A/N To jest najprawdopodobniej najbardziej samolubna decyzja, jaką Percy mógłby podjąć, ale nie chodzi tu o decyzję lecz o chwilę. Miłego czytania:)

Księżyczka

Szczerze nie mógł wytrzymać tego jak stała nad brzegiem wpatrując się w niego. Nie mógł wytrzymać jej spojrzenia pełnego bólu. Nie mógł zostawić tej dziewczyny aby cierpiała przez kolejnego herosa, w którym się zakocha. Czuł, że to nie dawałoby mu spać przez wiele nocy.
Nie myśląc dłużej zeskoczył z tratwy i popłynął do brzegu. Zwykle po bliższym spotkaniu z wodą był suchy, ale w tej chwili był tak skupiony na kierowaniu falami i jej zdziwioną, przepełnioną bólem i szczęściem zarazem twarzą, że woda obmyła go całego.
Zobaczył jak po jej policzku spływa pojedyncza, perlista łza. Przyspieszył.
Kiedy do niej dotarł natychmiast ujął ją w ramiona i przytulił do siebie. Wtulił twarz w jej włosy, wdychając zapach kwiatów.
- Nie powinieneś. - wymamrotała łamiącym się tonem, ale wtuliła się mocniej w białą koszulkę, którą sama mu podarowała.
- Może w ten sposób opóźnimy trochę zagładę świata?
Odsunął ją lekko od siebie i spojrzał jej w oczy. Chwycił jej twarz w dłonie. Uśmiechnęła się przez łzy. Jedna pozwoliła sobie spłynąć po jej policzku. Percy wytarł ją koniuszkiem palca i pocałował w miejsce gdzie przed chwilą się znajdowała.
- Nie płacz, proszę. - zmarszczył czoło
- To łzy szczęścia, herosie.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze. Pocałował ją nie mogąc dłużej wytrzymać. Po chwili odsunęli się od siebie. Patrzyli sobie prosto w oczy i uśmiechali się promiennie.
Ręka syna Pana Mórz powędrowała do kieszeni. Wyjął stamtąd księżyczkę.
- Chciałbym zasadzić dla ciebie ogród na Manhattanie, ale nie jestem w stanie. - Przez chwilę długo nad czymś myślał, marszcząc czoło. - Zasadzimy ją tutaj.
Jej oczy zabłysły.
Chwycił jej rękę i skierowali się do jaskini całując i śmiejąc się co chwilę.
Byli szczęśliwi. Nieśmiertelni, razem uwięzieni na Ogygii.