Więc tak. To mój pierwszy fick, i długo zbierałam się do napisania go. Jest krótko (na razie) ale nie chciałam tego sztucznie wyciągać. Potem rozdziały będą się wydłużać, tylko muszę nabrać wprawy c; Jestem otwarta na wszelkie propozycje 'ulepszeń' i popraw gramatyki. Zdaję sobie też sprawę, że moja ortografia jest taka sobie. Więc bez hejtuf pliz ;-; Na razie ostrzeżeń nie ma, no może czasami jakieś wulgaryzmy. Resztę będę dopisywała przed rozdziałami c; Dobra, ja już nie przedłużam i zapraszam na rozdział (a właściwie prolog ;3)


Zwykły, szary dzień w zwykłym, szarym mieście. Zwykła, szara dziewczyna i zwykły, szary chłopak. Spotykają się w zwykłym, szarym parku. Rozmawiają o zwykłych, szarych sprawach. Ubrani są w zwykłe, szare, trochę za duże ubrania. Mają szarą skórę i nawet ich włosy już dawno straciły zdrowy połysk. Tylko oczy wyróżniają ich z tłumu. Szmaragdowozielone i fiołkowe.

Nic o sobie nie wiedzą. Tylko zwykłe, szare fakty. Ona nazywa się Natalie on Harry. On mieszka pod numerem 4 ona 8. Oboje uczyli się w internatach. Oboje nie mają rodziny.* Oboje są pewni, że ich spotkanie nie zdarzyło się przez przypadek. Oboje wierzą w magię. Oboje nigdy nie powiedzieli tego głośno. Oboje myślą, że to drugie jest całkowicie zwyczajne. Oboje się mylą.

Rozstają się. W oczach gasną wesołe błyski, które zawsze towarzyszą im podczas rozmowy. Czują, że nikt nie powinien widzieć ich razem. Wchodzą do domów. Ich powitanie wygląda tak samo. „Co znowu tak długo?! I gdzie są jajka?!" Oboje kończą z wielkim siniakiem na policzku. Oboje dziękują za to Merlinowi. Oboje zostają oddelegowani do pokoi. Oboje nie jedzą dziś kolacji. Oboje przyzwyczajeni są do takiego traktowania. Oboje piszą teraz list do przyjaciółki. Oboje boją się go wysłać. Oboje tego nie zrobili po stwierdzili, że widzą się jutro w pociągu. Oboje zasnęli wiedząc, że jutro będzie lepiej.


*Syriusza nie traktuję jako 'rodziny'. Chociaż Harry tak uważał.c;