Disclaimer: Naruto wholly belongs to Kishimoto-sensei. I'm just havin' fun on his behalf here :D
Tylko pianki
- Mógłbyś mi łaskawie powiedzieć – Sasuke cały dygotał z wściekłości, gniotąc w rękach kawałek kolorowej folii – CO. TO. KURWA. MA. BYĆ?
Naruto spojrzał na niego bez zrozumienia znad oparcia kanapy, wyraźnie nie zamierzając odkładać trzymanej akurat książki ani na milimetr. – Pianki – odparł, wracając do czytania.
- Tak, pianki – warknął Uchiha, blednąc gwałtownie i z każdym drapieżnym krokiem coraz bardziej zbliżając się do nieświadomego blondyna, gotów, by zadać ostateczny cios. – Dokładnej mówiąc – potrząsnął paczuszką przed oczami Uzumakiego – puste opakowanie po piankach, bo zawartość, cholera jasna, ZEŻARŁEŚ!
Gdyby wzrok mógł zabijać, Naruto już dawno wąchałby kwiatki od spodu.
- Ano. – Winowajca pokiwał zgodnie głową, nie mając pojęcia o czyhającym na niego niebezpieczeństwie i nawet nie zerkając na dyszącego i czerwonego Uchihę. – Ramen się skończył, to zjadłem.
I w tym właśnie momencie w Sasuke coś pękło.
- AGRH! Zero seksu przez miesiąc, Uzumaki! – wrzasnął i wypadł z mieszkania, z pełną siłą trzaskając drzwiami przy okazji niemal wyrywając je z zawiasów. Naruto zaś spojrzał zdumiony na porzucone u jego stóp opakowanie, dopiero teraz dostrzegając dolepioną do niego karteczkę „Dla Sasuke od Itachiego"
Ups.
...
Mimo wszystko nie rozumiał, o co Uchiha robi tyle hałasu. Przecież to nie Ramen, to tylko pianki!
