I'll be your keeper for life as your guardian
I'll be your warrior of care your first warden
I'll be your angel on call, I'll be on demand
The greatest honor of all, as your guardian
-Alanis Morissette „Guardian"
Claire weszła do domu przemoczona, z włosami przyklejonymi do twarzy i rozmazanym makijażem. Ulewa dopiero nabierała mocy. Znowu nie wzięła ze sobą parasola, przez co narażała się na kolejną małą kłótnię o szanowaniu zdania starszych. Nie miała na nią najmniejszej ochoty, więc zdjęła skrzypiące od wody trampki, sweter przypominający dziwny ręcznik z guzikami i pognała na górę, do swojego pokoju. W domu słychać było jedynie jej lekkie kroki.
„Gdzie jest mama?" pomyślała, zamykając drzwi swojego pokoju. Spojrzała tęsknie na plakat OneRepublic wiszący na szafie, zrzuciła plecak za podłogę i zaczęła się przebierać w suche rzeczy. Pomyślała o butach i swetrze zostawionych na dole, ale nie miała ochotę toczyć się po schodach w tę i z powrotem. Dzisiejszy w-f nie należał do najlżejszych – wyjątkowo wyczerpujący zbijak wyczerpał siły dziewczyny na co najmniej dwie doby.
-Dzięki Bogu, już piątek – powiedziała zadowolona do siebie. Jednak nadal zastanawiała się, gdzie podziewa się Amelia Novak.
Dziewczyna udała się do swojej łazienki. Zobaczyła własne odbicie w lustrze i przestraszona podskoczyła. Zaczęła się śmiać, biorąc do ręki wacik nasączony tonikiem do demakijażu.
-Wyglądam jak emo… – mruknęła. Przypomniał jej się widok pewnej 13-latki z pociętymi nadgarstkami. Podobno rodzice zabrali jej iPhone'a na miesiąc, ponieważ przefarbowała sobie włosy czarnym tuszem do drukarki należącej do firmy jej ojca.
Zmyła makijaż, wysuszyła włosy i z trudnością zeszła na parter. Każdy mięsień jej nóg krzyczał z bólu. Rzuciła okiem na trampki zawinięte w beżowy sweterek. Nie miała ochoty patrzeć na kłębek przemoczonych rzeczy, którymi musiała się zająć. A wystarczyło je tylko wynieść do swojej łazienki, a na noc przetransportować cicho do suszarki, żeby mama się nie czepiała. A nawet jeśli, to i tak nic jej nie zrobi. Claire miała na szczęście świadomość, że jako niemal 18-letnia dziewczyna jest beznadziejną gospodynią domową. Czasami udawało jej się nastawić pranie, a czasami w suszarce lądowały ubrania zabarwione na czerwone, bo wlała zły płyn do prania białych spodni i czerwonych zasłon. Ale mama nigdy nie miała jej tego za złe. Może tylko wtedy, kiedy nie wyniosła śmieci czy nie posprzątała pokoju.
Amelia była zmuszona zastępować córce tatę. Claire od 6 lat wychowywała się bez ojca, opętanego przez anioła imieniem Castiel. Dziewczyna przez chwilę doświadczyła uczucia bycia naczyniem, ale nie wspominała tego dobrze. Czuła, jakby jej dusza połączyła się z bombą atomową. Małą cząstką świadomości widziała umierającego tatę, błagającego o spokój dla córeczki. Dziewczyna była bardzo wdzięczna Jimmy'emu za poświęcenie. Zrobił to bez wahania, niczym wzorowa głowa rodziny. Anioł w ciele 12-latki na pewno nie wzbudzałby takiego niepokoju, jak w ciele dojrzałego mężczyzny z wiecznie skoncentrowanym wyrazem twarzy.
Claire z niechęcią wzięła mokre rzeczy i szybko zaniosła do swojej łazienki. Wpadła na jeszcze jeden pomysł.
Chwyciła parasol i wystawiła go na parę minut przed drzwi. Gdy wniosła go do środka, był cały mokry. Tak mokry, jakby Claire używała go podczas drogi do domu. Zastanawiała się, czy już wszystkie ślady zbrodni zostały zamaskowane, ale uznała, że nie ma się czym martwić. Może mama w ogóle się nie zorientuje, że dzisiaj była ulewa? Claire miała ważniejsze rzeczy na głowie.
W poniedziałek czekał ją poważny test z trygonometrii. Wolałaby napisać 6 stron eseju o Pitagorasie, ale niestety nie ona wymyśla polecenia. Dzisiaj wieczorem, po drzemce, zamierzała rozpocząć naukę.
Dziewczyna poczuła głód. Udała się do kuchni i otworzyła lodówkę. Zauważyła niedokończone burrito, więc włożyła jej do mikrofali i oparła się o jeden z blatów. Jej wzrok padł na karteczkę leżącą na środku stołu. Była na niej wiadomość napisana starannym, kobiecym charakterem pisma.
„Kochanie, wrócę dzisiaj ok. 22. Pani Dawes zachorowała, więc muszę zostać na jej zmianę. W lodówce masz wczorajsze burrito, możesz sobie zamówić pizzę. Pieniądze są w szufladzie w mojej sypialni. Kocham, Mama
XOXO
Claire uśmiechnęła się. Nie wiedziała, czemu. Może dlatego, że miała dla siebie…
*spojrzała na zegar w kuchni. 15:53*
…6 godzin? A może dlatego, że mama wreszcie nauczyła się pisać XOXO? Naprawdę się nie zastanawiała. Była tylko głodna i zmęczona.
Wchłonęła burrito, posprzątała po sobie i udała do swojego pokoju. Nogi bolały ją coraz bardziej, przez co jej chód stał się komiczny. „Powinnam więcej ćwiczyć", pomyślała, kiedy dotarła do drzwi. Weszła do środka i legła na łóżku, zmęczona całym dniem. Całkowicie zapomniała o mokrych rzeczach w toalecie. Łoże wydawało jej się tak duże i wygodne. W 2-3 godziny na pewno się wyśpi i może będzie w stanie się czegoś nauczyć.
-Witaj, Caire – usłyszała znajomy, ale zniekształcony głos.
Dziewczyna wydała cichy pisk, podskoczyła na materacu i wylądowała na podłodze, siedząc teraz twarzą w twarz z przybyszem.
Zobaczyła jego rozczochrane, ciemne włosy, niebieskie oczy i niedogoloną szczękę. Pod szyją zawiązany miał pognieciony niebieski krawat, a na ramiona narzucony wysłużony prochowiec. Stał wyprostowany, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na dziewczynę.
-Tata…? – spytała oniemiała. Łzy napłynęły jej do oczu, a usta rozwarły szeroko w niemym zdumieniu.
Gość odchrząknął zakłopotany.
-Niestety nie – odrzekł.
Po policzkach Claire spłynęły łzy. Podniosła się i opadła na łóżko. Obdarzyła Castiela spojrzeniem spode łba, chowając twarz w dłoniach i starając się ogarnąć tę sytuację. Ochota na sen na razie poszła w niepamięć.
-Czego ode mnie chcesz? – wydusiła przez zaciśnięte gardło.
Anioł poruszył się niespokojnie.
-Chcę ci tylko coś powiedzieć. – W jego głosie zaiskrzyło coś na kształt błagania.
Dziewczyna pociągnęła nosem. Castiel wbił wzrok w podłogę.
-Słuchaj, wiem, że nie darzysz mnie sympatią i rozumiem to.
-Doprawdy? – Claire ożywiła się. –Zabrałeś mojego tatę! – Załkała. – Opętałeś go…
Na twarzy Castiela widoczne było zniecierpliwienie.
-On sam tego chciał. Codziennie modlił się o to, by służyć Panu. Otrzymałem od Jimmy'ego wyraźną zgodę na wejście w jego ciało, więc nie nazwałbym tego opętaniem. W dodatku zrobił to głównie dla ciebie… - Ostatnie zdanie wypowiedział ciszej, z naciskiem. Wpatrywał się w oczy dziewczyny, szukając zrozumienia.
-Tak, pamiętam – warknęła.
-Trudno mi było znaleźć wytrzymałe naczynie, ale ty i twój ojciec byliście bardzo mocni. Wiedz, że bardzo przyczyniłaś się do pomocy…
-Co mnie to obchodzi? – spytała płaczliwie. Claire była różowa ze złości i powstrzymywania płaczu. – Chcę usłyszeć tatę, a nie ciebie – wymówiła ostrym tonem.
Cas przekrzywił głowę i zrobił parę kroków na przód. Dziewczyna patrzyła na niego z odrazą.
-Claire, ja nawet nie wiem, gdzie jest mój Ojciec.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. Milczała przez jakiś czas.
-Nie wiem, gdzie jest Bóg. Nie widziałem Go nigdy na oczy, a archanioły…-anioł westchnął. - Nie istnieje już żaden z nich. Po okrutnej wojnie domowej trwa reorganizacja Nieba, każdy z moich braci i sióstr jest osłabiony i ładuje baterie. Nie wiemy, kiedy Niebo zacznie funkcjonować tak, jak powinno – mówił nostalgicznie, z wyraźną bezradnością w głosie. –
Claire wpatrywała się w Castiela, a w jej oczach malowały się smutek i niedowierzanie.
-To strasznie przykre nie tylko dla aniołów – powiedziała w końcu.
-Wiem – przyznał anioł z troską. – Słyszę wszystkie błąkające się po drugiej stronie dusze, które miały tam trafić, ale na razie nie mają tam wstępu. Straszliwie cierpią. To wkrótce musi się skończyć.
Dziewczyna westchnęła ciężko i spojrzała na anioła wyczekująco.
-Więc…to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć?
-Nie, Claire. – Wziął oddech. – Jestem twoim nowym aniołem stróżem.
