, zakończonych egzaminów i faktu, iż za kilka dni wrócą do domów. Tylko uważny obserwator mógłby zauważyć, że w pobliżu niedawno postawionego muru otaczającego zamek powietrze dziwnie faluje, zupełnie jakby ukrywali się tam ludzie pod zaklęciami kameleona. Podobne zjawisko można było zaobserwować na szczycie murów.

Ukryci w machikule[1] Syriusz Black i Remus Lupin denerwowali się coraz bardziej, zgodnie z wiadomością dostarczoną przez szpiega działającego w otoczeniu Czarnego Pana, atak na Hogwart miał nastąpić dokładnie w samo południe.

Trzaski aportacji za barierą chroniącą Hogwart zabrzmiały jak wystrzały. Zgodnie z planem wszyscy uczniowie, dotychczas spokojnie spacerujący po błoniach, uruchomili świstokliki przenoszące ich do bezpiecznych kryjówek. Chwilę później obrońcy, do tej pory zamaskowani czarami, ujawnili się.

Voldemort z najwierniejszymi śmierciożercami aportował się na wzniesieniu w pobliżu bramy na teren szkoły i teraz, uśmiechając się paskudnie, rozglądał się po zabezpieczeniach szkoły. Wiedział, że posiada wystarczające siły, aby pokonać obrońców, o których doniósł jego szpieg. Raz jeszcze rozejrzał się po polu przyszłej walki i odwrócił się do swoich towarzyszy:

– Bellatriks, wyślij olbrzymy, niech rozbiją mury. Ty i twój oddział w tym czasie zajmijcie się barierą.

– Tak, mój panie – Bellatriks pobiegła wykonać rozkaz.

– Avery, Nott, kiedy osłony padną, macie natychmiast atakować ze swoimi oddziałami.

– Tak, mój panie.

– McNair, co z czerwonymi kapturkami[2]?

– Są tutaj, mój panie. Gotowe do walki.

– Świetnie, jak tylko olbrzymy zrobią wyłom w murze, mają atakować.

– Tak, mój panie.

Voldemort odwrócił się i zaczął obserwować bitwę. Widział, że bariera słabnie z każdą chwilą, ale jednocześnie szeregi olbrzymów zdawały się przerzedzać. Przygotowali się. Na tyle, na ile mogli, obrońcy byli gotowi, ale Voldemort wiedział, że gdy tylko osłony padną, Avery i Nott poprowadzą swoich ludzi w wyłom. Dla Czarnego Pana nie miało znaczenia, że wydając im ten rozkaz, czyni z nich oddział Forlorn Hope[3]. Dla niego liczyło się tylko zwycięstwo.

Uniwersum #27, Wielka Brytania, Szkocja, Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Centrum Dowodzenia Obroną Zamku, 23.06.1997, poniedziałek, godzina 12:01

Gdyby się przypatrzeć, to lokalne centrum dowodzenia obroną zamku Hogwart było w pełni mugolskie. Rzędy komputerów i siedzący przed nimi operatorzy, duży ekran, na którym widoczne były przemieszczenia sił własnych i obcych i grupka ludzi stojących wokół konsolety sterującej. Takie miejsce mogłoby równie dobrze mieścić się na lotniskowcu, jak i w jednym z wielu centrów kryzysowych na całym świecie. W tym miejscu nie było czarodziejów, nie było widać różdżek i szat, tylko robocze kombinezony, słuchawki połączone z mikrofonem wiszącym przed ustami lub zestawy z laryngofonem – mikrofonem zawieszonym na krtani, który eliminował odgłosy otoczenia.

Jeden z mężczyzn stojących przy konsolecie słuchał napływających meldunków:

– Snajper jeden, na pozycji. Mam cel główny.

– Snajper dwa, cel główny w środku krzyża.

– Trójka, cel główny namierzony. Wtórnego nie ma na miejscu, powtarzam, wtórny nieobecny.

– Snajper cztery, jestem na pozycji. Cel główny nieobecny, wtórny namierzony.

– Piątka, na pozycji. Namiar wzięty.

– Zespół uderzeniowy na pozycji, czekamy na opadnięcie bariery.

– Ubezpieczenie na miejscu, drogi ewakuacji otwarte.

– Centrum Dowodzenia do wszystkich zespołów, czekać na rozkaz, nie strzelać bez rozkazu – odpowiedział mężczyzna. A po chwili wywołał mieszczące się daleko główne centrum dowodzenia:

– Centrum Dowodzenia do Gniazda, wszystko gotowe.

– Gniazdo potwierdza otrzymanie meldunku, czekać na dalsze rozkazy – odpowiedział operator z kwatery głównej. Za chwilę ten sam mężczyzna zmienił częstotliwość i wywołał obserwatora ukrytego w okolicach Hogwartu:

– Gniazdo do Sokoła, potwierdź obecność celu.

– Sokół do Gniazda, cel obecny. Podaję koordynaty – kwadrat A11, północna ćwiartka[4], powtarzam, kwadrat A11, północna ćwiartka – odpowiedziało radio.

– Gniazdo do Sokoła, koordynaty przyjęte. Meldować o zauważonych zmianach.

– Sokół, over and out[5] – odezwał się znów głośnik.

Zebrani w kwaterze głównej ludzie popatrzyli po sobie. Po chwili najstarszy z nich opuścił przed usta mikrofon, do tej pory zawieszony równolegle ze słuchawkami i wydał rozkaz:

– Gniazdo do Centrum Dowodzenia, identyfikacja głosowa Peter Flowers, kod identyfikacyjny: zero, jedenaście, dwadzieścia trzy, pięćdziesiąt osiem, trzynaście, dwadzieścia jeden.

– Kod potwierdzony, oczekuję na rozkazy.

– Zlikwidować wybrane cele, powtarzam, zlikwidować wybrane cele.

– Rozkaz przyjęty, wykonuję.

Operator w centrum dowodzenia porozumiał się wzrokiem z kolegą, który dotknął przycisku nadawania:

– Centrum dowodzenia do snajperów, zlikwidować cele, powtarzam, zlikwidować cele.

Barrett M82A1 to samopowtarzalny, wielkokalibrowy karabin wyborowy skonstruowany w amerykańskiej firmie Barrett w latach osiemdziesiątych, który do produkcji trafił w 1982 roku. Karabin ten uważany jest za najlepszy karabin snajperski świata, jego zasięg skuteczny w przypadku rażenia celów żywych wynosi ponad dwa kilometry, a prędkość początkowa pocisku to blisko 900 metrów na sekundę, co oznacza, że pocisk osiągnie swój cel ponad dwukrotnie szybciej, niż doleci do niego dźwięk wystrzału. Pięć karabinów wystrzeliło prawie jednocześnie, po chwili ogłupiały Voldemort patrzył na ciała swoich najbliższych współpracowników. Głowa leżącego najbliżej Avery'ego eksplodowała, ochlapując swoją zawartością stojących za nim ludzi. Ale to nie miał być jeszcze koniec niespodzianek dla Voldemorta.

– Gniazdo do Percussora[6], rozpocząć plan ogniowy Armagedon. Cel główny znajduje się w kwadracie A-11, północna ćwiartka.

– Percussor do Gniazda, rozkaz przyjęty, przystępujemy do wykonania, [i]over and out[/i].

– Percussor do dowódców Żółtych i Niebieskich, rozpocząć plan ogniowy Armagedon. Czerwoni, atakować tylko kwadrat A-11.

Enklawa Chaosu #13, miejsce poza czasem i przestrzenią

Przed wielkim ekranem podzielonym na mniejsze pola, na których wyświetlały się obrazy z centrum dowodzenia Hogwartu, Gniazda oraz hogwarckich błoni, w wygodnym, obrotowym fotelu siedział młody mężczyzna. Srebrne nitki siwizny prześwitywały w czarnych włosach odbijając światło, kiedy mężczyzna przekrzywił głowę, przyglądając się jednemu z obrazów wyświetlających się na monitorze. Mężczyzna ubrany był w szary kombinezon, na nadgarstku lewej ręki miał przypięte urządzenie sterujące systemami monitoringu.

Z ręką na oparciu fotela stała za nim ruda kobieta ubrana w zwiewną zieloną suknię, podkreślającą zielone oczy właścicielki, wpatrującej się w tej chwili w ekran, na którym widoczny był Voldemort.

– Uważasz, że się uda? Że Harry nie będzie musiał się narażać?

– Nie wiem, moja droga – mężczyzna położył swoją dłoń na dłoni kobiety i lekko ją uścisnął, jednocześnie mrugając do niej. W duchu uśmiechał się już na myśl, że niedługo zginie ciało i czarna dusza Voldemorta. Bo nikt nie może wyciągać ręki po to, co ON naznaczył jako swoje.

Wyjaśnienia:

[1] - Machikuły – część konstrukcji obronnych zamków i twierdz, są to swego rodzaju murowane ganki, które wystają poza obrys murów obronnych, dzięki temu poprzez otwory w podłodze można lać na atakujących np. smołę lub wrzątek.

[2] - Czerwone kapturki – stworzenia z uniwersum HP, które lęgną się w miejscach gdzie została przelana krew, walczą drewnianymi pałkami.

[3] - Angielska wersja określenia Utracona Nadzieja, w krajach anglosaskich określa grupę żołnierzy skierowany do walki o dużym stopniu ryzyka, np. szturmujących wyłom w murze obronnym miasta lub twierdzy. Określenie pochodzi z języka niderlandzkiego verloren hoop, co znaczy „stracony huf". Występuje również w języku francuskim jako Les Enfants Perdus, czyli „utracone dzieci".

[4] - W uniwersum z którego pochodzą żołnierze używa się siatki oktagonalnej do określania współrzędnych geograficznych. Każdy ośmiokąt jest dzielony na cztery części przez dwie tzw. linie podziału.

[5] - Over and out (ang.) – bez odbioru, słowa wypowiadane podczas rozmowy przez radiostację.

[6] - Percussor (łac.) – Zabójca, napastnik.