Autor: M_GmbH

Był piękny słoneczny dzień. Pogoda była świetna, nikt nie chciał siedzieć wewnątrz dlatego większość czynności związanych z działaniem bazy odbywała się na świeżym powietrzu. I tak cała ekipa wyległa na przed bazę i tam zajmowała się swoimi obowiązkami, nawet 'bracia' zbudowali kuchnię polową.

Jedynie Cameron została wewnątrz. Musiała przestawić ładunek z bronią, którą bojownicy znaleźli na niedalekiej strzelnicy.

Po skończonej pracy postanowiła dołączyć do reszty ekipy.

Doszła do drzwi wyjściowych. Otwieranie ich nie sprawiło jej żadnego wysiłku ale zaraz po tym oślepiło ją na chwilę słońce, które świeciło wyjątkowo mocno tego dnia.

Kiedy odzyskała wzrok, zobaczyła, że kilkanaście metrów przed nią po prawej stronie stała Allison, a obok niej John. Rozmawiali.

Przyglądała się im. Zaczęła analizować każdy ruch, gest.

Twarz Allison promieniała. Słońce podkreślało jej delikatne rysy, czoło, nos, podbródek.

Dlaczego on z nią rozmawia, pomyślała.

Zbudowano mnie na jej podobieństwo, więc dlaczego John nie czuje się tak swobodnie przy mnie? Może się mnie obawia, może wstydzi… Nie rozumiem tego. Jestem przecież taka sama jak ona, wyglądam identycznie…Zawsze odpowiadam rzeczowo na jego pytania, staram się go chronić, jestem zawsze przy nim, zawsze w jego cieniu.

Allison uśmiechając się do Johna odgarnęła włosy do tyłu. Nagły podmuch wiatru rozrzucił je ponownie. Lśniły w promieniach słońca.

Cameron chwyciła delikatnie swoje włosy i spojrzała na nie przez chwilę.

Moje są sztuczne ale świetnie imitują prawdziwe, są wytrzymalsze, nie brudzą się tak łatwo. Są piękniejsze, doskonalsze.

Zostałam stworzona do konkretnej misji. Miałam się wmieszać pośród ludzi. Zabić Johna Connora. Ale to uległo zmianie. W głębi nadal to tkwi, moja misja, ale ja tego nie chcę. Zmieniłam się. Zmieniłam się dla niego. Przysięgłam, że to się nie powtórzy, dałam mu nawet 'zegarek'. Jednym przyciskiem może mnie zniszczyć na zawsze. Czy on nie rozumie co mu ofiarowałam?

Jestem od niej silniejsza, szybsza, wytrzymalsza, nigdy się nie męczę, mogę go osłonić przed kulami. Jestem przydatna. Więc dlaczego to nie ja teraz rozmawiam z Johnem?

Nie jestem zwykłą maszyną do zabijania, potrafię imitować uczucia, mam uczucia. Czy on tego nie widzi!?! Może nie chce tego widzieć, a może dopiero kiedyś to pojmie…

Po jej policzku spłynęła łza...

Zaczął wiać dość silny wiatr, niebo na południu było koloru granatowego.

To wszystko, cała ja, jestem sztuczna. Nigdy nie będę jak oni, jak ludzie. Jestem inna.

Jestem wyjątkowa.

Cameron spojrzała w kierunku wiejącego wiatru po czym udała się w stronę Humvee aby go przestawić w bezpieczne miejsce przed nadchodzącą burzą.