Pov. Afrodyta

Siedziałam i patrzyłam jak nasze dzieci giną w walce. To bolało. Wkrótce zwróciłam swoją uwagę na krzyki gdzieś z boku Sali Teonowej.

-Nawet na wojnie nie zachowujesz się poważnie-Artemida wykrzyneła

-Musisz się wyluzować sis! - Apollo odparował

-Widzę że nie boli ci strata dzieci! Ty totalna Dziwko! - Artemida nie wytrzymała

Ja i Hestia upadłyśmy na kolana pod porcją takiego bólu. Widziałam ból i zdradę w oczach naszego wesołka.

Pov. Apollo

-Chciałem żebyście się wyluzowali-wszeptałem-żeby ból nie był aż tak wielki. Ile twoich łowczyń umarło? Pięć. Ile dzieci Afrodyty? Siedem. Ile dzieci Hermesa? Dziesięć. Demeter? Sześć. Dionizosa? Jedno. Aresa? Siedem. Ateny? Trzy. Ile moich dzieci umarło? Piętnaście! Piętnaście moich dzieci umarło a ty nazywasz mnie dziwką?! Jesteś-byłaś moją siostrą-ból pojawił się w oczach Artemidy-ale nie wspierałaś mnie kiedy tego potrzebowałem. Mam tyle dzieci bo gdy mnie olewaliście śmiertelnicy się o mnie troszczyli!

Ten głupi nic nie bieżący na poważnie bóg! Fałszywe uśmiechy, wszystko fałszywe! A ty mnie odpychałaś Arty-powiedziałem z bolesnym uśmiechem - kto jedyny był dla mnie miły? Hefajstos. Dlaczego? Bo on też jest outsiderem.

Skończyłem mój monolog i zobaczyłem wpatrzone we mnie Zszokowany spojrzenia. Uśmiechnąłem się gorzko. Powiedziłem:

-Do widzenia, wszystkim!

I wyparowałem z Olimpu na zawsze

Pov. Artemida

Przez ponad pięć wieków Apollo się nie pojawiał a ja wpatrywałam się w jego tron. Nic nie wzkazywało na to że się pojawi. I miałam rację. Jego stopa już nigdy nie zawitała na Olimpie.Mój smutek mnie pochłoną. Zawsze gdy słońce wchodziło miałam nadzieję na zobaczenie mojego brata. Nigdy go nie zobaczyłam

Apollo który poprawiał im nastrój odszedł i już nie wrócił.