Wszystkie nazwy, lokacje, miejsca i historia, na której bazuję należą do Black Isle i Wizards of the Coast.
Co prawda chciałabym, by było inaczej, ale niestety nie można mieć wszystkiego , tym czasem ta opowieść jest moja i może jakieś postacie, ale jeszcze ich tu nie ma...
To moje pierwsze opowiadanie - wszelkie wskazówki i rady mile widziane.
one
Ludzie naszego rodzaju nigdy nie byli mile widziani w Athkatli, o czym chyba nie muszę Ci przypominać?
Liczę
więc na to, iż po otrzymaniu tego listu, nie zbagatelizujesz sprawy
jak ostatnio masz w zwyczaju i raczysz mi odpisać w
możliwie jak najkrótszym czasie. Spodziewam się wyjaśnień
kto lub co podsunęło Ci ten diabelski pomysł,
by
nie zawiadomiwszy nikogo wyruszyć do tego przeklętego miasta.
Rozumiem, że Twój
brak wyobraźni powoduje pewne ograniczenia, to jednak nie tłumaczy
takiej ignorancji.
W
każdej chwili może się coś stać, a my nie mielibyśmy zielonego
pojęcia gdzie przebywa nasz ukochany dowódca.
Na
całe szczęście Mazzy dała mi znać, że widziała Cię ostatnio w
Trademeet. Tylko dlatego wiem, gdzie się teraz szwędasz i
tylko wiara w to, że się w końcu opamiętasz, powstrzymuje mnie
przed rzuceniem wszystkiego,
przedostaniem się do Amn, siłą
ściągnięciem Cię do Kara-Tur i przykuciem do ściany w piwnicy.
Liczę na to, że mnie nie zawiedziesz i zaraz po wysłaniu
odpowiedzi udasz się w drogę powrotną.
Nade wszystko uważaj na
siebie.
Jaheira
-Aryam
jesteś beznadziejny-
-Wielkie
dzięki! To ja się narażam, znikam z domu, wkurzam Jaheirę by
pomóc mojej kochanej siostrzyczce, a w zamian dostaję
opierdol! Świetnie! Po prostu ŚWIETNIE-
Przez
ostatnie pół godziny z pokoju w Miedzianym Diademie
dochodziły odgłosy awantury. Nie był to jednak jedyny powód, dla którego bywalcy gospody omijali nawet korytarz, przy
którysię
znajdował. Wczesnym wieczorem, zanim ktokolwiek
zdążył się
jeszcze upić, do gospody wtargnęła podejrzana para. Niski osobnik
(w którym nieliczni rozpoznali Jana Jansena - maga,herszta
miejscowej bandy przemytników, a oficjalnie dbającego o
"prawidłowy rozwój gospodarczy"
(patrz:
rzepa-import-eksport) Athkatli kupca) i człowiek, którego
wygląd, brudne, podarte ubranie i wyraźny brak sił wskazywały, że
odbył długą i niecałkiem bezpieczną podróż.
Mężczyzna
usiadł bokiem przy jednym z drewnianych stołów, opierając
się przedramieniem o jego blat. Po chwili, zmęczony opadł już
całkiem na mebel i zdawał się spać.
Tym
czasem Jansen przeszedł na zaplecze gospody, skąd wrócił po
paru minutach. Za nim szedł wyraźnie poruszony Hendak, właściciel
Diademu.Na
widok śpiącego podróżnika, na twarzy gospodarza pojawił
się wyraz niedowierzania, który szybko zastąpił uśmiech
pełen sympatii i troski.
-Ty
obdartusie- zawołał gromko, kiedy wraz z Jansenem podeszli do
stołu. Na dźwięk potężnego głosu podróżnik obudził się
i gwałtownie poderwał. Jednak natychmiastowe uczucie zmęczenia
sprawiło, że zachwiał się i z powrotem opadł na krzesło.
Zmieszany i półprzytomny spojrzał do góry, w
kierunku skąd dochodził głos, który tak bestialsko wyrwał
go ze snu
- Co? Hendak?... cześć stary...-
-Nie
wciskaj mi tu kitu Aryam! Słyszałem co się stało. Żebyś TY ze
wszystkich ludzi, specjalista tej klasy, dał się złapać na coś
takiego- krzyknął z udawanym wyrzutem gospodarz.
-Ja..-
zaczął niewyraźnie Aryam, kiedy Hendak przerwał mu, podnosząc
młodego człowieka za barki i
pchając w kierunku schodów, cały czas prawiąc mu kazania na
temat unikania nędznych pułapek i
instynktu samozachowawczego.
Jan Jansen szedł za nimi, milczący. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ci którzy
znali Jansena,wiedzieli,
że gnomi mag rzadko kiedy milczał...
