Jechałem sobie spokojnie radiowozem do domu, zmęczony, wkurwiony i jeszcze do kibla mi się chciało. Niestety nawet ktoś taki jak ja, nie jest w stanie zapanować nad ludzką fizjologią, więc zatrzymałem się na stacji benzynowej w celach już chyba jasnych. Po tym jak się odlałem, poszedłem kupić sobie kawkę i coś na ząb, w domu pusto, godzina późna, chujnia i mrok.
Prawie wybiegłem z budynku, bo sprzedawczyni tak się na mnie patrzyła, że myślałem już, że mnie zgwałci. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko dobrym gwałtom, o ile gwałci mnie cycata paniusia, a nie taki lachon jak ten tutaj. Ble ble. Już otworzyłem drzwi samochodu, gdy usłyszałem znienacka odgłosy bójki.
- No kurwa no nie - jęknąłem. - No żeby po robocie...
Co prawda mogłem wsiąść do auta i odjechać, ale moje dobre serce nie wytrzymałoby potem tych strasznych wyrzutów sumienia. No dobra.
Ciekawy byłem.
Poprawiłem koszulę i poszedłem w stronę, z której dobiegały głosy. Zaczaiłem się za rogiem budynku i wyjrzałem subtelnie. Jestem jak pierdolony Bond, a nawet lepiej, Bond ninja. Ej kurna zajebisty pomysł, trza było zostać reżyserem, a nie gliną. Lepiej bym na tym wyszedł.
Nie udało mi się powstrzymać jęku rozczarowania, gdy okazało się, że to w sumie nie bójka, tylko dwóch przerośniętych chłopaków okładało leżący na ziemi kłębek, który był prawdopodobnie także chłopakiem. Po chwili jednak rozczarowanie ustąpiło politowaniu, strasznie nie lubię, kiedy silniejsi biją słabszych i to jeszcze w grupie. No jaka to jest przyjemność, pokonać kogoś, kto nie tylko się z tobą nie równa, ale przepaść między wami jest głęboka jak jakiś jebany kanion colca czy coś. Wiem coś o tym.
Wyskoczyłem zza rogu wyciągając broń, żeby nastraszyć gówniarzy.
- Ej wy tam! Odsuńcie się - krzyknąłem. Kiedy tylko mnie zobaczyli, zaczęli spierdalać że aż dym po nich został.
Podbiegłem to leżącego na ziemi nieszczęśnika, z którym było chyba gorzej niż myślałem. Leżał na boku, twarzą do podłogi, cały dygotał, a wokół było dość sporo krwi. Kurwa. Delikatnie odwróciłem chłopaka, żeby móc obejrzeć jego twarz. Kurwa po raz drugi, miał na czole dość spore rozcięcie, które obficie krwawiło. Chyba się przestraszył tego, że go dotknąłem, bo zaczął jeszcze bardziej się trząść.
- Hej, spokojnie - powiedziałem. - Już w porządku, oni nie wrócą. A my jedziemy do szpitala. Dasz radę wstać? - spytałem, po czym popatrzyłem mu w oczy. Dziwny kolor miały, taki złoty. I jeszcze coś mi w nich nie pasowało. Były kocie. Ah te modowe zapędy dzisiejszej młodzieży, pomyślałem sobie.
- T- tak, chyba tak - odparł słabo chłopak. Podniósł się nieco, stękając przy tym, a ja zauważyłem, że na głowie ma złote kocie uszka, w kolorze włosów. I już wszystko jasne, pewnie ci dwaj to jakieś nietolerancyjne cymbały, zobaczyły przebranego chłopaka, z uszkami i obróżką, którą zauważyłem dopiero teraz, i postanowili mu dać nauczkę. No cóż, ludzi nie zmienisz.
Chociaż zawsze szło by ich ubić.
