Historia otwarcie przyznała, że chciała zabić Erena. Mikasa nie mogła jej tego wybaczyć.
Już podczas bitwy o odbicie szatyna, zdystansowała się co do młodej Reiss, której stanięcie po konkretnej stronie sporu nie było całkowicie klarowne. Nie, kiedy własnym ciałem broniła sprzymierzoną z Reinerem i Bertholdtem Ymir, gotowa przyjąć na siebie ostrza. Wahała się dla ludzi chcących uprowadzić Erena. Nie zamierzała tolerować takich rzeczy – siedziała jednak cicho, zważywszy na obrót spraw i ważniejsze priorytety (choćby kontuzja kaprala Levia).
Jednak po odbiciu obojga z rąk ojca Historii, poznając punkt widzenia blondynki, nie potrafiła pohamować emocji. Dlatego też pragnęła rozlewu krwi za każdym razem, gdy widziała jej interakcje z Jaegerem, gdy słyszała ich wspólne rozmowy. Kiedy wychwalał osobę chcącą go zabić, dokonać czegoś niedopuszczalnego. Mikasie tężały wszystkie mięśnie; miała ochotę oderwać prawowitej królowej głowę od korpusu, ale wiedziała, że konsekwencje tego czynu byłyby zbyt wysokie. Mimo to nie potrafiła stłumić pulsującej pod skórą frustracji na integracje swojej jedynej rodziny z wrogiem, kimś niebezpiecznym, komu nie można ufać.
Armin szybko zauważył.
Nim jeszcze zaczęła się ekspedycja odzyskania Muru Maria, podczas dokarmiania dzieci z podziemnego miasta pod terytorium Siny, złapał ramię przyjaciółki przy jednej ze stodół wsi, w której przebywali. Słońce powoli uciekało za horyzont, a porywisty wiatr mierzwił wszystkim fryzury i miótł ubrania. Wysoka trawa łaskotała odkryte łydki; ciepłe promienie finalnie ogrzewały twarze oraz dłonie, nim znikały na dobre.
W ich blasku jasne, niebieskie oczy Armina błyszczały bardziej niż zwykle. Mikasa od razu wychwyciła delikatną, pieszczotliwą nutę, dzieloną tylko z nią i Erenem. Zdawało się, że nie musiał mówić ani słowa, by zrozumiała przekaz. Stojąc sam na sam, oblani ostatkami dziennego blasku, odprężali muskuły w długim, nierozerwalnym spojrzeniu pełnym dialogu.
Arlert zawsze wiedział, co zrobić, choć czasem potrzebował więcej czasu na obmyślenie planu – w takich sytuacjach jednak działał instynktownie, popychany nie wiedzą, a sercem. Ackerman natomiast zawsze odpowiadała posłusznym skinieniem głowy, rozmiękczonym wzrokiem i delikatnym, czułym uśmiechem, którym obdarzała wyłącznie ich dwóch.
Dłonie Armina miały w sobie precyzyjne, troskliwe tchnienie; jego obecność za każdym razem działała na Mikasę jak najmocniejsze zioła.
I nigdy nie żałowała podjętych dzięki niemu decyzji.
