DZIEŃ DOBRY NR 1
KUROKO TETSUYA X CZYTELNIK
Poruszyłaś się niespokojnie przez sen, budząc się powoli. Kuroko, przyglądał się twojej śniącej twarzy, zwróconej w jego kierunku. Delikatnie i niezwykle subtelnie, sunął palcami po twojej ręce w górę i w dół, podczas gdy twój spokojny oddech z łatwością łaskotał po go szyi.
Niewielkie, jednoosobowe łóżko w pokoju twojego chłopaka, nie stanowiło dla was problemu, a właściwie, to musiałaś przyznać, że lubiłaś te wasze krótkie drzemki, kiedy nie dało się uniknąć mimowolnego dotyku.
- Dzień dobry – przywitał cię cichy głos, tuż przy twoim uchu, gdy niechętnie uchyliłaś powieki, wciąż lekko zaspana. Uśmiechnęłaś się jednak do Kuroko, który odgarniał ci włosy z policzka, by ucałować go i przysunąć się bliżej, o ile to w ogóle możliwe.
Otuliłaś się szczelniej kołdrą.
- Dzień dobry? - zapytałaś rozbawiona, spoglądając w kierunku okna, za którym panował już mrok. - Raczej dobry wieczór - poprawiłaś go, pozwalając, by musnął wargami twój drugi policzek i ostatecznie zatrzymał się na twoich ustach. Westchnęłaś.
W sumie, jeśli miały to być „poranne" pocałunki na powitanie, to mogłaś przystać na to dzień dobry. Nie zamierzałaś się wykłócać, gdy tak ochoczo, obdarowywał cię pocałunkami. Pocałunkami, które Kuroko, tak lubił, tłumacząc, że to wyłącznie twoja zasługa, ale przypuszczałaś, że po prostu twój chłopak, z natury był taki „całuśny".
- Chciałbym, by przyszedł kiedyś taki dzień, w którym będę mógł cię obudzić tymi słowami – wyjaśnił, odsuwając się nieznacznie, a ty, poczułaś, jak oblewa cię cień rumieńca na policzkach. Domyśliłaś się, co miał na myśli. Ostatecznie wciąż chodziliście do liceum, a wspólne chwile sam na sam, odbywały się tylko dzięki temu, że rodzice Kuroko, tak dużo pracowali.
Nie mogłaś kłaść się przy nim, zasypiać, a kolejnego dnia budzić się w jego ramionach, otulających cię w ten typowy dla niego, opiekuńczy sposób, ale dalej mieliście te małe przyjemności, namiastki tego, co mogło być przyszłością.
- Zatem dzień dobry – odpowiedziałaś z uśmiechem, decydując się na zwykły pocałunek w czoło swojego chłopaka.
- Zjadłabyś coś zanim cię odprowadzę? - zagadnął, podnosząc z ziemi koszulę, którą złożył, nim położył się przy tobie spać i zaczął ją ubierać. Bieliznę założyliście zaraz po tym, jak skończyliście się kochać tego popołudnia, ale zmęczona, zasnęłaś, nim pozbierałaś resztę rozrzuconych przy łóżku ubrań. Nie byłaś zdziwiona, że obecnie, twoje ciuchy, czekały ładnie ułożone na półce, stojącej koło łóżka.
- Wystarczy coś do picia – odpowiedziałaś, przeciągając się pod kołdrą.
- Na pewno? Mogę coś przygotować.
- Na pewno. Zjem kolację w domu. - zapewniłaś, uśmiechając się łagodnie i z czułością. Czasem odnosiłaś wrażenie, że Kuroko, zachowuje się jak przedszkolanka, pod której byłaś opieką, ale kochałaś tą jego stronę. Tą i wszystkie inne, jak na przykład zawziętość, pojawiająca się za każdym razem, gdy wykłócasz się, że nie pozwolisz mu tym razem zapłacić za ciebie w Maji Burger lub wola walki, pojawiająca się, kiedy tylko Kuroko, wchodził na boisko.
- Przyjdziesz na jutrzejszy trening? - zapytał, wchodząc do pokoju z dwoma, przezroczystymi szklankami, wypełnionymi po brzegi sokiem. Byłaś już ubrana, podobnie zresztą jak Kuroko, który podał ci napój i przysiadł koło ciebie na łóżku.
- Jak zawsze – obiecałaś, rzadko kiedy opuszczałaś popołudniowe treningi swojego chłopaka. Bardzo polubiłaś całą drużynę i miałaś nadzieję, że i ze wzajemnością.
- Cieszę się, gramy jutro sparing przeciw Kaijou – wyjaśnił, chwytając cię za dłoń i ściskając ją delikatnie. Skrzywiłaś się mimochodem na tą wieść. Twoje spotkanie z asem ich drużyny, nie można zaliczyć do najprzyjemniejszych. Kise, najpierw próbował cię poderwać, a gdy tylko dowiedział się, że chodzisz z Kuroko, patrzył na ciebie spod byka, mówiąc, że będzie miał cię na oku...
- A później może poszlibyśmy na spacer? Robi się coraz cieplej na dworze – zaproponował, puszczając twoją rękę i obejmując cię w pasie. Nie musiał cię w ogóle namawiać. Wiosna się już zaczęła i pogoda była idealna, by spędzić trochę czasu na zewnątrz, w dodatku przygotowania do Inter High, przybierały na intensywności i już niedługo, nie będziesz mogła spędzać z nim tyle czasu, co teraz.
- Jasne, z przyjemnością – odpowiedziałaś, pochylając się nieznacznie w jego stronę, z niemą prośbą, wypisaną na twarzy. Kuroko, bez słowa, pokonał dzielącą was odległość i złączył wasze usta w pierwszym po przebudzeniu, tak głębokim i intymnym pocałunku.
Z przyjemnością, poddawałaś się w tej czułości, wzdychając rozkosznie wprost w usta Kuroko, skubiącego lekko twoje rozchylone wargi. Wplotłaś rękę w jego włosy, przyciągając go do siebie mocniej, podczas gdy drugą ułożyłaś na jego szyi, tłamsząc skórę. Pieszczota szybko przybrała na sile. Ssałaś i przygryzałaś na przemian jego dolną wargę, reagując dreszczem na dotyka jego dłoni na twoich plecach. Ciepły dotyk, działał na tobie kojąco, mrużyłaś oczy. Język Kuroko, pieścił twoje podniebienie, rozbudzając niebezpiecznie wyobraźnię, co i on, musiał także zauważyć, bo przerwał powoli pocałunek, na szybko całując cię dodatkowo w czubek nosa.
- Myślę, że powinniśmy na dziś już skończyć – zasugerował łagodnie, uśmiechając się do ciebie. Tak, te małe, wyjątkowe uśmiechy, również kochałaś. Zwłaszcza dlatego, że należały wyłącznie do ciebie. Zgodziłaś się z nim w duchu, przypuszczając jak mogłoby się to skończyć. - Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - zapytał znienacka. Oczywiście, że pamiętałaś!
- No tak – przyznałaś, sądząc, że nie udało ci się ukryć tego lekkiego rumieńca na policzkach. - Wpadłam na ciebie na sali gimnastycznej. Nie zauważyłam cię – przypomniałaś sobie tą niezręczną sytuację, gdy nauczyciel poprosił cię o dostarczenie paru dokumentów do trenera drużyny koszykarskiej, ale już przy wejściu niemal staranowałaś Kuroko, na którego nie zwróciłaś uwagi!
Teraz nie zdarzały ci się takie „wpadki". Bez większego problemu, potrafiłaś odnaleźć Kuroko w tłumie ludzi na szkolnym korytarzu, ani nie gubiłaś go ni skąd ni zowąd. Czasem, raczej sporadycznie, był zdolny zaskoczyć cię, podchodząc cię od tyłu, gdy przykładowo czekałaś na niego w umówionym miejscu.
- Wystraszyłem cię wtedy, prawda?
- A kto by się nie wystraszył?! - odpowiedziałaś, a twój pisk z tamtego wydarzenia, zdawał się na nowo rozbrzmieć w twojej głowie. O tak, troszkę się wystraszyłaś. - Rozrzuciłam papiery po całym parkiecie...
- A ja pomogłem ci je pozbierać i dałaś się zaprosić na szejka – stwierdził niemalże z dumą.
- Tak, tak, to miały być przeprosiny za moje roztrzepanie, ale ostatecznie sam zapłaciłeś – stwierdziłaś ze zrezygnowaniem.
- Gdyby nie twoje roztrzepanie, pewnie nigdy byśmy nawet nie porozmawiali. - Może masz rację, pomyślałaś, ale już nic nie powiedziałaś. Gdyby nie to, nie byłoby niczego, nawet twojego ulubionego „dzień dobry" na powitanie.
