Lilianne Casterwill nie sądziła, że kiedykolwiek zobaczy to miejsce.
O grocie, w której urodził się sam Lord Casterwill słyszała jedynie w legendach, a jednak: ona istniała.
Usiadła na kamieniu, zmęczona podróżą. To przeczucie kazało jej tam przybyć. W swojej wizji widziała dokładnie, gdzie i jak trzeba się poruszać, ale mimo to droga była trudna. Pomyślała jednak, że się opłacało.
Zaczęła iść dalej ciemnymi, wykutymi w błękitnej skale korytarzami. W miarę jak szła było coraz jaśniej, zaczęła nawet słyszeć dziewczęce śmiechy. Korytarz skończył się, a Lilianne stanęła oko w oko z kilkoma ciemnowłosymi dziewczynami, które szybko ukłoniły jej się.
-Pani- powiedziała najstarsza z nich- jestem Alyssa, opiekunka tej groty. Cieszę się, że tutaj jesteś. Zastanawiałyśmy się właśnie, czy już nadszedł czas. Nieczęsto przecież rodzą się potężne dzieci Casterwillów.
-Ostatnie takie dziecko przyszło na świat... chwila, muszę sobie przypomnieć... a, tak: tysiąc lat temu, zatem czekałyśmy bardzo długo.
Lilianne jęknęła, uświadamiając sobie, że jej drugie dziecko właśnie postanowiło pojawić się na świecie.
-To już nie musicie czekać.
Letnia woda była wyjątkowo przyjemna. Lilianne leżała w niej, czując się dość dobrze, pomijając coraz bardziej nasilające się skurcze.
Jakież będzie zdziwienie, kiedy wróci z dzieckiem do domu! Malutki Lucas pewnie będzie się zastanawiał, skąd się wzięło rodzeństwo. Wraz z mężem Lilianne postanowiła, tak jak i poprzednio, nie znać płci dziecka. Ot tak, dla zabawy. Przecież dzieci nie kocha się inaczej, gdy są synem, a inaczej gdy córką. Oczywiście skrycie liczyła na to, że urodzi się dziewczynka.
Alyssa podeszła do niej, świecąc wokoło błyszczącymi oczyma.
-Jesteś gotowa, pani?
-Chyba bardziej nie będę- odpowiedziała, starając się nie krzyknąć przy wychodzeniu z jeziora.
Nimfy naprawdę są dobre w te klocki, pomyślała Lilianne.
Wiedziały co, kiedy i jak trzeba robić, chociaż kobieta miała trochę doświadczenia z narodzin Lucasa. Oddychała spokojnie, wykonując polecenia opiekunki groty Casterwilla. Miała jednak dziwne wrażenie, że przodek śmieje się z niej.
-Pani, musisz się nieco skupić- mruknęła do niej Alyssa, po kolejnej nieudanej próbie.
-Dobrze, postaram się- obiecała Lilianne, czując, że dopiero teraz zacznie się coś dziać.
-Bardzo dobrze ci idzie!- mówiła jej przyjaciółka, najmłodsza z nimf, Mellie.
Lilianne starała się być spokojna, jednak im dłużej musiała się skupić, tym więcej energii ją to kosztowało. Była już bardzo zmęczona, jednak wiedziała, że koniec jest już bliski. Jeszcze tylko kilka parć i będzie mogła cieszyć się swoim maleństwem.
-Ostatni raz... dasz radę... postaraj się kobieto...
Następne, co Lilianne pamiętała, to widok przesłodkiej istotki trzymanej przez Alyssę, która wcale nie płakała. Dziecko rozglądało się wokoło, zachwycone zainteresowaniem ze strony nimf.
-Proszę, śliczna córka- powiedziała opiekunka, podając dziecko Casterwillce.
Gdy tylko kobieta dotknęła swojej córki przed oczyma pojawiły się jej obrazy. Lilianne zobaczyła piękną dziewczynę, władającą niezwykle potężną magią. Towarzyszyło jej kilka tytanów, w tym Sabriela: tytankę, którą miała dać swojemu dziecku, gdyby to była córka. Chwilę później obok dziewczyny pojawił się nieznany blondyn. Wszytko jednak wskazywało, że są ze sobą blisko związani, gdyż gdy tylko wizja się zmieniła, oboje szli, trzymając się za ręce.
Lilianne uśmiechnęła się.
-Coś mi się wydaje, że tylko wyglądasz na taką słodką, maleńka...
Dwa dni później kobieta wróciła do domu, gdzie, jak gdyby nigdy nic, siedzieli jej syn i mąż.
-Nareszcie jesteś!- powiedział Dominic Casterwill, przytulając żonę do siebie.
-Mamo, a co tam trzymasz w rękach?- zapytał Lucas, nie bardzo rozumiejąc.
-Lucasie, przedstawiam ci twoją siostrę, Sophie. Sophie, poznaj swojego brata- powiedziała, uśmiechając się do męża.
Uradowany chłopczyk pobiegł do swojego pokoju: jedynego miejsca, pomijając park, gdzie mógł się wyszaleć.
-No, nasz syn będzie miał dobre wsparcie w przyszłości- rzekł mężczyzna, siadając w wygodnym fotelu.
-Nie zupełnie.
-Co masz na myśli?
-Cóż... kiedy tylko ją dotknęłam, miałam wizję. Widziałam jej przyszłość.
-I?
-Będzie potężna. Potężniejsza niż ktokolwiek w naszej rodzinie od wieków. Ja to wiem.
