- To powiesz nam wreszcie, o co chodzi?
Zapytana dziewczyna odwróciła się do towarzyszek, nie przestając prowadzić ich jakąś ciemną klatką schodową w dół. W jej szaroniebieskich oczach zabłyszczało zadowolenie.
- Mówiłam, że to tajemnica. – odpowiedziała w końcu, kładąc palec na ustach i mrugając do blondynki w okularach, która zadała pytanie. Cała grupka westchnęła. Nie było sensu wyciskać z Ameryki, owej właścicielki niebieskawych oczu, jakichkolwiek informacji o celu ich zgromadzenia. Kiedy już coś sobie postanowiła, nie było odwrotu, co w tym w przypadku oznaczało pójście z nią w jakieś tajemnicze miejsce w niewiadomym celu. Kobiety mogły mieć jedynie nadzieję, że nie stanie się nic przekraczającego, i tak już zawyżoną, normę dziwności. W końcu, bycie krajem niesie ze sobą różne niespodzianki, prawda?
Wszystkie uczestniczki wycieczki dobrze o tym wiedziały. Znały też Amerykę, co w zasadzie oznaczało, że może wydarzyć się wszystko. W końcu schody skończyły się, a ich oczom ukazało się spore pomieszczenie z betonową podłogą i bez okien. Jedynym źródłem światła były wiszące na suficie jarzeniówki. Dookoła walały się rozmaite części maszyn, urządzeń elektronicznych, różne skrawki metali i narzędzia. Kobiety przestały zwracać uwagę na Amerykę, która zniknęła gdzieś razem z Kanadą, swoją młodszą siostrą.
- Tu jest prawie jak w garażu Japonii… - odezwała się Włochy Północne. W jej bursztynowych oczach malował się zachwyt.
- Tylko nie tak czysto. – skwitowała Niemcy, widząc mnóstwo kurzowych kotów kręcących się to tu, to tam. Włochy natychmiast kichnęła.
- Chusteczkę? – jak spod ziemi wyrosła Francja, ciepło uśmiechając się do dziewczyny.
- Bella, nie bierz nic od tej Żaby! Licho wie, co ona wcześniej robiła z tą chusteczką! - zerwała się Włochy Południowe, siostra Belli, natychmiast odciągając ją od lekko zdziwionej Marianne. Ta tylko wstrząsnęła ramionami i schowała bladoróżowy materiał z powrotem do kieszeni żakietu.
- Złotko, nie możesz być taka niemiła dla Siostrzyczki Francji. – przypomniała Hiszpania, z nutką wyrzutu w głosie, grożąc Włoszce palcem.
- A tobie co do tego, głupia paello? – wrzasnęła brunetka, wciąż trzymając młodszą siostrę w bezpiecznej odległości, gotowa do zaatakowania każdego, kto przekroczy jej przestrzeń osobistą.
- No już, już, skarbie. Nie wściekaj się tak. – Latynoska kompletnie zignorowała postawę Chiary i podeszła do niej. – Jeszcze ci zmarszczki wyskoczą. – dodała, patrząc rozmówczyni prosto w oczy.
- Isabel, ty durna..! – Włoszka zamachnęła się, ale Hiszpania uniknęła ciosu w policzek, nie przestając się uśmiechać. Przywykła do nastrojów koleżanki, chociaż nigdy nie wiedziała, z jakiego powodu się złości.
- Włochy-san, Hiszpania-san, proszę, nie bijcie się! – wyszeptała Japonia, przyglądając się ze strachem całej sytuacji.
- To nic, Japonio, Chiara zawsze jest taka żywiołowa. – uspokajała Chiny, zbytnio zmiękczając większość wyrazów, jak to miała w zwyczaju.
- Jeśli tak uważasz, Chiny-san. – odpowiedziała Japonia, patrząc z dezaprobatą na dłoń położoną przez Chun Yan na swoim ramieniu.
- Jak to nie mogę tego wziąć? – krzyknęła nagle Polska, zwracając na siebie i Litwę wszystkie spojrzenia.
- Przecież to należy do pani Ameryki! – uświadomiła ją Kantrime, wskazując na trzymane przez Jadwigę kable.
- O, plebs znowu kradnie! – Prusy nie mogła nie wykorzystać okazji do nawtykania Polsce. Podeszła do dziewcząt i wyrwała Jadwidze z rąk jeden kabel.
- A szlachta wciąż pasożytuje na młodszej siostrze. – odgryzła się blondynka, zabierając kabel z powrotem.
- Tak, ale przynajmniej nie musi zasuwać jak jakiś chłop małorolny. – skontrowała Julchen, odbierając blondynce przedmiot.
- Ale dzięki temu zasuwaniu nie ma takich opon na brzuchu, jak jakiś pseudo-szlachcic! – krzyknęła Jadwiga, powtarzając rytuał.
- Chwila, tylko ja mogę jeździć po Elce! – sprzeciwiła się Julia, wskazując na Austrię. Brunetka tylko nadęła się i odeszła jak najdalej od albinoski. Postanowiła pokonwersować z Anglią, jedyną osobą, która choć trochę przypominała damę w tym towarzystwie. Wspomniana Rose Kirkland była średniego wzrostu dziewczyną o inteligentnych, zielonych oczach, schowanymi za szkłami okularów. To ona najbardziej męczyła Amerykę o wyjawienie celu ich zebrania, jednakże nic nie wskórała. Teraz stała mocno zniecierpliwiona gdzieś z boku, za wszelką cenę starając się ignorować wrzaskliwe otoczenie. „Gdzie, do jasnej cholery, poszła Jennifer?" – huczało jej w głowie, gdy zagadnęła ją Eleonora.
- Jak ci się wiedzie, Anglio?
Blondynka lekko podskoczyła, wyrwana z rozmyślań. Spojrzała nieobecnym wzrokiem na Austriaczkę, po czym szybko zorientowała się w sytuacji i uśmiechnęła delikatnie.
- Całkiem dobrze, dziękuję. – odpowiedziała w końcu, domyślając się zadanego pytania. Rozmowy z Austrią zazwyczaj przebiegały w podobny sposób. Teraz nadeszła jej kolej na jakiś zwrot grzecznościowy, jednakże Rosja przerwała tę rozmowę.
- Towarzyszko Ameryko i Kanado, gdzie się podziewałyście? – powiedziała głośno, zwracając tym samym uwagę na powrót sióstr.
- Musiałyśmy wszystko przygotować. – wyjaśniła Ameryka, uśmiechając się szeroko.
- Ale powiedzcie nam wreszcie, o co wam chodzi! – krzyknęła Anglia. Niby mówiła w imieniu ogółu, chociaż w rzeczywistości to ona była najbardziej zaciekawiona celem ich zgromadzenia.
- Wszystko w swoim czasie. – uciszyła ją Jennifer. Utrzymywanie tego napięcia, jakie zapanowało w całej grupce, sprawiało jej niebywałą przyjemność. Chciałaby już zobaczyć ich miny, gdy o wszystkim się dowiedzą!
Kanadzie nie udzieliło się podniecenie siostry. Bez przerwy powtarzała jej, że należało TO wytłumaczyć już na samym początku i nie robić z TEGO jakiejś ogromnej tajemnicy, ale Ameryka była nieubłagana. „Uparła się, jak zwykle." – powtarzała sobie Marguerite i robiła dobrą minę do złej gry. Swoje niezadowolenie mogła wyrażać jedynie poprzez wzdychanie od czasu do czasu. Ale to wszystko miało się zaraz zakończyć.
- Chodźcie z nami. – oświadczyła w końcu i wykonała gest ręką potwierdzający jej słowa. Drugą ręką trzymała Kumako, swojego białego niedźwiadka.
Grupka ruszyła za siostrami, które zaprowadziły je do kolejnego pomieszczenia, połączonego z poprzednim długim, ciemnym korytarzem, do którego wejście zasłaniała równie ciemna zasłona. Niezbyt oryginalne zabezpieczenie jak na Amerykę. Drugi pokój okazał się być mniejszym i, ku uciesze Moniki, lepiej wysprzątanym. Lecz zanim dziewczęta zdążyły przyjrzeć się pomieszczeniu dokładniej, Ameryka i Kanada zwróciły ich uwagę na małe podwyższenie na końcu pokoju. A właściwie na to, co na nim stało, lecz na razie pozostawało przykryte przez ogromną, szarą płachtę. Kolejny pomysł Jennifer.
- Pewnie zastanawiacie się, dlaczego ja i Meg was tu zaprosiłyśmy. – zaczęła w końcu Amerykanka, stając razem z siostrą na platformie.
- Ciekawe, jak na to wpadłaś… - skomentowała Rose, patrząc zirytowana gdzieś na bok. Jennifer tylko uśmiechnęła się szerzej i kontynuowała:
- Całkiem niedawno amerykańscy naukowcy po raz kolejny udowodnili swój geniusz, tworząc to, co zaraz zobaczycie. Znaczy… Przy pomocy kanadyjskich naukowców, oczywiście. – dziewczyna zreflektowała się, gdy zobaczyła pełne wyrzutu spojrzenie Kanady.
- W wyniku długoletnich badań, prób i błędów, powodzeń i niepowodzeń, pomysłów i ich braku…
- Streszczaj się! – szepnęła Marguerite, ponownie przerywając siostrze przemówienie. Ameryka spojrzała na nią niepewnie i odpowiedziała, również szeptem:
- Mówiłam, żebyś mi to spisała na jakiejś kartce! Ale skoro nie chciałaś, to mi chociaż teraz nie przerywaj, OK?
Kanada mocniej zacisnęła ręce na Kumako i naburmuszyła się lekko, ale postanowiła już się nie wtrącać. Byleby tylko Ameryka się streszczała.
- Więc, przechodząc wreszcie do rzeczy, – ciągnęła Jennifer, przesyłając siostrze znaczące spojrzenie – chciałyśmy wam dzisiaj zaprezentować wynik tych mozolnych badań!
Przez salę przeszedł szmer podniecenia. Właśnie taki efekt Ameryka chciała osiągnąć! Zupełnie jak w tych wszystkich filmach o super odkryciach i różnych ewenementach! Poszerzyła swój uśmiech na tę myśl, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe. Określenie „Uśmiech od ucha do ucha" byłoby tu jak najzupełniej na miejscu.
Teraz przed siostrami stał najważniejszy punkt programu – prezentacja. Stanęły więc po przeciwległych stronach TEGO i chwyciły za końce płachty. Na trzy-cztery zrzuciły materiał, który niefortunnie spadł na grupkę stojącą przed platformą. Zawrzała ostra walka o dostęp do tlenu. Po chwili pisków, wrzasków i jęków dziewczętom udało się wydostać spod płachty. Wtedy zobaczyły TO.
- Drogie panie, mam zaszczyt przedstawić wam pierwszą w Ameryce Północnej i na świecie Machinę Czasu! – oświadczyła Ameryka, teatralnym gestem wskazując na sporych rozmiarów urządzenie. W skład maszyny wchodziły dwa stanowiska, połączone ze sobą różnej grubości kablami i sznurami. Pierwszym z nich był duży komputer, który pełnił funkcję pulpitu sterowania. Za jego pomocą wprowadzało się dane dotyczące czasu i miejsca przeniesienia. Natomiast na drugie stanowisko składała się dwie oszklone tuby. We wnętrzu pierwszej znajdowało się coś na kształt framugi pozbawionej drzwi, co za pewne miało służyć za przejście. Druga z kolei wyglądała na pustą, jednakże po dłuższej chwili dało się zauważyć skręconą igłę przyczepioną do jej sufitu, a także jakieś mechanizmy na podłodze. Za jej pomocą można było wrócić do współczesności. Wszystko wydawało się być wyciągnięte z przeciętnego amerykańskiego filmu typu science-fiction. Jednakże kuloodporne szkło nie było plastikiem, a komputer nie został zbudowany z kartonów i nakrętek po napojach. Wszystko było najprawdziwszą prawdziwością.
Zgromadzenie zamilkło i w ciszy analizowało to, co usłyszało i zobaczyło. Machina Czasu? Prawdziwa Machina Czasu?
- A ja mam pytanie! – krzyknęła nagle Włochy Północne, zakłócając ciszę. – Mogę?
- Możesz, możesz. Wal śmiało. – odpowiedziała jej Jennifer, promieniując dumą na wszystkie strony.
- Czy ta maszyna działa? – spytała w końcu Bella. Cisza zrobiła się jeszcze większa niż poprzednio. Spojrzenia pełne napięcia utkwiły w Ameryce.
- Ależ oczywiście! – zapewniła dziewczyna. Poprawiła kurtkę, próbując dodać swoim słowom więcej powagi i kontynuowała:
- Naukowcy wykonali już kilka prób, wysyłając na drugą stronę gryzonie.
- Na drugą stronę..? – przeraziła się Japonia i zbladła.
- Jenny chodziło o drugą stronę maszyny. – wytłumaczyła Kanada, uspokajając Azjatkę. – Musisz lepiej dobierać słowa. – tu zwróciła się do siostry.
- Wybacz, Japonio. – przeprosiła dziewczyna. – Tak, czy siak, – Ameryce wrócił wigor – Maszyna jest w pełni bezpieczna! I działa! Szczurki wróciły w nienaruszonym stanie. Były tylko trochę poobijane.
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że teraz możemy tak seryjnie cofnąć się w czasie? – zainteresowała się Polska. Miała ochotę jeszcze raz zobaczyć Grunwald, tym razem jako niewinny obserwator schowany w jakiś krzakach. Może Licia też da się namówić?
- Właśnie chciałam wam zaproponować małą wycieczkę… - wydusiła z siebie Jennifer. Cisza zapadła po raz kolejny.
- Więc po to nas tu spraszałaś! – wybuchła Anglia, wskazując oskarżycielsko na swoją wychowankę. – Chcesz nas wykorzystać jak jakieś szczury laboratoryjne, tak? Ja ci nie pozwolę! – gdy blondynka zaczęła się miotać, stojące obok Francja i Hiszpania przytrzymały ją, żeby czasem nie rzuciła się i nie rozszarpały kogoś lub czegoś.
- W zasadzie, to może to tak wyglądać… - Ameryka analizowała słowa koleżanki, zupełnie ignorując jej wojownicze nastawienie. – Ale ja po prostu chcę to wypróbować! – oświadczyła w końcu i spojrzała na Rose. – A ty nie chciałabyś wrócić do niektórych wydarzeń?
Okularnica uspokoiła się i pomyślała przez chwilę. Było wiele takich momentów, które bardzo pragnęła zobaczyć jeszcze raz. Wyszarpnęła się Francji i Hiszpanii, po czym skrzyżowała ręce i westchnęła:
- Niech już będzie…
Ameryka rozpromieniła się. Przełamała opór Anglii, więc teraz wszystko powinno pójść gładko.
- No, to która idzie ze mną?
Po dłuższej naradzie dziewczęta podzieliły się na dwie grupy . Pierwsza, w której skład wchodziły Ameryka, Anglia, Francja, siostry Vargas, Hiszpania, Prusy i Austria, przenosiła się w czasie. Natomiast pozostałe kraje miały czuwać nad powodzeniem akcji.
- Cofacie się tylko o kilka tygodni, żeby zbytnio nie namieszać w historii. – oświadczyła Kanada, siadając przed pulpitem i wstukując ustawienia. Posłała przy tym Prusom ganiące spojrzenie. Cóż, Julchen chciała cofnąć się ponad 1000 lat wstecz i dopilnować, żeby Austria nigdy się nie narodziła. Ale to mogłoby mieć potworny wpływ na współczesność. A z resztą, kto wie? Może wyszło by to wszystkim na dobre? Mimo wszystko, Marguerite była bardzo daleka od sprawdzenia tego.
Pierwsza grupa weszła do kapsuły. Wcześniej ustalono, że zostaną sprowadzone z powrotem po upływie ok. 30 minut, żeby nie miały okazji zbytnio namieszać, mimo wszystko. Ameryka i Kanada udzieliły wszystkim jeszcze ostatnich porad, po czym Marguerite uruchomiła maszynę. Dziewczęta z grupy pilnującej nałożyły gogle, żeby ustrzec się przed potwornie jasnym światłem, które pojawiło się w 'przejściu'. Natomiast grupa doświadczalna mogła jedynie zasłonić oczy. Po chwili blask ustał. Na jego miejscu pojawiła się jakaś nieprzezroczysta, falująca warstwa, powiedzmy, powietrza? Dziewczęta wpatrywały się w nią przez moment, po czym Ameryka oświadczyła:
- Idziemy! – i wskazała na dziwną materię swoim nieodłącznym kijem baseballowym, który wyciągnęła niedawno nie wiadomo skąd. Podróżniczki w czasie powoli ruszyły, żeby za chwilę wszystkie zniknąć po drugiej stronie.
Dzisiejsza Konferencja Światowa zdecydowanie nie należała do udanych. Wszyscy byli jacyś podenerwowani i nie mogli się na niczym skupić. Pewnie wciąż mieli w pamięci te dziwne zdarzenia sprzed kilku dni, kiedy to nagle, nie wiadomo jakim sposobem, na samym środku gigantycznego stołu, wokół którego zazwyczaj siedzieli, pojawił się biały szczur laboratoryjny. Większość krajów zaczęła panikować i/lub chować się pod stół, ewentualnie wycofywać się pod ściany. Dopiero kiedy Grecji udało się w końcu złapać gryzonia, ten nagle wyparował, zapewniając biednemu mężczyźnie porządne kopnięcie prądu. Gdy Heraklesa odwieziono do szpitala, wznowiono zebranie. Jednakże tym razem szczurek sprowadził kolegów i wylądował bezpośrednio na kolanach Monako, która natychmiast zrzuciła gryzonie na ziemię. Szczury nie musiały długo czekać i rozbiegły się po pokoju. Tym razem zapanowała większa panika, także wszystkie kraje wylądowały na stole lub krzesłach, a co sprawniejsi wisieli na żyrandolu. Nikt nie chciał zostać potraktowany elektrycznością. Po upływie około godziny, kiedy wszyscy byli już zmęczeni, zwierzątka wreszcie zniknęły. Lecz Konferencji nie dało się już uratować, więc wszyscy wrócili do domów.
Dzisiaj postanowiono nadrobić zaległości, lecz niezbyt to wychodziło. Część zebranych błądziła myślami zupełnie gdzieś indziej, patrząc niezbyt przytomnym wzrokiem na przypadkowe obiekty znajdujące się w sali, inni uporczywie wpatrywali się w okno bądź w sufit, a najmniej liczna grupka próbowała skupić się na Niemcach, który był w trakcie przemowy o usprawnieniu gospodarki. Nagle rozległ się huk, a pod sufitem rozbłysnęło bardzo jasne światło.
- PADNIJ! – krzyknął ktoś, po czym wszyscy znaleźli się pod stołem lub własnymi krzesłami. Nie okazało się to jednak dobrym pomysłem, gdyż nieoczekiwanie na stół upadło z piskiem coś ciężkiego, w skutek czego drewno nie wytrzymało i załamało się. Dzięki feralnemu schowaniu się w miejscu zapadnięcia, Polska został przygnieciony przez Niezidentyfikowany Obiekt Spadający (NOS). Poczuł ucisk i potworny ból w okolicach pleców. Na szczęście (albo i nie), cokolwiek na niego spadło, szybko podniosło się. Mimo wszystko, Feliks postanowił postąpić strategicznie i udawać martwego. Jednak nie dało mu to zbyt wiele, bo już po chwili ktoś podniósł go za kołnierz i wrzasnął prosto do ucha:
- Jadzia, ty mendo społeczna, jak się tu wepchnęłaś?
Chłopak podniósł powieki i zobaczył parę ciemnoróżowych oczu, świdrujących go typowo perfidnym, pruskim spojrzeniem. Tylko… Kiedy Gilbert zdążył zapuścić włosy?
