Tych krwiożerczych karłowatych małpek było pełno i Rickowi zaczynały się kończyć kule. Alex krzyczał gdzieś z oddali i nie potrafił w tym zamieszaniu zlokalizować miejsca, gdzie znajduje się jego syn. Evy i Jon oczyszczali pole przed nim, ale to nie wystarczało. Napastników przybywało.

Ruszył do przodu i z przerażeniem odkrył, że jego magazynek jest pusty. W przypływie paniki odgryzł głowę stworzeniu, które rzuciło mu się na twarz.

- Skuteczne acz obrzydliwe - skwitował krótko Ardeth, ubezpieczając jego tyły.

Rick wypluł to, co zostało mu w ustach i przygotował się do odparcia kolejnego ataku.

- Lekko zakurzone. To prawie jak dania Evy - rzucił niewzruszony.