- A-Aberai. – Byakuya jęczał cicho. Jego kochanek zajmował się nim delikatnie, ale bardzo dokładnie.
- Tak? – Renji spytał, z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego dłonie przesuwały się szybko po wilgotnej skórze.
- Jeszcze… - Błagał cichutko Byakuya, nie ważąc się poruszać. Renji złożył namiętny pocałunek na karku Kuchikiego i nieco zwolnił, starając się odnaleźć ten punkt. Byakuya. Ten wielki, potężny Kuchiki-sama rozpływał się z przyjemności pod nim. Renji zostawił na szyi Byakuyi dużą malinkę.
- R-renji! – Wyjęczał Byakuya oburzony, ale usta Renjiego szybko go uciszyły. Zacisnął lekko dłoń, a z ust jego przełożonego wydobył się jęk.
- Tak~ Jeszcze… - Wydyszał, a Renji cicho westchnął.
- Następnym razem proszę cię, bądź bardziej ostrożny. – Mruknął, masując zdrętwiałe ramię Byakuyi. – Nie wierzę, że masz zakwasy w ramieniu staruszku. Naciągnąłeś ścięgno, prawda? – Byakuya prychnął.
- Masuj dalej. – Powiedział tylko z szerokim uśmiechem.
- Jak się dowiem, że naściemniałeś z tym ramieniem, żebym ci je wymasował…
- Nie boję się. – Byakuya mruknął, z uśmiechem przymykając oczy. – Nie dowiesz się…
A: Jeny, jakie to krótkie… Krótki oneshot napisany, jak jeszcze nie do końca byłam w fandomie. Enjoy, zboczuszki.
