-Spadłeś ze schodów, Kagami-kun? Jak zawsze niezdarny… - westchnął Kuroko.

W normalnych okolicznościach Taiga nie puściłby tej zaczepki mimo uszu. Wpakowałby niebieskowłosemu łokieć pod żebra albo powiedziałby dobitnie, co o nim myśli. Niestety, to nie były normalne okoliczności.

Chłopak leżał w szpitalu, nieprzytomny. Uderzył tyłem głowy w stopień we własnym domu. Nie wiadomo, ile czasu spędził na podłodze. Dopiero rano Kuroko znalazł go, kiedy zaszedł do niego przed szkołą. Zadzwonił na pogotowie, a następnie do Hyuugi. Drużyna obiecała zwolnić się z zajęć jak najszybciej i przyjechać. Tymczasem były członek Pokolenia Cudów stał nad łóżkiem obandażowanego kolegi. Lekarze twierdzili, że mimo wszystko nic mu nie jest i powinien się niebawem obudzić. Ich zapewnienia nie przegnały jednak niepokoju chłopaka. Widział przed sobą nie walecznego, roześmianego tygrysa, ale bladą, słabą płotkę podpiętą do pikającej aparatury.

- Obudził się!

- Słyszycie?

- Otworzył oczy!

- Kagami, jak się czujesz?

- Powiedz coś! - Trzeciego dnia po fatalnym wypadku na sali rozległy się krzyki.

- K- Kim wy jesteście? - powiedział słabo Taiga, tym samym uciszając całe towarzystwo.

- My? Nie pamiętasz nas? Kagami! Ja jestem Hyuuga, kapitan drużyny koszykówki naszego liceum. To jest Riko, nasza trenerka. Przypomniałeś sobie?

- Nie...

- Niech ktoś pobiegnie po lekarza! On stracił pamięć!


- Och, Kuroko, jesteś. Posłuchaj, Kagami obudził się, ale nas nie pamięta. Był tu doktor i powiedział...

- Wiem, co powiedział. Byłem tu. - przerwał mu.

- Więc... może z nim porozmawiasz?

- Z lekarzem?

- Nie, z Kagamim!

Chłopcy zbliżyli się do łóżka szpitalnego. Rozbudzony poszkodowany siedział na łóżku, podparty poduszkami. Rozglądał się ciekawie, słuchając niespójnych faktów wykrzykiwanych przez kolegów, którzy mieli nadzieję, że powiedzą coś, co przywoła jego wspomnienia. Jednak z jego twarzy można było łatwo wyczytać, że nie ma pojęcia, o czym mówią.

- Kagami-kun? - zaczął Kuroko.

- Skąd ty się tu wziąłeś? Kim on jest? - zapytał Aidę, którą z nieznanych powodów obdarzył największym zaufaniem.

- On jest twoim współzawodnikiem. Tworzyliś... tworzycie wspaniały duet, a także byliście... jesteście najlepszymi przyjaciółmi. - Dziewczyna nie mogła przestać mówić w czasie przeszłym, a jednocześnie czuła, jakby stwierdzała, że coś się skończyło.

Ku zdziwieniu wszystkich, Taiga wybuchnął głośnym śmiechem.

- To chuchro w drużynie koszykówki? Jak to możliwe? Poza tym, mówiłaś, że jestem jednym z najlepszych zawodników, więc czemu gra ze mną taki wymoczek?

Na twarzy niebieskowłosego pierwszy raz wymalował się taki szok. Nie wiedział, co powiedzieć, więc po prostu patrzył swoim smutnym wzrokiem. Poczuł się naprawdę zraniony.


- Kuroko, jest sprawa.

- Hmm?

- Chodzi o to, że… Jego rodzice martwią się o niego, ale nie mają możliwości przyjechać. A zgodzisz się chyba, że chłopak z amnezją nie powinien mieszkać sam. Czy… mógłbyś go na jakiś czas wziąć do siebie?

- Moje mieszkanie jest małe, a moi rodzice zabiegani. Myślę jednak, że na pewno zgodzą się na to, bym zamieszkał jakiś czas u niego.

Cała drużyna obdarzyła go zdziwionymi spojrzeniami.

- Skoro uważasz, że to dobry pomysł… Nie widzę przeszkód.


Na razie nie mam do tego zbyt dużo chęci, ale kiedyś na pewno to skończę. Obiecuję!