To przez Ciebie polubiłem facetów. Chociaż, wątpię, czy jakikolwiek inny namieszałby mi tak w głowie.

"Dwa światła stanowią połączenie bez przyszłości. To cień jest jego naturalnym dopełnieniem" usłyszałam te słowa wyraźnie. Nazywano go głupim, ale nawet on pojął ich znaczenie w mgnieniu oka. Choć pojął, nie chciał ich do siebie przyjąć.

Jesteś dla mnie jedyny, najważniejszy.

Miłość nie ma serca, więc zabiera je człowiekowi. Kagami oddał ten ważny narząd dobrowolnie, a teraz czuł przeraźliwy chłód, przeciąg w klatce piersiowej. Cierpiał. Cierpiał, jak nigdy. W przeszłości, z bólem przyjął słowa Himuro, niełatwe były przegrane w koszykówkę, zadręczał się, kiedy jego nogi odmówiły posłuszeństwa, ale pierwszy raz łzy popłynęły po jego policzkach. Aomine odszedł, po prostu, bez emocji, chłodny. Zostawił go dla Kuroko, jego przyjaciela. To chyba ubodło go najbardziej. Gdyby to była nieznajoma mu osoba, to mógłby... wybaczyć? Zaakceptować? Zrozumieć? Nie, i tak nie potrafiłby tego zrobić, ale nie odczuwałby takiej chorej nienawiści do osoby, która jeszcze wczoraj, z ledwo zauważalnym uśmiechem, podawała mu na boisku piłkę. Kąciki ust wygięte lekko do góry, wtedy były dla niego symbolem ich relacji, mocnej, zdrowej, męskiej przyjaźni. Dziś stały się grymasem podłego zdrajcy. Odbijanie sobie facetów nie tylko wśród kobiet jest totalnym świństwem, halo? Czy tylko Taiga uważał, że to nie w porządku?

Taiga, spójrz mi w oczy. Kocham Cię.

Wyobraźnia oczywiście go nie zawiodła. Widział ich idealnie. Dwie niebieskie czupryny niebezpiecznie blisko siebie, ten kontrast między kolorem skóry, który tak cieszył wzrok, gdy trzymali się za ręce. Cichutkie jęki drobnego chłopaka, zamkniętego w uścisku silnych ramion. Czerwone ślady zębów na białych obojczykach, znaki pozostawiane przez Daikiego. Na pewno musi się do niego nachylać, jak w kiczowatych romansach. Tego błękitnowłosego dupka to pewnie kręci. Głębokie westchnienie dobiegło z jego ust, kiedy usiadł na łóżku, a sprężyny wydały z siebie ten sam jęk, który produkowały przy wielu innych, bardziej zajmujących czynnościach.

Jesteś jedyną jasną gwiazdą na moim czarnym niebie.

Broda znów zaczęła mu się niekontrolowanie trząść. Szybko skarcił się w myślach i powstrzymał resztką silnej woli. Został odrzucony, jak dziecięca zabawka, przedmiot bez uczuć, ale nie zamierza wracać na kolanach. Nie. Może nie był idealny, nie spełniał każdej jego zachcianki. Był za to uległy wszelkim wymysłom ciemnoskórego, często gotował i przede wszystkim kochał. Aomine czasem nazywał go aniołem. Lecz z anioła zdolnego do przebaczenia przerodził się w prawdziwego anioła zemsty, z całą stanowczością, cierpieniem i małą, gorejącą iskiereczką nadziei, którą grubo posypał popiołem.

Nie. Chcę widzieć Twoją twarz. Nie wstydź się.

Najbardziej jednak nie mógł pogodzić z tym, że żył w kłamstwie, iluzji związku, i nie wiedział jak długo. Ile czasu wierzył w "Kocham cię" adresowane do cienia za jego plecami? Ile razy "dodatkowy trening" odbywał się w domu Tetsuyi? Jak mógł być tak łatwowierny, by wierzyć w szczęście, które go spotkało? I czemu nie zdawał sobie sprawy, że niedługo się skończy?

...Czy jemu powtarza te same, puste słowa?