- Hej, Kise, słuchaj - zacząłem niepewnie, pocierając ręką potylicę. - Mam sprawę.
- Sprawę? Do mnie, Kagamicchi? Zamieniam się w słuch - odparł blondyn uśmiechając się szeroko. Ręce miał założone na piersi, raz po raz zaciągał się z cienkiego papierosa.
- A tak w ogóle od kiedy ty palisz, Kise? - spytałem, zdziwiony.
- Tak w sumie to nie palę, tylko okazyjnie. Praca modela wbrew pozorom jest stresująca, tak samo jak związek z tym idiotą z kompleksem Boga. Jednak przez koszykówkę nie mogę sobie na to za bardzo pozwalać, Yukiocchi już robił mi o to wąty.
- Yukio?
- Kasamatsu w sensie. No ale wracając do Ciebie, co to za sprawa?
- Trochę wstyd tak o tym mówić, ale nie mam chyba wyjścia. A z Tobą będzie jakoś najłatwiej.
- Wstyd? O Boże, Kagamicchi, co jest?
- Co mam zrobić żeby zdobyć serce Kuroko? - wyrzuciłem z siebie, cały czerwony. Kise aż zakrztusił się dymem. Zaczął kasłać, a ja zaczerwieniłem się jeszcze bardziej.
- Poważnie? - spytał, patrząc na mnie z niedowierzeniem. - Przychodzisz do mnie po poradę miłosną?
- To dla mnie nie jest łatwe, okej? Po prostu nie wiem co mam zrobić...
- Ale on Ci się podoba, tak?
- Tak - odburknąłem.
- A kochasz go? - zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie. Moje policzki przybrały kolor włosów.
- Tak - mruknąłem.
- A to inaczej nam przedstawia sprawę, Kagamicchi! - blondyn cały się rozpromienił. - Oczywiście że Ci pomogę, z przyjemnością! Zrobię wszystko abyś zdobył serce Kurokocchiego!
- Coooo? - dobiegł nas jakże irytujący głos z holu. Po chwili dane mi było zobaczyć ciemnego typka z wrednym uśmieszkiem. - Lecisz na Tetsu, dwubrwisty? - roześmiał się. Już miałem mu odszczeknąć, gdy stanowczy głos Kise mnie ubiegł.
- Spierdalaj - powiedział, nie patrząc się w ogóle na niego. Aomine wyglądał jakby go ktoś uderzył.
- Dalej jesteś zły, Ryouta? - spytał niebieskowłosy, znacznie innym tonem, spoglądając na blondyna. Zamurowało mnie. W oczach Aomine było teraz takie coś... Nawet nie wiem jak to opisać. Bezgraniczne uczucie. Skrucha. Nie sądziłem, że on potrafi coś takiego. Słyszałem od Tetsu, że oni są razem na poważnie, ale żeby aż tak? Nie ukrywając, trochę się wystraszyłem. Czy ja jestem do tego zdolny?
- Tak kurwa, dalej jestem zły. I trzeba czegoś więcej niż twojego pierdolonego przepraszam, Aomine, żebym przestał. Tak więc wymyśl coś lepszego, a na razie zejdź mi z oczu.
O jeez, nazwał go bez końcówki cchi, czyli serio jest coś nie tak. Ciekawe co się stało.
- Albo nie, wiesz, ja zejdę - burknął, spoglądając na telefon. - Mam jeszcze dzisiaj jakieś rozmowy z menadżerem, muszę lecieć. Do zobaczenia Kagamicchi, spróbuję się czegoś dowiedzieć i od razu dam ci znać! Miłego dnia! - pomachał mi i wybiegł. Spojrzałem na Aomine, który wyglądał jakby go serce bolało. Nie spodziewałem się tego, że on ma w ogóle serce.
- I co jest, Ahomine, doigrałeś się co? - rzuciłem mu zaczepnie. Ku mojemu zdziwieniu, on nie tylko nie odgryzł się, ale opadł na kanapę i ukrył twarz w dłoniach. - Aomine?
- Tak, doigrałem się, ponabijaj się ze mnie, śmiało - warknął.
- Co się stało, dupku? - spytałem. - Widzę, że to coś poważnego.
- Zdradziłem go jego zdaniem - mruknął.
- Coooo? - krzyknąłem. Że jak?
- No bo - zaczął. - Byliśmy na imprezie, jakiejś z jego modelowego świata. Zatargał mnie ze sobą - westchnął. - Nie chciałem tam iść, no ale dla niego wszystko. No i od razu na wejściu dostaliśmy drinka i wszystko i nagle on mi gdzieś zniknął. Zauważyłem go dopiero po chwili, jak rozmawiał z jakimiś nadzianymi frajerami. Więc postanowiłem klapnąć gdzieś sobie i poczekać, znalazłem wolną kanapę i się rozwaliłem na niej. Siedzę sobie, a tu przychodzi jakaś niunia i się pyta, czy może się przysiąść. To mówię, że luz. Potem taka gadka szmatka i zanim się obejrzałem zaczęła mnie całować.
- A ty nie zaprotestowałeś? - spytałem.
- Ta, tak jakoś wyszło. Bo wiesz, dla mnie takie całowanie się z kimś kogo nie znam nic nie znaczy, tak samo jak miłość i seks to dwie różne rzeczy, które mogą się łączyć, ale nie muszą. No i całujemy się, ona na mnie prawie siedzi, już ją chciałem zepchnąć, serio, bo posuwała się za daleko. A tu nagle Ryouta podszedł i nas zobaczył - westchnął, przejeżdżając ręką po włosach. - Nie wiem co mam teraz zrobić.
- Spróbuję Ci pomóc, Kise mnie lubi, więc wstawię sie za ciebie u niego - powiedziałem, sam nawet nie wiem czemu, ale chciałem pomóc temu idiocie. Może dlatego, że widziałem, że jego uczucia są szczere? Kto wie.
- Naprawdę? Jezu, dzięki. Żeby nie mieć długu ja pogadam o tobie z Tetsu, hm? I wten sposób pomożemy sobie nawzajem, stoi? - spytał.
- Stoi.
