AN: Oni sami się o to prosili. Chodzili mi po głowie i nie dawali spokoju. To wszystko ich wina!

Disclaimer: Jedyne, co należy do mnie, to wylew wyobraźni z udziałem bohaterów City Huntera.


– Wiesz, że nawet jeśli będziesz próbował ocalić cały świat, to zawsze znajdzie się kolejne zło?

Yoon Sung podniósł wzrok z komputera na krótką chwilę, uśmiechnął się krzywo i bez słowa powrócił do uderzania palcami o klawiaturę laptopa. Pomimo aroganckiego zachowania i typowo niegrzecznego ignorowania jej, widziała coś, co pragnęła zobaczyć od dawna. Odkąd matka Yoon Sunga wyszła ze swojego najgorszego stanu w Ameryce i mogła być leczona w Korei, postanowili powrócić do ojczyzny. Życie w Ameryce znacznie różniło się od tego, którego doświadczyła przed wyjazdem i pewnie dlatego dopiero teraz uderzył ją ten kontrast. Yoon Sung siedział na swoim fotelu w gabinecie, gdzie zawsze widziała go skupionego, napiętego, nerwowego. Teraz jego ramiona nie wisiały nisko, na przedramionach nie wychodziły żyły od stałego stanu czujności. Nie miał worów pod oczami. Jego usta miały żywy, zdrowy odcień, nie ten, co kiedyś, gdy dochodził do siebie po postrzale czy transfuzji krwi.

– Wiesz, że nawet jeśli będziesz cały czas opierała się o ścianę, to ściana się nie przesunie? – odparł, nie podnosząc wzroku z ekranu.

Stare, dobre przepychanki słowne. Prychnęła cicho, odepchnęła się od ściany i podeszła do mężczyzny, którego przytulała równie często, co miała ochotę udusić. Bez słowa odsunął fotel od biurka, a ona siadła mu na kolanach i zaczęła czytać.

– I znowu korupcja. Wiesz, że jeżeli będziesz działać jak kiedyś, obecny prokurator od razu siądzie ci na ogonie?

– Za kogo mnie masz? Nie jestem głupi, Na Na.

– No nie wiem. Spaliłeś czajnik – rzuciła mu wymowne spojrzenie. – Gotując wodę.

Machnął ręką.

– Był zepsuty. A poza tym korupcja to nie czajnik. Z nią sobie poradzę.

– Wiesz, że się martwię.

Objął dłońmi jej twarz i zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Pomimo humoru w jego wzroku wykryła też dużo szczerości. W życiu by mu tego nie przyznała na głos, ale w głębi duszy cieszyła się jak dziecko, że tak jej ufał.

– Gom Na Na, nie mam zamiaru być tym samym City Hunterem co rok temu. Chciałem normalnego życia i je dostałem, nie zaryzykuję tego teraz. Ale mam nieco wolnego czasu i środki, które pozwolą mi z tego biurka znaleźć ciekawe dowody. Wysłanie koperty do prokuratury może przypominać mój dawny sposób działania, ale nie mam zamiaru związywać ludzi ani biegać po zmroku w masce. Wiem jak nie zostawiać śladów.

– Wiem – naburmuszyła się. – Ale nie chcę, abyś robił wszystko sam. Łatwo możesz wplątać się w coś większego.

– Przecież mam ciebie, prawda? Mój niedźwiedź z czwartym stopniem judo na pewno stanie po mojej stronie – uśmiechnął się w ten sposób, który zawsze ją rozbrajał.

Czuła, że jej krzywa mina powoli ustępuje i nie mogła powstrzymać uśmieszku. Aby nie przegrać tak łatwo i utrzymać resztki honoru, wbiła mu palec pod żebra. Podskoczył z nią na kolanach, wydając z siebie tak uroczy dźwięk, że buchnęła mu śmiechem prosto w twarz.

– Na Na! Grasz nie fair!

Zaczął ją gilgotać, więc wyrwała mu się i stanęła po drugiej stronie biurka. Siedział na swoim fotelu z rozdziawioną buzią, jakby był oburzonym dzieckiem, któremu starsza siostra zabrała ulubionego lizaka. Wyszczerzyła się.

– Nie ukrywaj przede mną niebezpiecznych rzeczy. Nie jestem osobą, która by ci tego zabraniała, chcę po prostu wiedzieć i czasem ci pomóc, jeśli jest to coś, co mogę zrobić. Jasne?

Pokręcił głową z uśmiechem, ale nie zaprzeczył. W języku upartego dzieciaka, jakim był Yoon Sung, uznała to za odpowiedź twierdzącą. Przewróciła oczami i udała się do wyjścia.

– Pomogę z obiadem. Nie przepracuj się tutaj.

– Ej, Kim Na Na!

Spojrzała na niego przez ramię.

– Co?

– Wiesz, że nie zabronię ci pracy w Niebieskim Domu, jeśli tego chcesz.

Oto jej mężczyzna, pomyślała, nie mogąc się nie uśmiechnąć. Tak bardzo udawał, że go nic nie obchodzi, gdy jednocześnie tak bardzo się starał.

– Kocham cię.

– Jaka dziewczyna mówi to tak łatwo!