Dla wygody tekst podzielony na 3 części.
Zgoda: jest.
Niebetowane.
Myśl, że Severus Snape zachowuje się zupełnie jak Krab Pustelnik: bezbronne stworzenie o miękkiej skórze, chowające się pod skorupą zrobioną z szyderstwa, stronienia od ludzi i złego usposobienia, uderzyła Harry'ego Pottera w chwili, gdy pijany toczył walkę z użalaniem się nad sobą.
Następnego ranka nie pamiętał, jak wrócił do swoich kwater nauczyciela, ani jak wiele kolejek Ognistej wmusił w gardło biednego Rona, podczas gdy jego dozgonny przyjaciel towarzyszył mu w pijatyce pełnej spowodowanych nieszczęściem wybryków. Pamiętał jednak tą jedną myśl doskonale, z powodu nagłego i niezaprzeczalnego zrozumienia.
Jego żołądek nie mógł znieść myśli o śniadaniu, ale serce odmawiało przebywania choćby kolejnej sekundy dłużej bez codziennej działki, jaką było wpatrywanie się w Snape'a.
Wakacje właśnie się zaczęły i jego tak zwykle pełen rezerwy kolega, wycofywał się w tym okresie jeszcze bardziej do swojej nieprzepuszczającej nikogo skorupy. Wiedział, że jeśli ominie go śniadanie, to najprawdopodobniej nie będzie miał szansy spojrzeć na to blade i złośliwe oblicze aż do następnego ranka, bo mężczyzna miał tendencję do zapominania o każdym posiłku, który serwowano po 10.30, czyli o godzinie, o której mógł już bezpiecznie wziąć swoje wierne, stare kociołki, zacząć warzyć i eksperymentować bez Minervy wściekającej się na niego, że przeszkadza skrzatom usiłującym sprzątać laboratorium.
Zwlekając się z łóżka z głośnym jękiem, Harry poszedł do łazienki potykając się i prawie utopił swoją zmęczoną twarz pod trzema garściami lodowatej wody. Lustro pokazywało parę nabiegłych krwią, zielonych oczu, które z trudem odzyskały trochę blasku po tym, gdy wczoraj ten cholerny facet po raz milionowy odrzucił jego zaproszenie dołączenia na kilka drinków w Hogsmeade, by świętować rozpoczęcie lata.
- Czy ja wyglądam jak osoba, która potrzebuję większego bólu głowy, panie Potter? - Tak brzmiała lodowata odpowiedź Severusa na jego ostatnią próbę i tak go to zezłościło, że postanowił zapomnieć o tym draniu na zawsze i poszukać sobie milszego, młodszego mężczyzny, który nie będzie traktował go z chłodem godnym góry lodowej.
- Jasna cholera Harry, przysięgam, że to ostatni raz, kiedy przychodzę tutaj, gdy do mnie zafiukasz mówiąc, że twoje zauroczenie Snape'em się skończyło. Moje wnętrzności całe drżą od... od...
Harry wzdrygnął się, gdy wnętrzności Rona poddały się, zmuszając jego przyjaciela do pochylenia się nad toaletą i głośnego zwymiotowania. Wybiegł z łazienki do swojego gabinetu, usiłując uciec od zapachu niedoli skacowanego kumpla. Nic nie powstrzyma go od pójścia na to śniadanie. Nic.
Jego dłoń sięgnęła po pióro i zapisał jedną linijkę na czystym pergaminie, który położył na podkładce na biurku z niemal uroczystą radością w chwili, gdy skończył sprawdzanie ostatnich egzaminów w tym roku. Przyrzekł sobie, że nie napisze zupełnie nic aż do czasu, gdy dzieciaki wrócą na następny semestr.
- To by było na tyle staruszku! - pomyślał kpiąco, ale zignorował sarkazm swojego wewnętrznego głosu, by skupić się na swoim drżącym piśmie.
SS jest jak Krab Pustelnik.
Napisał to ostrożnie. Był tak skupiony, że pozwoliło mu to zapomnieć na moment o tym, że Ron nadal tu był, dopóki jego przyjaciel nie przeczytał tych słów na głos, zaglądając mu przez ramię i nie jęknął, pełen szczerej irytacji.
- SS? Naprawdę Harry? Czy ty masz szesnaście lat? I co to za nonsens o krabach?
- To mój nowy pomysł. Wpadłem na to wczoraj w pubie.
Ron podrapał się po głowie w oczywistym zakłopotaniu.
- Słuchaj kumplu, usiłowałeś jakoś podejść tego starego dupka przez ponad dwa lata. Na Merlina, zostawiłeś mnie samego w Akademii Aurorów, by kształcić się na nauczyciela w chwili, gdy zdałeś sobie sprawę, że ten drań da radę wyzdrowieć po ugryzieniu Nagini. Przewróciłeś swoje życie do góry nogami, by móc się tu dostać i spróbować zdobyć tego faceta... To idiotyczne ryzykować swoją szansę przez jakiś śmieszny plan, który powstał, gdy byłeś pijany w sztok Ognistą whiskey! Dlaczego do cholery nie zachowasz się jak mężczyzna i nie powiesz mu w twarz, że go pragniesz jak szalony? Mówię ci Harry, nic innego nie zadziała.
Osunął się na biurko z głośnym plaskiem i usiłując pozbyć się bólu głowy, uderzył nią o blat, ale to sprawiło tylko, że poczuł się gorzej. O wiele, wiele gorzej.
- Tylko dlatego, ze Hermiona padła do twoich stóp, gdy wyznałeś jej swoje uczucia nie oznacza, że Severus zrobi to samo. To dwie zupełnie różne osoby i Herm była w tobie zakochana. Jeśli stanę naprzeciw Snape'a i powiem mu, że chce lizać każdy z jego porów, aż eksploduje w dzikim orgazmie, to będzie się śmiał dopóki nie trafię do Świętego Munga!
- Hej! Hej, Harry!... Czy naprawdę musiałeś użyć słowa orgazm w tej rozmowie? Słuchaj kumplu, usiłuję ci pomóc. Jeśli jednak nalegasz na torturowanie mnie tak plastycznymi obrazami, które zostaną w moim umyśle i będą mnie nawiedzać, to zostawię cię samego z twoim obłąkanym projektem zoologicznym i wrócę na kolejną alkoholową wycieczkę.
- Wcale nie jest obłąkany. Tak naprawdę jest bardzo prosty. Zabierałem się za to od złej strony, nie rozumiesz? Severus jest jak krab, a ja… ja jestem głośny i narwany jak mewa, czy coś podobnego.
Lewa brew Rona zadrgała niezdarnie, w boleśnie katastrofalnej próbie ironicznego uniesienia się.
- Harry, posłuchaj sam siebie prze chwilę: mewa… naprawdę? Hermiona mnie zabije, jeśli pozwolę ci zejść na to śniadanie. Spektakularnie wszystko zepsujesz, a wtedy utkniemy z twoim rozczulaniem się nad sobą przez całe lato.
Jego czoło zmarszczyło się w oburzeniu.
- Hej! Czy nie powinieneś wspierać mnie w chwilach, gdy tego potrzebuję, czy coś? Oboje okazujecie się być świetnymi przyjaciółmi.
- Już nie bądź taki nabzdyczony. Wiesz co mam na myśli. Nie miałbym teraz piekielnego kaca, gdybym nie przyszedł słuchać o twoich nieszczęściach, więc… teraz ty zamknij się i słuchaj: idź do łazienki, umyj zęby i tak dalej. Spróbuj też uczesać włosy i zmień ciuchy, dobra? Wyjdę przez fiu i odezwę się popołudniu. Idź spotkać się z ukochanym i do jasnej cholery, nie stosuj na nim tych bzdur ze zwierzętami! Pogadam z Hermioną i znajdziemy jakiś sposób żeby ci pomóc kumplu. Przysięgam. Po prosu… nie rób nic głupiego dopóki nie będziesz bardzo, bardzo trzeźwy.
Severus Snape wszedł do Wielkiej Sali, a jego rzymski nos ukryty był w książce grubej na przynajmniej sześć cali. Wyglądała na starą i niesamowicie zakurzoną. Harry westchnął zasępiony, gdy tylko zauważył długie i nienadające się do wypowiedzenia słowa wyryte złotymi literami na grzbiecie.
A więc mężczyzna potrafił także czytać w obcych językach jak zawodowiec, a przy tym był prawdziwym geniuszem eliksirów, groźnym przeciwnikiem w Obronie Przed Czarną Magią i był seksowniejszy niż dziesięciu zebranych razem poskramiaczy smoków… To było tak cholernie niesprawiedliwe, że ból głowy wzrósł, a jego biedne nadzieje umierały ponownie, gdy zdał sobie sprawę, jak bardzo nieprawdopodobne było to, że mężczyzna taki jak Snape zauważy choćby, że on istnieje.
Patrzył ze smutkiem, jak te niesamowicie długie nogi bezbłędnie niosły swego właściciela na jego ulubione miejsce, bez żadnego potknięcia. Umiejętność mężczyzny do chodzenia i czytania jednocześnie była jedną z tych tajemniczych zdolności, którą w całej historii gatunku czarodziejów zdawał się posiadać tylko on i Hermiona. W każdym razie, on i Ron tak właśnie zdecydowali pewnej nocy.
Gęsty kurz wzleciał dokoła głowy Severusa, a jedna ze stron zadrżała lekko, gdy jedno czarne oko zerknęło na niego zza grubego tomu.
- Wyglądasz na… wykończonego… Potter. Picie dla sportu, nieważne jaką masz na to wymówkę, nie przynosi mężczyźnie radości. Nie rozumiesz? Założę się, że ledwo pamiętasz ostatni wieczór, a teraz z całą pewnością cierpisz zamiast cieszyć się pierwszym dniem wakacji.
- Może nie wypiłbym tak dużo, gdybyś zaakceptował moje zaproszenie i poszedł ze mną.
Ciemne oczy Severusa tak szybko ukryły się na powrót za tą cholerną książką, że Harry aż mrugnął. Lodowata cisza wypełniała przestrzeń pomiędzy sąsiadującymi ze sobą krzesłami przez pięć nieznośnie długich minut, nim to wprawiające go w drżenie cedzenie słów znów nie rozbrzmiało, skierowane do niego.
- Obwinianie innych za własny, zatrważający brak kontroli, to okropna wada profesorze.
Harry obruszył się i już niemal zaczął wygarniać wszystko co mu leżało na śledzionie, gdy oko znów wyjrzało zza bezpiecznej, grubej i starej osłony. Nie mógł zobaczyć nic innego poza tym wzrokiem i książką, otoczonych delikatną kurtyną czarnych włosów, długich i jedwabistych, a ten obraz tak bardzo przypominał mu Kraba Pustelnika, wyglądającego ostrożnie z ochronnej skorupki, że jego wariacki pomysł z ostatniej nocy znów do niego wrócił. Nie dbał o to, czy Ron uważał, że oszalał. Wiedział, że ma rację. Na Merlina, czuł to w środku!
- Ja… ja… przepraszam. Mój humor nie jest dziś najlepszy. Przekroczyłem granice i proszę o wybaczenie.
Wstrzymał oddech, gdy ostatnia sylaba miękko wypowiedzianych przeprosin opuściła jego wargi i czekał z zamierającym z niepokoju sercem, by zobaczyć czy strategia zadziała. Czy delikatniejszy ton mógł spowodować taką różnicę w podtrzymaniu konwersacji z tym mężczyzną? Czy był w stanie utrzymać uwagę Severusa na dłużej, jeśli powściągnąłby swoją niecierpliwość i po prostu… dał mu trochę łagodności?
Książka obniżyła się odrobinę, a oko, które do tej pory już by się skryło, gdy jego właściciel swoimi zirytowanymi uwagami sprawiałby, że zmalałby o cal lub dwa, skupiły się na nim ostrożnie.
- Nie wziąłeś jeszcze sporej dawki eliksiru na kaca?
Pytanie to zabrzmiało znad książki interesująco neutralnym tonem, który sprawił, że Harry zamarł. To było to! To był pierwszy raz, gdy te wargi nie sformułowały zdania po to, by go zwymyślać. No kto by pomyślał? Severus Snape, postrach uczniów i nauczycieli był kimś, kto po prostu potrzebował, by obchodzono się z nim troskliwie...
- Nie przechowuję eliksirów. Jestem zbyt beznadziejny, by warzyć je samemu, a gdy kupuje je w aptece, to każą mi je zawsze wyrzucać, jeśli pozostawię je otwarte i ich nie wykorzystam.
Gdy z drugiej strony starej okładki dobiegło do niego głośne i wyraźne parsknięcie, przełknął ślinę z ledwo powstrzymywaną niecierpliwością, by przekonać się czy… uda mu się zatrzymać ten moment. To była najdłuższa rozmowa, jaką dzielił z obiektem swoich uczuć, choć miał nadzieję, że niebawem przestanie się czuć jak niedawno powstały Inferius. Nie chciał potem przez resztę życia kojarzyć tego wspaniałego wspomnienia z okropnym kacem.
- Mówią tak wszystkim. Trudno byłoby sprzedać więcej leków, gdyby ludzie trzymali stare butelki i z nich korzystali, gdy będą w potrzebie. Unikają dodawania składników konserwujących. Poprawiają też smak eliksirów, wiesz? Wszystko jest biznesem dla ludzi takich, jak stary pan Slug i jego współpracownik.
Serce Harry'ego waliło mocno w piersi, gdy ogarnęło go podniecenie, sprawiające, że mógłby latać. TAK! Och, tak… z całą pewnością to było to! Przygryzł mocno dolną wargę usiłując powstrzymać uśmiech, który chciał się wyrwać i pojawić na ustach, starając się zmienić swój wyraz twarzy na zdezorientowane niezadowolenie.
- Naprawdę? Zawsze zakładałem, że eliksiry medyczne nie mogą być długo przechowywane.
Książka zdecydowanie obniżyła się tym razem. Mógł zobaczyć oboje oczu Severusa nad jego wspaniałym, długim nosem.
- Oczywiście, że mogą być przechowywane. Byłbym przykuty do mojej pracowni, gdyby było inaczej. Czy masz pojęcie jak wiele eliksirów dla skrzydła szpitalnego muszę uwarzyć w ciągu lata? Lista wydłuża się z roku na rok, a żaden z pracowników nigdy nie oferuje swojej pomocy. I co gorsza, Minerva ogranicza mi dostęp do laboratorium przez pół poranka. To jest kompletny skandal. Któregoś roku pojadę na wakacje na cholerne koło podbiegunowe i nauczę was wszystkich, wy pazerne potwory, kto naprawdę robi co dla tej szkoły.
Harry zamrugał w zaskoczeniu, tak zaintrygowany skargami Severusa, że zapomniał poczuć się obrażony faktem, że mężczyzna nazwał go pazernym potworem.
- Czekaj. Czekaj… nie zajmujesz się własnymi badaniami przez całe lato?
Książka zamknęła się z kłapnięciem, a jej właściciel upuścił ją na stół z głośnym łomotem.
- Badaniami? Jakimi badaniami Potter? Na Merlina, nie opublikowałem żadnej nowej rozprawy od blisko piętnastu lat. Wszystko to tylko korekty starego materiału albo poprawki tworzone do odkryć innych. Cała moja kariera stoi w miejscu, bo nie mam ani chwili na coś tak podstawowego jak orientowanie się w najnowszych odkryciach, nie mówiąc nawet o usiłowaniu stworzenia czegoś nowego.
Te słowa upadły pomiędzy nimi niczym kamienie, burzące płaską powierzchnię jeziora i sprawiły, że obaj zamarli. Byli zaskoczeni faktem, że w ogóle rozmawiali, niepewni co zrobić albo powiedzieć teraz. Severus zarumienił się przy następnym mrugnięciu, jego krzesło zapiszczało głośno, gdy wstał pospiesznie, a jego zwykle tak pełne gracji ruchy zniknęły.
- Proszę mi wybaczyć zarówno moje słowa, jak i nagłe wyjście profesorze. Muszę już iść. Mój plan zajęć na ten dzień jest bardzo napięty.
Severus zniknął zanim Harry zdążył choćby wyszeptać pożegnanie, więc po prostu ciągle siedział, czując na zmianę szok i tryumf. Nastąpił przełom z jego Ślizgonem! W końcu, w końcu udało mu się przeprowadzić prawdziwą rozmowę z tym samotnikiem i to było… owocne. Bardzo owocne.
Hermiona patrzyła na niego tak, jakby postradał rozum.
- Harry, Kraby Pustelniki w niczym nie przypominają ludzi. Toskorupiaki. Żyją w morzu i wyglądają dość przerażająco. Nie możesz po prostu stwierdzić, że ktoś zachowuje się w taki sam sposób, jak one. To szalone!
- Mówię wam, zadziałało! Rozmawiał ze mną. Naprawdę! My… złapaliśmy kontakt… na jakieś pięć minut, ale potem się wystraszył. Tak samo jest z krabami. Wyszedłem dziś popołudniu i kupiłem książkę o tych małych gagatkach. Czytałem przez kilka godzin i im więcej się dowiaduję, tym bardziej przekonany jestem, że Severus jest dokładnie takim ogromnym – i o złośliwym usposobieniu – Krabem Pustelnikiem.
- Naprawdę kumplu, mówiłem ci rano żebyś wyluzował z tym durnym pomysłem.
Harry odwrócił głowę i spojrzał pełnym desperacji wzrokiem na Rona, wciąż ściskając książkę w dłoni i wyciągając ją w stronę zszokowanej Hermiony, która nie chciała jej nawet dotknąć.
- I tak właśnie zrobiłem. A w każdym razie próbowałem. Ale wtedy on przyszedł z tym okropnym, wielkim ohydztwem, które czytał, a jego twarzy była za nim zupełnie ukryta. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że używa jej jak tarczy albo czegoś takiego i przypomniałem sobie o krabach… Zadziałało! Naprawdę zadziałało. Powiedział mi, że nie prowadzi żadnych badań, bo utknął w lochach na całe lato, warząc wszystko co potrzebne w skrzydle szpitalnym.
Brązowe oczy Hermiony rozszerzyły się zatrwożone.
- Naprawdę? Zawsze myślałam, że zajmuje się swoimi własnymi projektami. Teraz, gdy mi o tym powiedziałeś, to rzeczywiście przypomniałam sobie, że słyszałam pewne skargi na temat tego, że nie opublikował nic od lat. Społeczność mistrzów eliksirów to bardzo zwarta i dumna grupa. Narzekają na to, że szkoła nie chce zatrudnić asystenta dla profesora Snape'a od ponad dekady. Winią Hogwart za fakt, że najbardziej obiecujący eliksirowar od ponad stulecia, który uczył się w Wielkiej Brytanii, nie może prawie wcale zajmować się tym, w czy jest ekspertem.
- A więc to prawda. Jak zawsze służy szkole, a robi to od tak dawna, że nikt już nie pamięta, że on rzeczywiście tak bardzo haruje. Otwarcie na nic się nie uskarża, więc nie otrzymuje pomocy i pracuje jak niewolnik, gdy reszta z nas odpoczywa i cieszy się wspaniałymi letnimi wakacjami. Nie ma się co dziwić, że staje się bardziej gburliwy w tym okresie. Teraz rozumiem dlaczego nikt go nie widuje, chyba że zjawi się na śniadaniu. Ma prawo czuć się oszukany, wykorzystany i wściekły na każdego, kto zaprosi go na drinka, ale nie zaoferuje mu pomocy, której tak bardzo potrzebuje.
Jego przyjaciele spojrzeli w podłogę z zażenowaniem.
- Co za cholerny bałagan, kumplu. Z całą pewnością lubisz tych skompilowanych, co? Chyba musisz znaleźć sposób, by dać mu chwilę przerwy. To pozwoli mu na trochę czasu dla siebie i da energię, by zaczął zastanawiać się nad czymś innym niż tylko praca. Ty możesz grać bohatera, a on zacznie myśleć o seksie. Harry, to zwycięstwo dla obu stron. Nie musisz mieszać w to tych dziwactw związanych z krabami.
Harry zmarszczył brwi i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale to przemyślał. Zamknął buzię w ostatniej sekundzie i podrapał się niepewnie po karku. Spojrzał kątem oka na Hermionę i zobaczył, że z ulgą zgadza się ze swoim chłopakiem.
Odetchnął głęboko i zamknął zielone oczy na sekundę lub dwie. Nie było sensu wdawać się w kłótnię na ten temat. I tak zamierzał zrobić to po swojemu, nieważne co będzie się działo. Ta dwójka już miała siebie. Zapewne zdążyli zapomnieć, jak okropnym uczuciem jest kochanie kogoś tak mocno i nie bycie w stanie go objąć. Nie zrozumieliby, że był pewien swojej racji.
Wszyscy westchnęli i spędzili niezwykle długi czas wpatrując się razem w pusty kominek, usiłując zdecydować jak Harry ma uratować Snape'a z niewolniczego warzenia eliksirów.
Harry zamknął drzwi za przyjaciółmi z głębokim westchnieniem ulgi i prawie podbiegł do biurka, by wziąć książkę o Magicznych Krabach Pustelnikach. Usiadł na krześle i wziął pojedynczy pergamin, na którym tego ranka zapisał swoją genialną myśl i wpatrywał się w niego długi czas. W zasięgu wzroku, po prawej, znajdowała się jego nowa książka. Prawie pusta strona leżała po lewej. A u góry, przy prawym brzegu, stała pojedyncza, pusta fiolka po eliksirze na kaca. Pojawiła się w jego pokoju dzięki skrzatowi domowemu, godzinę po śniadaniu.
Buteleczka była wtedy jeszcze ciepła od ognia, na którym powstała mikstura i choć Harry nie wiedział nic o eliksirach, to pamiętał przynajmniej tyle, że uwarzenie lekarstwa na kaca zajmowało około czterdziestu minut. Severus musiał zacząć zaraz po tym, gdy opuścił Wielką Salę… ten eliksir był dowodem na to, że nie postradał zmysłów. Do cholery, miał rację!
Nie pozwoli nikomu odwieść się od myśli, że wszyscy traktowali introwertycznego mistrza eliksirów w najgorszy możliwy sposób. Obchodzili się z nim ostrożnie, bo zdawał się być tak silny i samowystarczalny, tak gotowy, by odgryźć każdemu głowę, że po prostu nikomu nie przyszło do głowy, że mężczyzna po prostu… był pewien, że będzie traktowany szorstko. To przypominało mu tego węża, który gryzł własny ogon. Jak nigdy nie kończący się cykl. To była ciągła katastrofa.
- Ale teraz już wiem co się dzieje Severusie. Wiem, jak do ciebie dotrzeć, utrzymać twoją uwagę i zamierzam cię uwolnić, jeśli tylko mi na to pozwolisz.
Jego wyszeptane wyznanie rozbrzmiało w pokoju, pozostawiając po sobie ciche echo, które odbiło się od grubych ścian przynajmniej trzy razy, nim zniknęło w ciszy jak kamień. Harry ponownie westchnął i przyciągnął książkę bliżej do siebie, szykując się na długi wieczór nauki wszystkiego, czego można się było dowiedzieć o Magicznych Krabach Pustelnikach.
