Gibbs wszedł do ciemnego i cichego domu, od razu pozbywając się torby ze swojego ramienia. Jak on tęsknił za tym miejscem. Po sześciu miesiącach wdychania pyłu, kurzu i prochu, słuchania wystrzałów karabinów, huków eksplozji i wycia szakali, nareszcie był w domu.

Rozbierając się po drodze, wszedł na górę do sypialni. Nieopisana radość zalała jego ciało, gdy po pół roku w końcu zobaczył Tony'ego. Tęsknił za domem, ale to za młodszym mężczyzną tęsknił najbardziej.

Jak najciszej podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu. Przeczesując delikatnie włosy Tony'ego, Gibbs zauważył, że jego agent trzyma coś kurczowo blisko klatki piersiowej.

Tak, by go nie obudzić, wyciągnął tę rzecz z jego uścisku i przyjrzał się jej. Rozpoznał ją natychmiast, to była jego własna bluza, którą nosił co wieczór, gdy pracował przy łodzi. Była mocno pomięta, Tony musiał więc z nią spać co noc.

Uśmiechając się, Gibbs złożył bluzę i odłożył ją do szafy, a potem wrócił do łóżka, kładąc się obok swojego kochanka.

Nawet będąc we śnie, Tony wyczuł zmianę i obudził się natychmiast, patrząc zaspanym wzrokiem na Gibbsa.

- Wróciłeś. – mruknął sennie. – Miałeś wrócić za dwa tygodnie.

- Puścili mnie wcześniej, nie byłem już tam potrzebny. – wyjaśnił, całując Tony'ego w czoło.

- Nie widziałeś mnie pół roku i dostaję tylko całusa w czoło?

Gibbs zaśmiał się cicho i pocałował młodszego mężczyznę właściwie, w usta.

Tony westchnął zadowolony i mocno objął swojego kochanka, łaknąc jak najwięcej kontaktu. Zdecydowanie zbyt długo byli z dala od siebie.

- Tęskniłem za tobą. – szepnął Tony, przerywając pocałunek. To mogło poczekać, na razie chciał czuć Gibbs obok siebie i patrzeć mu w oczy.

- Wiem. Pisałeś o tym w liście.

- Dostałeś je wszystkie?

- Pięć.

- Czyli wszystkie.

- Dwa mogłeś sobie darować. Nie potrzebowałem wiedzieć ile czasu spędzasz na masturbacji.

Tony uśmiechnął się zadowolony, znowu całując Gibbsa. Sam nie wiedział, co go napadło, by żalić się ze swoich frustracji seksualnych w liście, ale nie mógł się powstrzymać. Tęsknił za Gibbsem i za seksem z nim. Mimo to, nie miał teraz na seks ochoty. Najważniejsze było, że Jethro jest cały i zdrowy, a przede wszystkim bezpieczny.

Całowali się powoli kilka minut. Tony w tym czasie sprawdzał też każdy kawałek ciała swojego kochanka. Chciał wiedzieć, czy na pewno nic mu się nie stało. W myślach liczył każdą bliznę i szramę, znał je na pamięć. Wszystkie z wyjątkiem jednej.

Zaniepokojony przerwał pocałunek i przyjrzał się bliźnie na biodrze Gibbsa. Wciąż była świeża i ciepła, od płynącej pod nią krwi. Tony bez problemu rozpoznał, że to rana od noża.

- Co się stało? – zapytał, raz po raz przejeżdżając palcem po bliźnie.

- Był atak na nasz obóz. Niewielki, nikt z naszych nie zginął. Jeden z Afgańczyków zaszedł mnie od tyłu i dźgnął nożem.

- Zabiłeś go? – wiedział, że tak, chciał jednak wiedzieć, jak to się stało.

- Skręciłem mu kark.

- Sposób marines?

Gibbs przytaknął i zabrał rękę Tony'ego od zasklepionej rany.

- To tylko blizna, Tony.

- Nie. To twoja blizna, a więc coś ważnego. Jak ty.

Tony ostatni raz dotknął blizny i pocałował ją. Uspokojony, ułożył się wygodnie z głową na brzuchu mężczyzny.

- Dobranoc, Jethro.

- Dobranoc, Tony.

- Cieszę się, że jesteś już w domu.

- Ja też.

Zamknąwszy oczy i skupiając się na miękkiej poduszczę pod głową, oraz cieple ciała Tony'ego, Gibbs wreszcie w pełni się zrelaksował. W końcu nie musiał dzień i noc mieć oczu dookoła głowy, nie musiał się martwić, że ktoś ich zaatakuje. Był w domu. Z Tonym.

- To kupimy te rybki? – zapytał nagle sennym głosem Tony.

Gibbs nie mógł się nie roześmiać.