Pewnego bardzo słonecznego dnia, gdzieś na dalekiej północy w Szkocji, panowie Christopher, Herbert, Michael oraz oczywiście Harry i Ronald planowali pewien dowcip. Wiedzieli, że mogą spokojnie pozwolić sobie na ten luksus. Syriusz Black zaszył się gdzieś bezpiecznie, tak przynajmniej myśleli. Jedynym ich zmartwieniem teraz była ucieczka Glizdogona, jednak nie wiedzieli, czy mogą coś z tym zrobić, więc rozmyślanie o tym postanowili przełożyć na później. - Myślisz, że to się uda? – spytał kolejny raz Harry wpatrując się w kartkę leżącą na stoliku w pokoju życzeń. - Stary – westchnął Chris. – Ile razy mówiliśmy ci, że to się nie może nie udać? - No wiem – odparł Harry przeciągając się. – Ja po prostu zastanawiam się co będzie, jak one nas rozgryzą. - Taaa – parsknął Herbert. – Szczególnie ta smarkula Weasley. - Ej! – ryknął Ron grożąc pięścią Herbertowi. – Nie wyrażaj się tak o mojej siostrze! - Bo co? – spytał Herbert podnosząc się z fotela i patrząc na Rona wyzywająco. – Przeklniesz mnie? Ron podniósł się i wyciągnął różdżkę z kieszeni, po czym wycelował nią w Herberta. - Nie życzę sobie tego! – wrzasnął piskliwie Ron. – Obrażasz moją siostrę! - Ojejej! – przedrzeźniał go Herbert. – Mały Ronuś nie może pogodzić się z tym, że jego siostra jest żałosną smarkulą! - dajcie se siana – wtrącił się Michael. – na kłótnie czas przyjdzie później. Teraz skupmy się na naszym planie. Ron opadł na fotel. Wciąż był wściekły, jednak wiedział, że Michael miał rację. Mógł przecież obić ryj Herbertowi już po wszystkim. - Harry, jesteś pewien, że akurat do Ginny chcesz podbijać? – spytał Chris przyglądając się przyjacielowi - Ależ oczywiście! – oburzył się Harry. – Ona jest najlepsza we wszystkim. Przez cały rok starała się nie dać opętać się Voldemortowi… Myślisz, że ja bym sobie z tym dał radę? - No pewnie, że tak. - Ja mam na ten temat inne zdanie. Zresztą… Lubię ją. Tak uroczo wygląda, jak się rumieni na mój widok… - Erotoman – warknął Ron. – tylko spróbuj ją skrzywdzić, to będziesz miał do czynienia z całą naszą rodziną. - Ronald, Ronald, Ronald – westchnął Herbert. – niczego nie nauczyłeś się przez ostatnie dwa lata? Potter prędzej sam skoczyłby z wierzy astronomicznej, niż skrzywdził kogokolwiek bliskiego sobie. *** Harry wpadł do pokoju wspólnego jak huragan. Od samego portretu rozglądał się w poszukiwaniu jednej osoby. Po chwili dramatycznego przetrząsania wzrokiem pokoju wspólnego dostrzegł rudą czuprynę dwunastoletniej Ginny przy stoliku odrabiającą lekcje. Podbiegł do niej i padł przed nią na kolana mówiąc: - Kochana moja! Serce me kraja się, jeśli nie ma cię przy mnie… Gdy muszę spędzać czas z Ronaldem, a nie ma cię u mego boku, serce me płacze krwawymi łzami… Gdy boli mnie blizna myślę tylko o tobie, bo wiem, że przy tobie nigdy by się nic takiego nie stało… Gdy zaś jesteś przy mnie, serce me bije szybciej, dłonie me pocą się niemiłosiernie, pragnąc poznać miękkość twego ciała… Słowa te podziałały na Ginny dokładnie tak, jak Harry się tego spodziewał. Twarz dziewczyny oblekła się potężnym rumieńcem. Upuściła pióro uprzednio trzymane w dłoni i spojrzała na Harry'ego jak na Boga swego. W chwilę później westchnęła ciężko i powiedziała przepełnionym smutkiem głosem: - Myślałam, że choć ty nie będziesz sobie ze mnie stroił żartów. Po czym wstała i zabrawszy swoje rzeczy odeszła do dormitorium. *** - Susan, perełko moja! – ryknął Chris padając na twarz przed ciemnowłosą dziewczyną. – Nie mogę już bez Ciebie żyć! Susan spojrzała na Chrisa z odrazą i warknęła: - Nie zbliżaj się do mnie, ty podły hipokryto! - Ależ złotko! – lamentował Chris. – Toż ja mówię najszczerszą i najprawdziwszą prawdę! Susan spojrzała na Chrisa z politowaniem, po czym pogłaskała go po włosach. - Kochanie moje… – odezwała się po chwili. – wiem, jak bardzo mnie pragniesz. Jak myślisz o mnie, a w szczególności o mym ciele. Wiem, co chciałbyś ze mną zrobić. Jednak muszę ci powiedzieć, że jesteś niegodnym mej uwagi gnojkiem! Po czym wstała i zarzucając włosy na plecy poszła do swojego dormitorium. *** - Kate, ty najpiękniejsza niewiasto! – krzyknął Michael rzucając się na kolana przed trzynastoletnią, brązowowłosą Gryfonką. – Me serce bije tylko dla ciebie! - Na pewno – mruknęła Kate przerzucając strony książki. – muszę się uczyć, więc mów co chcesz i idź stąd. - Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić – lamentował Michael. – spędzać z tobą miło czas na błoniach, spacerować w świetle księżyca… Mieć z tobą gromadkę dzieci i… - Czy ty już kompletnie zdurniałeś?! – wrzasnęła dziewczyna wstając z fotela i celując różdżką wyciągnięta z kieszeni bluzki. – Jesteś nic nie wartym, zarozumiałym, tępym, plugawym debilem! Nie jesteś wart, by polerować rączkę mej miotły! Po czym zarzucając włosami i rozsiewając wokół siebie zapach truskawek odeszła do swego dormitorium. *** Ron nie miał zamiaru bawić się w te gierki. Lubił jak było tak, jak teraz. Nie chciał znów pokłócić się z Hermioną. Pamiętał doskonale, jak Hermiona się na niego obraziła, jak stwierdził, że Krzywołap zagryzł jego szczura. Od momentu, w którym Harry i Hermiona uwolnili Syriusza Blacka starał się być dla niej jak najmilszy. Bardzo podziwiał Hermionę za to, jak szybko rozpoznała w Remusie Lupinie, ich nauczycielu obrony przed czarną magią wilkołaka. *** Herbert podbiegł do Emily, wysokiej, szczupłej blondynki i padł przed nią na twarz zawodząc: - jesteś piękna jak wiosna, twój uśmiech rozwesela każdy mój dzień… - Też cie kocham – powiedziała Emily. – a teraz zejdź mi z drogi, bo jestem umówiona z Erickiem Whitemanem. - Z tym wypłoszem? – zdziwił się Herbert podnosząc się i obejmując Kate w pasie. – Lepiej byś zrobiła, gdybyś umówiła się ze mną. On na pewno nie da ci tego co ja. - Co może mi dać ktoś tak niezorganizowany jak ty? - Ależ jak to! – oburzył się Herbert. – nikogo bardziej zorganizowanego niż ja nie znajdziesz! Już zapomniałaś, kto pomógł ci odrabiać zadania domowe z transmutacji? - Zejdź mi z drogi – warknęła Blondynka. – idę do mojego nowego chłopaka. Herbert spuścił głowę i podążył do swojego dormitorium. Niestety nie zauważył, że Emily odprowadza go zrozpaczonym spojrzeniem.
