Iść czy nie iść?
Lucy zadawała sobie to pytanie, odkąd została zmuszona do wyboru. Pierwszy raz od dawna czuła się obco w gildii – nawet nie chodziło o to, że dziennikarz kompletnie ją zignorował, chyba nawet nie wiedział, kim była. Ale właśnie to zabolało – dołączyła do Fairy Tail niedawno, ale to nie ona była najświeższym nabytkiem gildii. Juvię za to już znały wszystkie media, choć dołączyła później.
Lucy westchnęła. W tym całym zamieszaniu nie zwracano na nią uwagi, choć twarze jej przyjaciół wyrażały irytację, gdy blondyn chodził za wszystkimi i zadawał nierzadko dziwne pytania. Nie zauważyli, że wyszła, dlatego poszła do tego chłopaka, by jednak go oprowadzić – co miała do stracenia? Przynajmniej w tamtym momencie ktoś jej potrzebował.
Pokazała mu wszystko, nawet umówiła się z nim na wieczór. Bała się tego, ale z drugiej strony postanowiła, że czas wreszcie zrobić krok naprzód, a nie chować się przed chłopakami. Dlatego jej plan tak szybko się rozleciał, gdy Natsu spytał, czy poszłaby z nim na misję.
Nie potrafiła już pracować bez niego. Od momentu, w którym pierwszy raz się spotkali, ich relacja stawała się coraz bardziej zażyła, choć z zewnątrz wyglądała na nieco beztroską. Lucy spotkała swojego pierwszego i w dodatku najlepszego przyjaciela. Otwarcie się na Natsu bardzo ją zmieniło. Wiele mu zawdzięczała, jednak nie chciała pozostać uzależniona od niego. Tylko od niego. Dlatego w pierwszej chwili mu odmówiła.
Gdy tylko odszedł, zaczęła tego żałować pod pretekstem zastanawiania się.
Namyślała się. Chodziła zamyślona po ulicach Magnoli, nie odpowiadając na pozdrowienia.
Iść czy nie iść?
Gdzie nie spojrzała, widziała tylko zegary, których wskazówki nieubłagalnie przesuwały się w kierunku czasu spotkania z chłopakiem z księgarni i odjazdu pociągu.
Iść czy nie iść?
Nagle wyraz jej twarzy zmienił się – stał się nieco smutny, lecz przy tym zdeterminowany. Pogiebła w kierunku gildii. Miała nadzieję, że zdąży.
- Cana! Mam do ciebie prośbę!
Iść czy nie iść?
Przecież to oczywiste!
- Nie przyjdzie – powiedział Happy smutnym tonem. Pociąg już ruszał ze stacji.
- Ja nie przyjdę? Przecież tu jestem! - odparła Lucy, nagle szczęśliwa, nie czując tego ciężaru na sercu towarzyszącego jej przez cały dzień. W końcu byli jej przyjaciółmi, jej rodziną, Fairy Tail było ważniejsze od wszystkiego, Natsu był ważniejszy! Ta myśl nie bolała aż tak bardzo, nawet pomagała uśmiechem podnosić na duchu Smoczego Zabójcę, gdy ten męczył się z chorobą lokomocyjną.
Znalazła swoje miejsce, swój dom... Przyjaciół. I Natsu.
Zarumieniła się na tę myśl.
