Od autora: W opowiadaniu będą pojawiać się niecenzuralne słowa. Jeżeli takie słownictwo nie jest dla Ciebie odpowiednie NIE CZYTAJ! Historia odbiega od kanonu, niektóre wydarzenia się pojawiły, inne nie (lub pojawiły się w odmienionej kolejności). Historia dzieje się po piątym roku Harry'ego w Hogwarcie.
Wakacje - Nora
Chłopak z burzą czarnych włosów leżał nad stawem, spoglądając na malowniczy krajobraz "swojego królestwa". Uśmiechnął się pod nosem. Lubił tak nazywać Norę, jego drugi dom zaraz po Hogwarcie. Jednak kąciki jego ust szybko zjechały w dół, gdy ponownie uświadomił sobie swój los, na który przeklinał nie pierwszy i nawet nie setny raz.
Co mu pozostało? A raczej co mu pozostawiła szuja, która miała czelność zwać się Lordem? Niekontrolowane prychnięcie spowodowało, że dziewczyna u jego boku przekręciła się niespokojnie, pogrążona w popołudniowej drzemce. Spojrzał na nią czule i skarcił się w duchu za odgłosy godne Krzywołapa.
Minęło już piętnaście lat, odkąd zmuszony został do zmierzenia się ze swoim losem. Do pogodzenia się z faktem, że jest jakimś Wybrańcem. Ludzie patrzyli na niego jak na najnowszy model miotły. Nikt z tych ludzi nigdy nie pomyślał, że brakuje mu rodziców. Nikt nawet nie przejął się, że jego chrzestny zginął w ministerstwie. Nikt! Ale wszyscy mieli czelność oczekiwać, że stanie z nimi do zdjęcia, uśmiechnięty jakby te jebane piętnaście lat nie odcisnęło na nim piętna. Ministerstwo oczekiwało, że stanie się teraz Chłopcem-Na-Pokaz. Piętnaście lat - powtórzył kolejny raz w myślach.
Przygotowania do swojego planu zaczął już na początku piątego roku, kiedy to dusza psychopaty Croucha po turnieju została wyssana przez dementora, a szansa na uniewinnienie jego chrzestnego przepadła przez niekompetencję Knota. Wtedy też dowiedział się od Dumbledore'a o Horkruksach. Kiedy między wierszami wyczytał, że był hodowany przez starca tylko po to, żeby zginąć - odebrało mu mowę. Nie odwracając się plecami do dyrektora wyszedł z jego biura i pognał od razu do pokoju wspólnego, żeby pogadać z Syriuszem.
- Co jest młody? - spytała głowa z kominka.
- Syriusz wiesz co to są horkruksy? - Harry ledwo utrzymywał swój głos pod kontrolą, a nie chciał obudzić całej wieży.
Chrzestny skinął tylko głową, a Harry kontynuował swoje wyjaśnienia, żeby go wtajemniczyć.
- To trochę ułatwia sprawę Harry, wiemy jak go pokonać. - puścił oczko, ale mina chłopaka mówiła mu, że to nie koniec wyjaśnienia.
- Kiedy Voldemort przyszedł w tamtą noc i zajebał na moich oczach rodziców stworzył nieświadomie kolejnego horkruksa.
Twarz Syriusza w jednej chwili przeszła od białej przez zieloną, aż do wściekle czerwonej.
- Syriusz jestem kolejnym... - głos Harry'ego załamał się i nie był w stanie dokończyć zdania.
- Zabije go! Rozszarpię go kurwa gołymi rękami! - animag ryknął z kominka. - Odsuń się Harry, teraz dam im prawdziwy jebany powód, żeby wsadzili mnie do azkabanu!
Po chwili z kominka wyskoczył już kompletny mężczyzna i zaczął wściekle kierować się ku drzwiom.
- Czekaj! Gdzie ty idziesz?
- Do Dumbledore'a pokazać mu co myślę o nim i całym jego zakłamanym świecie.
Po tych słowach obaj wybiegli z pokoju wspólnego. Nie zauważyli, że na schodach do dorminatorium dziewczyn siedzi zszokowana Ginny Weasley.
W sekrecie formował i ćwiczył swoją magię pod czujnym okiem Syriusz. Nie wiedzieli jednak, że są stale obserwowani przez parę oczu, które spoglądały na nich z troską. Ginny nie była jednak tak dobra by przechytrzyć huncwota seniora i juniora i jej rola obserwatorki została spalona. Postanowiła wtedy zaryzykować i wyznać im prawdę, że słyszała rozmowę w pokoju wspólnym. Harry do dziś pamięta jak spytała się smutnym głosem czy wymazywanie pamięci boli. Syriusz roześmiał się szczerze pierwszy raz od rozmowy przez kominek. Pozwolili jej zostać i ćwiczyć razem z nimi.
Harry przekręcił głowę w prawo i przyglądał się śpiącej Ginny. Dzięki treningowi mieli już opanowany cały zakres materiału z Hogwartu i część przydatnych zaklęć z dziedziny czarnej magii. Po śmierci Syriusza w połowie semestru ich trening przejął Remus Lupin. To dzięki niemu Harry uporał się z poczuciem winy, że to przez niego zginął człowiek, którego traktował jak ojca. Wtedy też chłopak zaczął powoli, konsekwentnie wypełniać punkt za punktem w swoim planie. Zaczął gromadzić informacje, które Remus i Tonks wynieśli dla niego z Zakonu. Nie wiedzieli po co to chłopakowi, ale też nie pytali za co był im wdzięczny. Jedyną osobą, która zdawała sobie sprawę co Harry kombinuje była Ginny. Nie podobało jej się to, ale uszanowała jego decyzję.
Chłopak podniósł się i stanął nad brzegiem jeziora wpatrując się w spokojną taflę, nie skażoną żadnym ruchem. W jej odbiciu zobaczył jak zbliża się do niego burza ognistych włosów i przytula się do niego od tyłu.
- Już? - spytała, na co kiwnął tylko głową.
Pierwszego dnia września wszystkich czarodziejów obiegła szokująca wiadomość. Chłopiec-Który-Przeżył zaginął i nie pojawił się w Hogwarcie.
Anglia - lokalizacja pozyskana za pomocą tajnego źródła informacji.
Po sali przetoczył się śmiech tak okrutny i zimny, że budził grozę we wszystkich osobach stojących w okręgu. Lord Voldemort siedział na swoim tronie i wpatrywał się w postać stojącą przed nim.
- Nigdy nie sądziłem, że ktoś może być tak głupi jak ty. - powiedział wzgardliwie. - Ale dziś przekroczyłeś normy nawet moich najbardziej tępych sług. Panie i panowie pozwólcie, że przedstawię... Harry Potter! - wskazał na chłopaka i znowu zaniósł się śmiechem, a wraz z nim wszyscy śmierciożercy.
- Mam dla ciebie pewien układ Volduś - odpowiedział Harry dalej nie tracąc swojej pewności siebie. Wszyscy zamilkli kiedy usłyszeli jak ten nędzny chłoptaś zwraca się do ich pana.
- Chyba cię pojebało Potter. Myślisz, że jesteś w dogodnej pozycji, żeby mi rozkazywać?- usta Voldemorta wykrzywiły się w grymasie, który musiał uznawać za uśmiech.
- Wolałbym pogadać na osobności, ale jak uważasz. Mówi ci coś słowo na H? - kontynuował niewzruszony Harry. - Podpowiem: dziennik.
Pierwszy raz śmierciożercy widzieli jak oczy ich pana rozchylają się w jawnym przerażeniu. Nikt jednak nie śmiał dłużej patrzeć, chcąc uniknąć kary.
- Wszyscy mają wyjść! - powiedział ledwo kontrolując swój głos.
- Ale panie... - zaczął jakiś śmierciożerca, lecz nie było dane mu dokończyć kiedy padł martwy od klątwy.
- Wypierdalać! - ryknął czarnoksiężnik. - Wszyscy!
- To czego chcesz Potter? - spytał ledwo panując nad swoim oddechem.
Grimmauld Place 12 (dwa miesiące później) - przekazane przez Harry'ego Pottera przed jego zniknięciem dla Remusa Lupina (z zastrzeżeniem, że miejsce to nie może być dostępne dłużej dla Zakonu Feniksa)
Ginny pamiętała, żeby nie pukać. Matka Syriusza dalej wisiała na ścianie i nie miała zamiaru się odkleić. Otworzyła po cichu drzwi i niepewnie ruszyła wzdłuż korytarza w kierunku jadalni, gdzie słyszała rozmowę. Hermiona i Ron pomogli jej wydostać się ze szkoły, gdy powiedziała im, że dostała list od Harry'ego i musi się z nim spotkać. Pytali o szczegóły, ale ona nie złamała obietnicy danej swojemu chłopakowi. Jeżeli będzie chciał to sam im to wyjawi.
- Tylko to przyszło mi na myśl. - usłyszała rozbawiony głos kobiety.
- Dobra, dobra już wiem co sobie tam myślisz pod tą ruda czupryną. - odpowiedział jej głos, który Ginny dobrze znała. Syriusz? Czy to możliwe?
- Ej trochę szacunku. - powiedział ktoś inny, a jej serce zabiło mocniej. Wrócił. Udało mu się.
- Harry, mój zmysł Rogacza może i przygasł przez te piętnaście lat, ale potrafię wyczuć, że za drzwiami ktoś czeka.
Ginny znieruchomiała. Przez chwilę poczuła się jak intruz, ale w końcu Harry ja zaprosił. Nie napisał nic konkretnego. Prosił tylko o przybycie. Wiedziała, że nie ma sensu ukrywanie faktu, że jej tu nie ma więc wzięła głęboki wdech i popchnęła drzwi od jadalni. Szok to mało powiedziane co przeżyła.
- O kurwa. - powiedziała zanim zdążyła się powstrzymać.
Może nie znała ich osobiście, ale wiedziała, że przed nią siedzą Lily i James Potterowie, a obok nich Syriusz. Całość dopełniało małżeństwo Lupinów i Harry. Wszyscy wlepili w nią wzrok z różnym poziomem rozbawienia. Najbardziej wyszczerzony siedział pan Potter. Teraz w nią uderzyło, że te wszystkie słowa o podobieństwie syna z ojcem są jak najbardziej prawdziwe.
- Rozumiem, że to ty jesteś tą sławną Ginny, która zajmuje w sercu naszego syna tyle miejsca, że dla nas ledwo starczało? - spytał się jej James, puszczając przy tym oczko. Ginny modliła się w duchu, żeby tylko się nie zarumienić, ale wypieki które poczuła na policzkach mówiły co innego.
- Miło mi cię poznać Ginny. - teraz odezwała się Lily i wstała by uścisnąć wciąż oszołomiona dziewczynę. - Usiądź proszę.
Ginny ruszyła się z miejsca i usiadła niedaleko Harry'ego co wywołało delikatny uśmiech na twarzach jego rodziców. Dziewczyna bardzo przypadła im do gustu chociaż dopiero co ją poznali.
- Rodzina Huncwotów znowu w komplecie! - zawył Syriusz.
- I dodatkowo powiększona o nowego członka. - dopowiedział Remus spoglądając na rudowłosą.
Harry patrzył po wszystkich twarzach, a jego uśmiech powoli zastępowała determinacja. W zamyśleniu przechylił głowę próbując ubrać w słowa to co chciał powiedzieć. Huncwoci obecni przy stole czekali w skupieniu aż przemówi.
- Chyba jestem wam winny wyjaśnienia. - powiedział.
- Widzicie, podczas waszej nieobecności nauczyłem go wyciągać proste wnioski. - zażartował Łapa w stronę Potterów, a Harry spojrzał na niego spode łba.
- Raz mu się udało. - zauważył Remus, ledwo maskując uśmiech.
- Jesteśmy z niego tacy dumni. - przyznała Tonks.
- Ha ha ha - Harry zaczął udawać śmiech. - Ostatnio się tak uśmiałem jak widziałem twoje cycki, a raczej ich brak. - odgryzł się i ledwo pohamował wybuch śmiechu, gdy Tonks zrobiła się czerwona jak włosy Ginny.
- Jak byś chciał wiedzieć to jestem metamorfomagiem i w każdej chwili mogę powiększyć. - odparła z dumnie uniesioną głową. - A teraz przejdźmy do rzeczy, bo każdy chce wiedzieć jak sprowadziłeś tych tu.
- W każdym razie - zaczął na nowo - słuchajcie...
Anglia - lokalizacja pozyskana za pomocą tajnego źródła informacji. (dalszy ciąg rozmowy)
- Dobrze zrozumiałem? - warknął Voldemort.
- Takie są moje warunki. - odpowiedział swobodnie Harry. - Sam wiesz jakie niebezpieczne może być gdy jestem twoim horkruksem. Twój przydupas może mnie przypadkiem zabić, mogę wpaść pod samochód, albo...
- Wystarczy! Zrozumiałem Potter. - stwierdził. - Czyli ja spełniam twoje warunki, a ty zabezpieczasz moje horkruksy swoją krwią i oddajesz ten w sobie?
- Wyraziłem się chyba dość jasno - Harry zrobił zdziwioną minę. - Czy może lata bez ciała miały zgubny wpływ na twój mózg?
- Jak ty mnie wkurwiasz Potter. Od dnia twoich narodzin.
- Gdybyś nie miał pieprzonej mani na punkcie nieograniczonej mocy, to dziś byśmy tu nie siedzieli.
- Nie wiem Potter co ci to da, bo i tak na końcu zabije wszystkie szlamy i wszystkich zdrajców, którzy obracają się w twoim towarzystwie.
- Do tego czasu coś wymyślimy. - Harry uśmiechnął się w odpowiedzi.
Wiedział, że mając po swojej stronie cały komplet Huncwotów będzie w stanie pokonać Voldemorta. Harry zgodził się, żeby po wszystkim została wymazana mu pamięć o nowym położeniu horkruksów, ale czarnoksiężnik nie mógł wiedzieć, że mistrz u którego Harry się szkoli w dziedzinie umysłu z łatwością pozyska te informacje. Również nie zamierzał wypełnić ostatniego warunku umowy i nie pozbędzie się cząstki Voldemorta z siebie. Ucieknie kiedy plan wypełni się do końca.
- Przez ciebie Potter stracę swoją najwierniejszą sługę.
- Myślisz, ze będę płakał po tej szmacie Bellatrix? To przez nią Syriusz znalazł się za zasłoną.
- Wykonam ten rytuał Potter, a ty zabieraj się za zabezpieczanie horkruksów. Najchętniej zabiłbym cię na miejscu, ale obecnie to nie wskazane.
- Twoja wola jest dla mnie rozkazem panie. - odpowiedział Harry głosem ociekającym w jad.
W następnym rozdziale: (planowany rozwój, ale nie obiecuję, że dokładnie to się wydarzy / wszystko może się zmienić podczas pisania)
- Harry wraca do Hogwartu.
- Mistrz umysłu.
- Gwardia Dumbledore'a ma nową nazwę.
