Fanfick Fairy Tail – Decydująca Konkurencja
1
Ostatni dzień tegorocznego Wielkiego Turnieju Magicznego miał być inny niż dotychczas. Decyzją Króla, każda z zakwalifikowanych gildii miała wybrać jednego członka, który wystartuje w ostatniej, decydującej konkurencji. Kogokolwiek, aby tylko nosił Znak Gildii, którą reprezentuje.
Konkurencja miała być walką o wszystko, każdy miał szansę wynieść swą gildię na piedestał, choćby w poprzednich rundach osiągał mierne wyniki. Nazywano ją battle royale – królewską bitwą. Każdy przeciwko każdemu. Brak ulg. Brak zasad. Zwycięzca jest tylko jeden.
Oczywistym więc było, że gildie wystawią swoich najpotężniejszych członków.
W barze panowało poruszenie. Ogólny gwar, stukot kieliszków, chrobot przesuwanych drewnianych krzeseł i pijacki bełkot klientów były skutecznie zagłuszane przez podekscytowane głosy członków gildii Fairy Tail – niegdyś najsilniejszej gildii w Magnolii. Co rusz, słychać było wybijające się ponad barowy zgiełk okrzyki dumy, oburzenia czy nawet strachu. Dyskutowano o zbliżającej się konkurencji, o prawdopodobnych przeciwnikach i oczywiście o najodpowiedniejszym reprezentancie, który miał poprowadzić Fairy Tail do zwycięstwa. Choć rzeczywisty wybór ograniczał się do zaledwie kilku osób, jak zwykle znaleźli się pewni siebie wariaci, którzy przekonani o własnej sile twierdzili, że są najodpowiedniejszymi kandydatami.
- Uo! – wykrzyknął Natsu Dragneel, Ognisty Zabójca Smoków, jeden z największych raptusów w gildii. Wskoczył na stół groźnie wymachując dłońmi. – Moete Kita Zo! Spalę ich wszystkich!
Na potwierdzenie tych słów z ust buchnął mu ogromny płomień skierowany ku górze.
- Natsu! – syknęła ostrzegawczo Lucy Heartfilia, Mag Gwiezdnych Duchów i jednocześnie bliska przyjaciółka Natsu. – Spalisz bar!
- Zobaczysz, Lucy! – pochylił się ku dziewczynie. – Wystartuje i wygram! Pomszczę nas wszystkich! Zobaczysz! Wygram! Nie, Happy? – gwałtownie wyprostował się szukając wzrokiem swojego małego przyjaciela, latającego niebieskiego kota – Happy'ego. Happy był Exeedem – Przewyższającym – istotą pochodzącą z alternatywnego świata, w którym koty są istotami o cechach boskich. Sam Happy był jednak zwykłym wesołym, gadającym kotem, który kochał ryby.
- Hę? Gdzie on? – Natsu zmarszczył brwi.
- A jak myślisz? – mruknęła Lucy, pociągając przez słomkę duży łyk cytrynowo-jabłkowego drinka. Wykrzywiła usta. – Co za ohyda.
Nie dosłyszał jej przez panujący harmider, jednak po chwili dostrzegł Happy'ego w towarzystwie innego należącego do gildii Exeeda – Charle, ładnej, choć nieco oziębłej białej kotki. On oferował jej rybkę, ona nie miała na ją najmniejszej ochoty.
Natsu przez chwilę przyglądał się tej scenie, po czym niechętnie zeskoczył ze stołu i powoli usiadł na krześle. Oparł głowę na dłoniach i zapatrzył się w przestrzeni. Różowe kosmyki włosów opadły mu na twarz. Lucy spoglądała na niego z ukosa, najwyraźniej nie do końca pewna czy powinna cieszyć się z tak nagłej zmiany nastroju chłopaka. Już miała zapytać, co jest na rzeczy, kiedy nagle gdzieś nad głowami oboje usłyszeli znajomy głos.
- Ee? Skończyłeś się wreszcie wydurniać?
Tuż obok Lucy na wolne krzesło opadł półnagi Mag Lodu - Gray Fullbuster, największy rywal Natsu a zarazem jego dobry przyjaciel. Przechylił głowę i spojrzał na siedzącego na przeciwno niego Zabójcę Smoków.
- Przestań się drzeć. Co jak co, ale ciebie na pewno nie wybiorą.
- Zamknij się – burknął Natsu. – A co? Może myślisz, że ty wystartujesz?
- Na pewno zdziałałbym znacznie więcej niż TY, kretynie.
- Och, zamknijcie się oboje! – warknęła Lucy.
- Ale ten idiota myśli…
- Cicho. Po prostu bądź cicho Natsu. A ty Gray, ubrałbyś się. Juvia zaraz dostanie palpitacji serca…
- Juv…?
Zza drewnianej, podtrzymującej strop kolumny wychyliła się zarumieniona niebiesko włosa kobieta ubrana w zimową czapkę. Spoglądała chciwie na Graya.
Lucy odchyliła się na krześle i westchnęła. Gdy tylko Natsu i Gray się spotykają zawsze wybuchają kłótnie i bójki. Zero kultury. Mnóstwo zniszczeń i niewinnych ofiar. Do ofiar zaliczała przede wszystkim siebie.
- ŻADEN z was nie zostanie wybrany - powiedziała w końcu. Natsu niechętnie przyjął te słowa, choć wiedział, że Lucy ma całkowitą rację. – To oczywiste, że pójdzie albo Erza, albo Mira, albo Laxsus. Oni są najlepsi.
Erza Scarlet, Mirajane Strauss, Laxsus Dreyer byli Magami Klasy-S – ich umiejętności magiczne znacznie przewyższały umiejętności przeciętnego maga. Z wszystkich członków Fairy Tail tylko oni mieli realne szanse na uczestnictwo decydującej konkurencji.
- Ech, fakt – mruknął Gray. Zagapił się w sufit. – Gdyby był tu Gildarts, pewnie Pierwsza wybrałaby jego.
Gildarts Clive władał Magią Rozpadu i Zniszczenia i był najpotężniejszym, zaraz po Mistrzu gildii, magiem Fairy Tail. Nikt, nawet jego córka Cana, nie wiedział, gdzie aktualnie przebywa.
Lucy westchnęła.
- Nie sądzicie, że odkąd ogłoszono zmianę w programie Pierwsza dziwnie się zachowuje? – zapytała Gray'a i Natsu. – Jest jakby zdenerwowana… Nie wiem… Zaniepokojona? Trochę się o nią martwię…
- To oczywiste! – wrzasnęła Cana, która nie wiadomo skąd nagle pojawiła się przy stoliku. Lekko chwiała się na boku, a obok niej stała przytargana przez nią beczka piwa. Czknęła.
- Lucy – klapnęła na krzesło. - To OCZYWISTE! Ostatnia konkurencja. Decydująca – zaakcentowała ostatnie słowo. - Mavis przejmuje się, bo zawsze jest ten - niewielki w jej przypadku, ale zawsze - margines błędu. Analizuje różne scenariusze, rozważa wszystkie możliwości. Musimy wystawić odpowiedniego człowieka. Ja stawiam na Mirę.
- A ja na Erzę – wtrącił Natsu. Po chwili namysłu dodał: - Albo na siebie.
Cana popatrzyła na niego z powątpiewaniem.
- W każdym razie… - znów spojrzała na Lucy - Mnie z kolei dziwi, że to Mavis – SAMA – ma podjąć decyzję. Bez narad ze Staruszkiem. Jakby nie patrzeć to on jest obecnym mistrzem gildii.
- Właściwie, dlaczego tak zdecydował?
- Nie wiem. Cała ta sprawa z ostatnią konkurencją, wiecie, ta nagła zmiana formy… Podejrzane jest to wszystko.
- Myślisz?
- No jasne. I jeszcze w dodatku…
Niedane im było dowidzieć się, o co jeszcze chodzi, bo nagle drzwi baru z hukiem wyleciały z zawisów i uderzyły w przeciwległą ścianę, przy okazji nokautując jednego z i tak udręczonych całą sytuacją w lokalu barmanów. Do pomieszczenia wkroczył niewielki człowieczek ze zwitkiem pergaminu w dłoni. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu.
- Państwo wybaczycie, ale przez kilka minut uprzejmie pukałem do drzwi. Nikt niestety nie raczył mi ich otworzyć. Musiałem więc posunąć się do radykalnych metod.– Odchrząknął. Głos miał skrzeczący i nieprzyjemny, a jego strój symbolizował przynależność do straży królewskiej.
- Kto puka do drzwi baru? – wymamrotała Cana analizując mikrą zawartość swojego kufla.
- Jestem – zawołał donośnie karzełek i dźgnął się dumnie długim, kościstym palcem w pierś – wysłannikiem Jego Królewskiej Mości.
Cisza w lokalu brzęczała wyczekująco.
Karzełek spoglądał na zgromadzonych.
- No powie, czego chce czy nie? – burknął Gray.
- A powie! – wrzasnął człowieczek. – Wy tu burdy urządzacie, a porządni ludzie muszą chadzać w takie miejsca i głosić królewskie decyzje – skrzywił się z niesmakiem, po czym rozwinął pergamin i zaczął czytać. – Nagłą decyzją Jego Królewskiej Mości niniejszym zmienia się formę jutrzejszej konkurencji, mającej polegać na typowej walce battle royale, gdzie zwycięzca może być tylko jeden. Każda z gildii zobowiązana jest do wystawienia dwóch zawodników zamiast jednego w terminie najpóźniej na godzinę przed rozpoczęciem rzeczonej konkurencji. Pozostałe ustalenia pozostają bez zmian. Walka ma być bezwzględna. Decyzja jest nieodwołalna. – zwinął pergamin. – I tyle. Żegnam ozięble.
Zapewne, gdyby drzwi ciągle tkwiły w zawiasach trzasnąłby nimi donośnie. Jednak, jako że aktualnie drzwi znajdowały się na ladzie barowej i trzaskanie nimi było chwilowo utrudnione, z głośnym prychnięciem królewski wysłannik wymaszerował z lokalu, pozostawiając za sobą nieco zszokowany i zamroczony alkoholem tłum magów.
- Zmiana.
- Dwoje zamiast jednego.
- Ale kurdupel!
- Drzwi?
A jednak. Tak jak podejrzewała król zdecydował się na zmianę. Przyczyna nie była istotna. Była przygotowana także na taką ewentualność. Już wybrała.
Loa i Si Wang wkrótce powinny się zjawić.
