Fanfik nie poświęcony Percy'emu ale sprawie nad którą się trochę zastawiałam i myślę że wy też.
- Wybaczcie mi mój mentorski ton. W tym roku zaczynamy już kolejny rok działania akademii. Tutaj nikt nie będzie traktował was jak w obozie. Jesteście dorośli i musicie brać odpowiedzialność za swoje czyny, nie możecie też się narażać. Studenci! Niniejszym otwieram rok studencki 2011/2012. - usłyszałam brawa po czym zeszłam z podium.
Nazywam się Dolores Goldie i mam 28 lat. Jestem córką Apollina. Zapewne zastanawiacie się co dzieje się z dorosłymi herosami. I właśnie to chciałam wam wyjaśnić.
Moja historia zaczęła się około jedenastu lat temu, w roku 1999. Miałam już całe 17 lat i czułam się bardzo dojrzała. Jak każdy pragnęłam się usamodzielnić. Herosi po osiągnięciu pewnego wieku odchodzą z obozu. Nie ma tam żadnych 40 letnich ludzi którzy dalej by trenowali pod okiem Chejrona, prawda?
Tak właśnie się stało że pewnego dnia pożegnałam wszystkich, spakowałam się i odeszłam. Prawda jest taka że nic mnie specjalnie nie trzymało w obozie, ani przyjaźnie ani jakaś miłość. W moim 17 letnim życiu jakoś mnie to ominęło. Opuściłam Long Island nawet się nie oglądając i rozpoczęłam wędrówkę przez Stany.
Byłam sama w lesie. Nie dość że sama to jeszcze głodna. Moje zapasy już się skończyły. I jedzenie śmiertelników i pożywienie bogów. W lesie nie było zwierzyny. Na pewno. W akcie desperacji zaczęłam grać na mojej harmonijce. Jako córka boga muzyki byłam niezwykle utalentowana w tej dziedzinie. Wiedziałam że jej cudne dźwięki powinny odwrócić moją uwagę od głodu. Jednak prócz tego miała jeszcze jedną niezwykłą właściwość. Wszystkie zwierzęta oczarowane jej słodką muzyką powinny zbliżyć się do mnie na tyle bym mogła zadać cios. Grałam może z dziesięć minut, jednak nic się nie stało. Las był całkiem pusty. Wyczerpana zapadłam w sen.
Kiedy ja spałam, budziły się wspomnienia. Jak się tu znalazłam? Tak, tak, już wiem, uciekałam przed lwem nemejskim. To pewnie przez niego nie ma tu zwierzyny. Moje strzały niewiele dały. Jego skóra była tak wytrzymała że tylko się od niej odbijały. Wiedziałam że Herakles sobie z nim poradził, on jednak miał maczugę i nadludzką siłę. Udało mi się przed nim uciec. Już nawet nie pamiętam jak. Mój wyczerpany głodem i brakiem snu mózg nie zarejestrował tego, a nogi same mnie niosły.
Wszystkie moje dotychczasowe decyzje były błędne, to wiedziałam. Czego chciałam opuszczając obóz, nie potrafiłam powiedzieć. Chciałam samodzielności, by się usamodzielnić potrzebowałam kasy, by zdobyć kasę musiałam mieć pracę. Ale jak ją zdobyć? Co robili inni herosi po opuszczeniu obozu? Za zabijanie potworów nam nie płacą. I wtedy uświadomiłam sobie by do jakiejkolwiek pracy potrzebne jest nam wykształcenie. W obozie odbieraliśmy je raczej dość ogólne. Trochę greki, trochę matematyki, angielskiego. Najważniejsze było jednak ćwiczenie. Musieliśmy trenować by przeżyć. A co z ekonomią, medycyną, politologią, pedagogiką? Przecież nie wszystkie córki Afrodyty mogły być kosmetyczkami, fryzjerkami itd. Tak samo jej synowie. A dzieci Apolla? Muzykami lub łucznikami? Hermesa mieli by być listonoszami, a Aresa żołnierzami? Co z resztą zawodów? W mojej głowie zaczęła kiełkować myśl.
Promienie słońca padały na moją twarz przyjemnie ją ogrzewając. Obudziłam się rześka i wyspana ale nadal niemiłosiernie głodna. Miałam piękny sen, szkoda ze nie mogę go sobie przypomnieć. W ciszy lasu coś się zmieniło. Moje czujne ucho wyłapało jakiś dźwięk. Warczenie? A co jeśli to lew? Natychmiast poczułam się w pełni rozbudzona. Nie. To nie żadne zwierzę. Warczenie było takie... hmm..., mechaniczne? Po dłuższej chwili nasłuchiwania byłam pewna że to samochód. Och! Jestem uratowana! Łzy wyczerpania i szczęścia pchały mi się do oczu. Ale czy na pewno? Co jeśli to iluzja, majak, cokolwiek. Oby nie. Zaczęłam cicho skradać się do źródła dźwięku. Gdy byłam już blisko zobaczyłam mężczyznę grzebiącego w bagażniku swojego czarnego terenowego auta. Nie widziałam go dokładnie. Nagle obudził się we mnie strach. A co jeśli to gangster, a w bagażniku ma trupa? " Głupia, nie wymyślaj " od razu skarciłam się w duchu. Głód i samotność nie służyły mojej psychice.
Mężczyzna cofnął się i zobaczyłam że jest ubrany w potargany strój roboczy i w rękach trzyma piłę spalinową. Przeraziłam się, a co jak to naprawdę morderca-rzeźnik? Nie myślałam wtedy racjonalnie, ale dokonałam szybkiej kalkulacji i moje szanse na przeżycie były bliskie zeru. Byłam całkowicie bezbronna. Mój miecz z niebiańskiego spiżu nie mógł mu zagrozić. W dodatku byłam wyczerpana, wątpiłam w to że mogłabym biec. Wtedy odezwał się głos rozsądku. Po co morderca miałby się udawać do lasu z piłą mechaniczną? Raczej nie czekał tu na mnie.
-Dziecko! Co ty tutaj robisz sama w lesie? - moje serce drgnęło. Dostrzegł mnie.
-Dzień-ń-ń dobry-y-y - powiedziałam z lękiem w głosie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że jest mi strasznie zimno. Przecież miałam na sobie tylko jeansy, T- shirt i narzuconą na niego bluzę. Mężczyzna spojrzał właśnie na moje ubranie i otworzył oczy ze zdumienia.
-Zgubiłaś się tu?- kiwnęłam głową- Ile już jesteś w tym lesie? Na pewno jesteś strasznie głodna i zmarznięta. Co ty w ogóle tu robisz! Chodź podwiozę cię do miasta. Nie może być nastolatki chodzące same po lesie- powiedział już do siebie. Wyjął mi szybko z samochodu koc, którym się okryłam i herbatę. Po wypiciu prawie całego termosu poczułam się cudownie, prawie jakbym piła boski nektar. Ciepło zaczęło miło rozchodzić się po moim ciele. Po chwili zdałam sobie sprawę że nie wiem kim jest mój wybawca.
-Już lepiej się czujesz dziecko?
-Tak dziękuję. A kim pan jest?
-Nazywam się Mike Sun, jestem drwalem.
-Miło mi, jestem Dolores- podałam mężczyźnie moją zmarzniętą rękę.
-Dolores, jak ty się tu znalazłaś? To okropne martwe miejsce. Nie ma tu nic ciekawego co mogło by interesować młodą damę. Jedynym zwierzęciem jakie tu mieszka to groźna puma.- puma? Zdziwiłam się, tutaj? Nie widziałam żadnej. Ach... Zapomniałam o mgle. Śmiertelnicy nie mogli zobaczyć przecież lwa w tym lesie.
Mike podwiózł mnie do miasta. Wysiadłam gdzieś na drodze do Oakland. Zastanawiając się co ze sobą pocznę, kierowałam się na wschód, ku tunelowi Caldecott. Czułam mocne przyciąganie z tamtego miejsca. Podobne przyciąganie czułam zbliżając się do obozu herosów. Ale czy to możliwe? Podeszłam bliżej. Stali tam wartownicy w rzymskich zbrojach. Tak, rzymskich. Byłam naprawdę zdziwiona. Jakim cudem ludzie ich nie widzieli. Po raz drugi tego dnia zapomniałam o mgle. Ale co kryło się dalej?
I jak? To mój pierwszy fanfik, ale nie proszę o wyrozumiałość :) . Proszę za to o szczere komentarze, jeśli są jakieś błędy ( stylistyczne itp. ) mówcie postaram się je poprawić. Będzie to dość krótka historia, max kilka rozdziałów, postaram się za niedługo sprecyzować o co mi chodzi.
