Dobrze ponad rok temu pojawiła się I cześć tego opowiadania.
Teraz czas na część II...
- Jesteś pewny?
- Tak. Dzieciaki są w Hogwarcie i nie mam dla kogo tego robić... Będę miał zajęcie. Chyba nie masz nic przeciw?
- Ja? Nie. Jeśli tylko będzie ci to sprawiać przyjemność, to jestem za. Pamiętaj, że cię kocham i cokolwiek postanowisz, będę z tobą.
# # #
- Jestem wykończony. Nie myślałem, że tyle spraw trzeba w związku z tym załatwić... Biurokracja to samo zło.
- Marudzisz kochanie. Poza tym weź pod uwagę, że to tylko początek. Później będzie tego mniej.
- Wiem, ale to nie zmienia mojej opinii. Chyba będę musiał pomyśleć o kimś do pomocy, kto mi to ogarnie.
- Masz kogoś konkretnego na myśli?
- Może...
# # #
- Ale Harry, jesteś pewny? Przecież ja mam swoją pracę w Ministerstwie...
- Nikt inny nie zrobi tego lepiej. Poza tym tyle razy mówiłaś, że masz tego dość...
- No tak, ale jednak to ogromna odpowiedzialność... Nie robiłam nigdy czegoś takiego i nie wiem, czy sobie poradzę...
- Nie żartuj. Ty byś miała sobie nie poradzić? Nie znam lepszej osoby do tej roboty. Poza tym jak ja wsiąknę w kuchni, tylko ty będziesz miała na tyle odwagi, żeby mnie czasem z niej wygonić.
- No wiesz!
- Wiem, wiem, ale ty też wiesz. To jak? Widzę przecież, że chcesz.
- Ok, niech będzie.
- Super. Mówiłem już, że cię kocham?
# # #
- Nie mogę uwierzyć, że to już.
- Mam cię uszczypnąć?
- Ała! To bolało.
- To dobrze. Miało boleć. A tak w ogóle to jak się czujesz?
- Podekscytowany i szczęśliwy, a jednocześnie przerażony.
- Przerażony? Ty?
- Ha, ha. Tak, ja. Chyba mam prawo?
- Masz. W końcu nie codzienne ludzie otwierają kawiarnie. Ale mam pomysł jak sobie z tym przerażeniem poradzić.
- Jak?
- Zasuwaj do kuchni, bo ciasta same się nie upieką.
# # #
- Jestem padnięta.
- Ty? A co ja mam powiedzieć?
- Skoro jesteśmy zmęczeni, to znaczy że odnieśliśmy sukces. A przynajmniej częściowy.
- Czemu częściowy?
- Bo to, że dzisiaj było dużo ludzi jeszcze o niczym nie świadczy. Jeżeli za miesiąc lub dwa będziemy mieć choć w połowie tylu klientów, co dziś, wtedy możemy mówić o sukcesie.
- Uda się. Na pewno.
- Skąd wiesz?
- Czuję to.
# # #
- A nie mówiłem?
- Mówiłeś, mówiłeś. Aż dziwne, że w szkole oblałeś wróżbiarstwo.
- Ha, ha, ha. Ale ci się dowcip wyostrzył.
- A tobie wręcz przeciwnie.
- Hermiono, ty mi pokazałaś język?
- ...
- Auć, gdzie z tym łokciem?
- Zasuwaj do kuchni, sernik się kończy.
# # #
- Myślałaś kiedyś, że tak się to wszystko skończy?
- To znaczy?
- Będąc w szkole myślałaś, że po kilkunastu latach będziemy zajmować się akurat tym? Dlaczego Ronowi i Ginny się udało, a nam nie?
- Hm... Nie powiedziałabym, że nam się nie udało. Udało, ale później. Nikt nie powiedział, że mając 18 lat i kończąc szkołę musimy dokładnie wiedzieć, czego chcemy od życia.
- Niby tak, ale z drugiej strony nie zastanawiałaś się, co sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy?
- To znaczy?
- Ron chciał być aurorem i jest aurorem. Ginny chciała zawodowo grać w quiditcha i gra. Ja praktycznie przez całą szkołę chciałem być aurorem, a piekę ciasta. Ty chciałaś zajmować wysokie stanowisko w ministerstwie, a zarządzasz kawiarnią. Dlaczego jedni marzą być kimś być lub coś robić i im się udaje, a innym nie?
- Może dlatego, że wraz z biegiem lat zmieniają się nasze priorytety, cele, postrzeganie świata... My sami się zmieniamy.
- A może po prostu nie umiemy ułożyć sobie życia?
- Ja bym tego tak nie ujęła... Wiedzieliśmy, czego chcemy w tamtym momencie. Dorośliśmy i wiemy, czego chcemy teraz. Nie każdy w wieku 18 lat dokładnie wie, co będzie robił.Myślę, że można powiedzieć, że Ron i Ginny mieli po prostu szczęście. a my szukaliśmy...
- Aż znaleźliśmy?
- Tak Harry. Aż znaleźliśmy.
