Pułkownik Mustang siedział w biurze przed ciągle piętrzącym się stosem raportów i innych papierów...
...które sprawiały wrażenie, jakby miały się zaraz rozlecieć.
'Chyba trzeba będzie to w końcu przeczytać... albo wyrzucić' pomyślał.
Albo spalić, pomyślał i sięgnął po rękawiczki
-Nawet nie próbuj pułkowniku-skarcił go głos podwładnej i jego nadzieje poszły na marne.
Westchnął ciężko i sięgnął po nowiutkiego Starpaka (Starpak- typ długopisu po 80 gr)
Wziął pierwszy raport z brzegu. Przeczytał pierwszy wers i po chwili stwierdził, że Fuhrer kradnie jego pomysły.
I je rozwija. Odtąd nie tylko kobiety miały nosić minispódniczki.
Na twarzy Roya malował się podstępny uśmiech, co zaniepokoiło Hawkeye.
Zajrzała mu przez ramię. W końcu zrobiła ten kurs szybkiego czytania...
-T...to pana sprawka?!- wrzasnęła wkurzona porucznik. Mustang zbladł. Jeszcze nigdy nie widział jej tak wściekłej.
-Ależ skąd! Pani porucznik, czy pani myśli, że ja bym wymyślił TO?! - zapytał, wskazując na fragment, w którym stało o tym, że długość spódniczki męskiej ma być o dziesięć centymetrów mniejsza niż damskiej.
Tym razem to Riza zbladła. Co prawda, nie spodziewała się, że Bradley tworzy tak chore rzeczy, ale cóż... Zaśmiała się.
-Co jest takie zabawne, pani porucznik? - zapytał Roy, urażony.
-Nareszcie nie tylko ja będę upokorzona.- odpowiedziała szczęśliwa Riza.
Roy przeczytał drobny druczek na samym dole kartki i tym razem to on wybuchnął szczerym, choć histerycznym śmiechem.
-Co oni tam znowu powypisywali?- powiedziała Hawkeye krzyżując ręce.
-Och, nic takiego... zrobili tylko listę dopuszczalnych kolorów, i każdy pułk ma mieć inny... - Roy nadal się śmiał.
'Tylko nie róż' błagała w duchu pani porucznik. -Jaka ulgą jest to, że transparentny to nie kolor-powiedziała.
-Niestety, ciemny błękit, zieleń, czerń i brąz są już zajęte. Zostaje czerwień, róż, żółcie i jasna zieleń... ach tak, i sjena palona.
sam nie wiedział dokładnie co to za kolor to ostatnie, ale Riza i tak go wyprzedziła pytaniem- A zwykły błękit?- to i tak nie zmieniało faktu, ze obydwoje mięli wrażenie, jakby naczelnik sił zbrojnych się co najmniej czegoś naćpał.
-Zwykły błękit też zajęty - wtrącił się Havoc. - Przy okazji, dodali jeszcze ciemną orchę, jasny ugier i cynober. Swoją drogą, czy to prawda, że wczoraj nasz naczelnik przyjmował delegację Polaków?
-Tak, a w czym problem?
-To by wiele wyjaśniało. Na przykład: co pili.
-Że niby co pan sugeruje...?
-Bimber?
-Gorzej - westchnął Havoc. - Pułkowniku, pamiętasz tę butelkę, którą dostałem od brata mojej polskiej dziewczyny?
-Tę, która zawierała alkoholowy roztwór wszystkich możliwych halucynogenów i psychotropów?
-Tak, tę.
-Przypomnij mi, co to było?
-Jezu, ich pogięło-westchnęła ciężko Hawkeye.
-Kogo, Polaków?
-Też.
-Ta butelka, prezent od brata mojej dziewczyny, któremu się trochę nie podobało, że chodzę z jego siostrą... po łyku czegoś takiego wylądowałbym w pokoju bez klamek, odziany w śliczny, biały kaftanik z za długimi rękawami...
-To wyjaśnia te chore pomysły.
-Mam nadzieję, że jak otrzeźwieje, to cofnie ten rozkaz.
-No, ale na wszelki wypadek proszę nas wpisać na sjenę paloną. To ładny kolor.
-Ładny?! -obruszył się pułkownik.
-No ładny. - poparła Havoca Riza. - W każdym razie lepszy niż różowy.
-Co do tego to nie przeczę.-do biura wszedł Breda.
-Wiecie, że Polacy nas zaleją?! To najgorsza wiadomość, jaką w życiu słyszałem! - zawył Fuery, wbiegając do biura. Okulary miał przekrzywione i dyszał.
-Wiemy.-odpowiedziała trójka rozmówców.
-Ale jeszcze nie widziałeś tego - Roy podsunął mu pod nos najnowszy rozkaz.
Fuery nie wierzył własnym oczom. Polaków nie powinno się wpuszczać za granicę. Nigdy.
-Mini... spódniczki? - jęknął. - Ale oni mają im otworzyć rynek pracy!
-A oni ich w zamian za to poczęstowali napojem wyskokowym. Ano.
-I tu mamy skutek.
-A czego jeszcze się dowiedziałeś, Fuery?
-Na korytarzu ktoś coś mówił o zajętej sjenie.
-Cholera!
-Pułkowniku, proszę się pospieszyć z wyborem - do biura wszedł Falman - Bo został już tylko burgund, róż oczojebny i zieleń sosnowa.
-ZIELEŃ! Falman, leć szybko ich powiadomić.
-Potrzebny jest pański podpis, pułkowniku.
pułkownik namazał coś na dokumencie w miejscu 'podpis' i podał papier Falmanowi - Szybko!
Z mocno bijącymi sercami czekali na jego powrót.
...Aż zadyszany chorąży wpadł do pokoju. -I JAK?!- zaatakował go głos brygady.
-Mamy... zielone... - wydyszał i upadł jak maratończyk.
-Tak, ale to nie zmienia faktu, że to spódniczki-jęknął pułkownik.-Czekajcie no...-Riza wzięła dokument i przeczytała fragment o długości.-Jeśli to mają być minispódniczki, to damskie będą maksymalnie do pół uda. Wiec lepiej nie wyobrażajcie sobie długości męskiej spódniczki- Hawkeye wybuchła śmiechem.
Wszystkim facetom opadły szczęki. Jeżeli ich miały być o 10 cm krótsze...
...to mięli co najmniej przechlapane.
Riza ponownie wybuchła śmiechem.
-Kocham Polaków! - powiedziała z dumą.
-A ja ich nie kocham - mruknął Havoc. - No, poza jedną.
-Havoc? Znowu? - mruknął Roy.
-Co: znowu?
-Znowu znalazłeś nową dziewczynę-powiedział niechętnie pułkownik.
-Nie, to ta sama. Była zdziwiona moją odpornością.
-Aha.-jęknął zazdrośnie Mustang.
-Pułkowniku, z pewnością zmieni zdanie, gdy zobaczy jego owłosione nogi... - mruknął Breda.
-NIE zobaczy. - rzekł dobitnie pułkownik. - Kazali golić.
-ŻE CO?! - wrzasnęła męska część brygady.
-Golić. Wszyscy, niezależnie od płci i wieku, mają obowiązek golić nogi.
-Ja na prawdę kocham Polaków! - krzyknęła z radością.
Spojrzenia, jakimi obdarzyli ją pozostali, nie wróżyły nic dobrego. Wycofała się, spłoszona.'
-Yyy... miałam na myśli... mam nadzieję, że Fuhrer szybko wytrzeźwieje.
-Spódniczki przyślą nam do pojutrza - oznajmił Falman.
-Dobra, to powoli przestaje być śmieszne.
-A czy kiedykolwiek było?
-Zależy dla kogo.
-A dla kogo było?
Wszyscy podejrzliwie spojrzeli na Rizę
-Nikogo-skłamała.
Roy westchnął i sięgnął po następny papier, tylko po to, żeby się czymś zająć.
Tym razem znów się przestraszył.
-Co... to... ma... być...? wystękał pulkownik.
Nad jego głową zebrała się obezna część brygady.
-Co tym razem? - zapytał Fuery.
Pułkownik nie powiedział nic.
Jego ręce drżały, a twarz była blada jak ściana.
Hawkeye przeczytała dokument i zbladła.
-O mój Bohrze... - jęknęła.
-Powiedzicie wreszcie o co chodzi?!-zapytał wystraszony Fury.
-Sam przeczytaj... - jęknęła Riza i podała mu dokument. Fuery również zbladł.
Do kwatery głównej wszedł Ed i zdziwił się na widok zamieszania jakie od kilku godzin panowało na korytarzach. Ludzie biegali w stronę biór i zpowrotem
-Co się dzieje? - zapytał, patrząc, jak biały na twarzy jak mleko Havoc z przerażenia upuszcza papierosa.
-Jutro Bradley nas osobiście zdefloruje....
Ed wszedł do biura Mustanga, gdy zza jego pleców wbiegł jakiś szaleńczo-szczęśliwy wojskowy do sali.
-FUHRER COFA TE CHORE ROZKAZY!
-JUUUPIIII!
-To znaczy oprócz tego, co dotyczy damskich minispódniczek.
-Juuupiii!-Riza ponownie zbladła.
-A... w... jakim... mają... być... kolorze? - wydusiła.
-Takim jak mundur.
-Uffff... - z ulgą osunęła się na krzesło.
-Ale mundury mają być w kolorze różu oczojebnego.
-AA!- krzyknęła nagle wstając z krzesła.
Po czym upadła na podłogę.
-Chyba zemdlała - m,ruknął Roy i zaczął jej robić usta-usta.
Riza obudziła się. Nagle sztuczne oddychanie przerodziło się w namiętny pocałunek.
Riza podniosła się nieco.
-Proszę, powiedzcie mi, że to był tylko sen - poprosiła,
-Te miniówy i różowe mundury! - wybuchła.
-Nie, to nie był sen.- Ed przypatrywał się dwójce wojskowych leżących na podłodze i rozmawiających o różowych mundurach.
Wydawało się, że Riza zaraz znowu zemdleje.
Wojskowy, który przyszedł poinformować o 'dobrych wiadomościach' wyszedł.
Riza wstała i chwiejnym krokiem poszła po najnowsze rozkazy.
-O, to wygląda niegroźnie - mruknął pułkownik.
-Niegroźnie? Wiec co to?
-Obowiązkowe badanie krwi. Pojutrze wszyscy mamy przyjść na czczo.
-I pan to nazywa niegroźnym?! - wrzasnął Breda.
-Tak, podporuczniku Breda.
-Jeszcze nikt nie ucierpiał przez krótki post.
-Jeszcze... Co dalej tam napisali?
-no, że wezmą krew i wyniki badania otrzymamy następnego dnia.
-Ale w następnych papierach.
-Pułkowniku, jest cos o rozmiarze igieł..?
-0,5 i 0,7... standard. Dalej jeszcze nie czytałem...
-I...igły?-jęknął Fuery.
-A jak inaczej mają ci zrobić badanie krwi?
-N.. nie wiemmm...-odpowiedział drżący ze strachu sierżant.
Pojutrze wszyscy byli mniej lub bardziej gotowi do badania.
W przypadku Fuery'ego pielęgniarka trafiła w tętnicę i krew trysnęła na pół gabinetu.
Sierżant zemdlał.
Nie, nie na widok krwi.
Na widok własnej krwi.
Znosili go potem z krzesła.
Potem już pobieranie krwi poszło bez zakłóceń.
Lecz wszyscy mieli cichą nadzieję, że jednak Fuhrer szybko wytrzeźwieje.
Mieli już na sobie śliczne, różowe mundury.
Z czego porucznik Hawkeye najmniej się cieszyła. Podeszła do pułkownika obciągając minispódniczkę.
-To na pewno był alkohol, to co oni pili? I jak dużo tego jeszcze mają? - zapytała.
-Nie mam pojęcia, trzeba by się zapytać Fuhrera...
-Macie nadzieję na jakąkolwiek trzeźwą odpowiedź?
-Masz rację, poruczniku.
Riza poprawiła minispódniczkę.
-Do twarzy panu w różowym - mruknęła.
-Wam też poruczniku, w nowym mundurze.- powiedział pułkownik patrząc na jej nogi.
Riza zarumieniła się.
Roy też.
-Roy Mustang, do pobierania krwi - oznajmiła pielęgniarka. Roy momentalnie zbladł.
-Coś nie tak, pułkowniku?
-Ja... nie lubię... igieł...
-nie ma się czego bać, nawet pan nie poczuje. To tylko małe ukłucie.-powiedziała Riza z durnym uśmieszkiem.
Roy był nadal blady. Riza pogłaskała go po włosach.
-Nie ma co się martwić - szepnęła kojąco, trzymając go za rękę.
Na bladej twarzy Roya pojawił się rumieniec.
-Już po wszystkim - uśmiechnęła się pielęgniarka.
-Co?
-Już po wszystkim. Nawet pan nie poczuł. Następny... Jean Havoc.
-Też nie lubię igieł - powiedział z nadzieją podporucznik.
Ale widząc pielęgniarkę usiadł w fotelu i w międzyczasie zapytał ja o numer telefonu.
Nie uzyskał odpowiedzi.
I był w związku z tym rozczarowany.
Następnego dnia do Roya przyszedł kolejny podejrzanie wyglądający dokument.
Już sie do tego przyzwyczaił.
Tym razem jednak na widok tekstu opluł herbatą Hayate'a.
-Co znowu?- jęknęła pani porucznik.
-Teraz już wiem, po co zrobili nam te badania krwi.
-Zrobili testy DNA i wskazali, kto się nie ma rozmnażać, a kto ma się z kimś konkretnym...
-To jednak nie był alkohol.
-Wiem. Porucznik Hawkeye...
-Tak?
-Ty... ze mną... wyznaczyli nam termin roku do pierwszego.
-COOO?!
-Do pierwszego dziecka - uściślił pułkownik.
Riza wyjęła pistolet z kabury i popędziła w stronę biura G(ł)ównodowodzącego.
Rozległy się strzały i charakterystyczny brzęk.
Żandarmeria stwierdziła, że nie mogą zamknąć Rizy w więzieniu, bo ona uratowała wojsko przed klęską moralną. A że Fuhrer nie żył, to porucznik Hawkeye zajęła jego miejsce.
Umundurowanie wróciło do stanu pierwotnego, a papierkowa robota została zredukowana do 10%.
Natomiast osobistą sekretarką nowej Fuhrer został nie kto inny, a Roy Mustang. Robił on takie rzeczy, jak parzenie herbaty i przekazywanie rozkazów komu trzeba.
Pewnego dnia rozkaz skierowany do niego brzmiał: włożyć miniówę. Roy zasłabł i...
...obudził się. "Już nigdy więcej polskiego wina marki wino", pomyślał.
