Kagami powoli otworzył oczy z cichy stęknięciem. Właściwie mógłby jeszcze pospać, ale jego druga połówka od jakiegoś czasu tworzyła hałas, którego nie powstydziłby się słoń w składzie porcelany. Gdzieś chodził, coś przestawiał, klął pod nosem. Ale kiedy mieszkasz z Aomine, możesz bardzo szybko przywyknąć. Ten czubek wstaje wcześniej, niż nakazywałby rozsądek, idzie biegać, a kiedy wróci, egoistycznie ma wszystkich w głębokim poważaniu. Wszystkich, czyli Taigę. I rybkę w akwarium, która była jedynym zwierzęciem odpowiednim dla tej dwójki. A stworzonko to przechodziło przez regularne głodówki i mieszkało w zaglonionej ciemności. Jakaś organizacja ekologiczna mogłaby się tym zająć.
Zanim rudzielec tak naprawdę zorientował się w otaczającym go świecie, zobaczył zwisającą na nim twarz i rozciągnięty na niej uśmiech.
- Dzień dobry, tygrysku - zamruczał Daiki, zbliżając się niebezpiecznie. Kagami, zanim zatopił się na dobre w morskiej głębi jego oczu, spróbował go odepchnąć.
- Nie matw się, myłem zęby - zaśmiał się chłopak i nachylił się, by połączyć ich usta w długim, subtelnym pocałunku. Jednocześnie splótł swoje palce z dłonią kochanka.
- D... dzień dobry - wyjąkał czerwonowłosy. - Co cię napadło?
- Kocham cię, wiesz? - odpowiedział pytaniem były zawodnik Touou.
- O nie, nie będzie żadnych seksów, mam dość po wczoraj! - zaprzeczył żywo, krzywiąc się trochę.
- Czyż nie mogę cię bezinteresownie zapewnić o mojej miłości? - nadął policzki Aomine, udając obrażonego.
Już chwilę później znów całowali się, dużo pewniej i namiętniej. Niebieskowłosy wplótł swoje palce w czuprynę partnera, którego ramiona oplatały ciemny tors. Pozostali tak dość długo, nie przerywając pieszczot. Taiga bardzo chciał poznać powód dziwnego zachowanie chłopaka, w końcu nie znał go od dziś. Postanowił jednak odłożyć śledztwo na później, teraz miał ciekawsze rzeczy do roboty.
- Ahomine... - wychrypiał, kiedy poczuł, że ten przenosi się a szyję. - Mówiłem, że nie chcę...
- W porządku... - szepnął cicho z ustami przyciśniętymi do obojczyka.
Kagami wyszedł z kuchni wymownie trzymając w ręku porcelanowe ucho.
-Kiedy następnym razem stłuczesz mi ulubiony kubek, nie musisz się się przymilać bitą godzinę. Wystarczy powiedzieć. - Ale w głębi duszy wiedział, że to była bardzo dobra strategia. I wcale nie miał mu tego za złe.
