Podchody
Autor: Zilidya
Beta: Euphoria
Paring: SS/HP
Część I
— Mówię przecież wyraźnie. Jeśli chcecie czegokolwiek od Pottera, zgrozy mojego życia, to musicie zatańczyć przed nim taniec erotyczny jakiego dotąd nie widział. A pewnie nie widział żadnego.
Draco i Ron patrzyli na Snape'a przerażeni. Dopiero weszli do sali laboratoryjnej, by odbębnić szlaban, jak zawsze mówił Weasley, gdy dziwnym trafem profesor podsłuchał ich rozmowę o Harrym. Już dawno po szkole krążyły zakłady, kto będzie pierwszy, który dobierze się do cnoty Wybrańca. Rudzielec i blondyn jak na razie znajdowali się na wysokich miejscach, tuż po paru dziewczynach.
Po tym, jak Potter pokonał Wiadomo-Kogo, stał się bardzo obleganą partią małżeńską. Mało kogo interesowało zdanie osiemnastoletniego już chłopaka, który chciał tylko ukończyć szkołę i znaleźć sobie jakieś spokojne zajęcie na resztę życia.
— Profesorze, na pewno dobrze się pan czuje? — zapytał mocno zaniepokojony Malfoy.
— Oczywiście, że tak. Chciałbym tylko, aby ta farsa wreszcie się skończyła. Czym szybciej Złote Pacholę znajdzie swoją drugą połowę, tym lepiej. Przez te wasze zakłady i podchody nie można normalnie prowadzić lekcji. — Wyrzucał z siebie prawie na jednym oddechu Postrach Hogwartu.
Nastoletni chłopcy popatrzyli na siebie, wzruszając na koniec ramionami. Po zwycięstwie i odratowaniu Snape'a z rąk śmierci, zmienił się trochę, ale nie na tyle, żeby mogli przestać się go bać. Nadal był ich profesorem i respekt mroczna aura, którą wokół siebie roztaczał, przynosił te same efekty co wcześniej – bezgraniczny respekt.
— Kociołki są w tamtym kącie, jak skończycie jesteście wolni. To powinno was nauczyć, że ze mną się nie zadziera. I bez różdżki, panie Malfoy! — rzucił na koniec i wrócił do pracy, którą się wcześniej zajmował.
— To wcale nie jest głupi pomysł — szepnął Draco, pochylając się nad pierwszym kociołkiem umorusanym obrzydliwie klejącą się mazią.
— Co? — Nie skojarzył w pierwszej chwili Ron. — Masz na myśli taniec przed Harrym?
— Tak. Jestem piękny, więc w moim wydaniu na pewno mu się spodobam — chełpił się Malfoy, wypinając dumnie pierś.
— Jak tam chcesz. — Ron nie był tego taki pewien.
OOO
— Harry, pomyśl chociaż przez chwilę rozsądnie.
Chłopak przewrócił oczami, za co otrzymał książką po głowie.
Hermiony należało się bać. Mało kto o tym wiedział. Harry Potter należał do niewielkiego grona uświadomionych w tej kwestii. Bał się jej, bardziej nawet niż Snape'a. Z tym ostatnim to może przesada, bo raczej inne uczucia niż strach brały u niego górę, ale o tym nikt nie wiedział.
Odsunął się prewencyjnie poza zasięg Historii Hogwartu, masując głowę.
— Nie mam najmniejszej ochoty być czyjąkolwiek parą. Jeśli już kogoś wybiorę, będzie to moja decyzja, mojego serca, a nie cudzej zachłanności na mój majątek, sławę czy co tam sobie ubzdurają. I nie Hermiono, nie jesteś na mojej liście tych do wzięcia. Przykro mi, nie preferuję dziewczyn — dodał ciszej.
I dzieciaków, pomyślał na koniec.
OOO
Severus zamknął drzwi za ostatnimi swoimi ofiarami i uśmiechnął się złośliwie. Dzieciakami tak łatwo manipulować.
Sam sobie gratulował pomysłu, by powiedzieć dwójce najwyżej notowanych o tańcu erotycznym, którego był całkiem pewien - Potter nie znał, a może wręcz przerazi się jeszcze bardziej, nawet gdyby był uświadomiony w tej kwestii. Chłopak nie był swoim ojcem. Dotarło to nareszcie do jego mózgu zawalonego recepturami eliksirów. I na pewno nie preferował takich podchodów. Mógłby się założyć o Felix Felicis, że ma duszę romantyka i to na najwyższym poziomie. Miał zamiar ją wykorzystać. Teraz musi tylko przerzedzić szeregi chętnych, obrzydzić im nawet próbowanie zbliżania się do Pottera. Nie żeby sam miał ochotę na bachora, no bo po co?
Chciał tylko ciszy i spokoju.
OOO
Harry myślał, że udało mu się uciec bezpiecznie do Pokoju Życzeń, ale po zamknięciu drzwi zrozumiał, że się pomylił i to bardzo drastycznie. Prosił o miejsce, gdzie mógłby odpocząć od zgiełku wokół jego osoby, ale na pewno nie chciał sypialni i to z tak ogromnym łożem oraz... z rurą po środku pokoju.
Rurą, do której łasił się Malfoy ubrany tylko i wyłącznie w złote, obcisłe stringi w małe diamenciki w miejscu wybrzuszenia z przodu. Kamyczki układały się w strzałkę ku górze. Brunet patrzył jak zahipnotyzowany, ale i przerażony.
Zaczął się cofać w chwili, gdy małe guziczki po bokach bielizny blondyna zaczęły się same rozpinać, grożąc...
I groźbą się skończyło, bo Harry pędem wypadł na korytarz, głośno trzaskając drzwiami. Zachował jeszcze tyle spokoju, by nie krzyczeć z przerażenia. Jeszcze ktoś wziąłby go za opętanego.
OOO
Severus zaczął wprowadzać plan bardzo szybko, bo już kolejnego dnia.
— Greengrass, jeszcze raz zobaczę nie przepisowy strój na korytarzach, to będziesz prosić rodziców, i to w trybie pilnym, o zmianę szkoły.
Dziewczyna zakryła swoją, bardzo mini, spódniczkę, schodząc z ławki na przeciwko wręcz zielonego Pottera, przed którym odstawiała jakiś gorszący występ. Korzystała z chwili bez grona pedagogicznego za stołem.
Severus uśmiechnął się mrocznie, plotka o tańcu krążyła już po szkole.
— Boot, natychmiast proszę zabrać te wszędobylskie rączki z tylnej części Pottera. Raczej nie wydaje się być zadowolony z takiej wersji pomocy przy eliksirze.
Terry odsunął się od Gryfona z bardzo niemrawą miną, za co Potter był bardzo szczęśliwy. Zaczynał doceniać szpiegowskie oczy Snape'a, wyłapujące wszystko i wszędzie.
— Edgecombe, czyżby panna pomyliła Domy, raczej Ravenclaw nie jest w tę stronę.
Severus złapał dziewczynę za ramię, gdy próbowała przecisnąć się za Harrym przez portret Grubej Damy.
— Pritchard, czy nie jest pan aby za młody na tego typu zabawy. Użycie zaklęcia na uczniu zostanie wpisane w pańską dokumentację.
Potter prawie się rozpłakał z ulgi, gdy jego adwersarz nagle zniknął z jego ciała, a on mógł ukryć pewne części swego ciała, które zostały wyciągnięte bez zgody właściciela.
Drętwota, zdjęta z niego w tej samej chwili, bardzo pomogła w tej czynności.
— Ackerley, Quirke! Proszę zostawić Pottera! Dwa tygodnie szlabanu z Filchem. Myślę, że pewne rzadko używane sale bardzo ucieszą się waszą wizytą.
Tym razem Severus już prawie warczał. Widok dwóch chłopaków, przyciskających Pottera do ściany w wiadomym celu, rozsierdził go niemiłosiernie. Osobiście pozwolił Filchowi na wysłanie ich do najgorszej części lochów, by je posprzątali.
— Spinnet, odkleisz się sama czy mam ci łaskawie pomóc? Potter, lepiej idź do Pomfrey, zanim zabrudzisz cały korytarz posoką.
Tu interwencja była więcej niż wymagana. Zalotnik tak bardzo pragnął pocałować Wybrańca, że przegryzł mu wargę i krew spływała wąskim strumykiem po brodzie chłopaka. Szybkie zniknięcie nie pomogło, punkty i tak zostały odebrane jej Domowi.
— A pan nie ma czasem jakiegoś eliksiru? — zapytał cicho ranny. — Do szpitala są trzy piętra i mogę jeszcze kogoś spotkać.
— Za mną, Potter! — nakazał ostro profesor, rozglądając się po ciemnych lochach.
O tej porze nikogo nie było na korytarzu i chyba dlatego napastnik zwabił tutaj bruneta.
— Dziękuję, panu — odezwał się nagle chłopak, gdy został wpuszczony do gabinetu mistrza eliksirów.
— Siadaj, pójdę po maść.
Harry opadł na fotel z wyraźną ulgą. Był zmęczony tymi wszystkimi podchodami. Cały czas musiał uważać, nawet na przyjaciół. Czuł się jak zaszczute zwierzę podczas nagonki. Przymknął oczy, opierając głowę o zagłówek fotela, ciężko wzdychając.
— Czyżby sława zmęczyła Złotego Chłopca? — Sarkastyczna uwaga spowodowała uśmiech na pokaleczonych wargach Gryfona.
— Przynajmniej pan się nie zmienił, profesorze — mruknął, czując jak z rany spłynęła kolejna strużka krwi.
Chłodny dotyk na brodzie spowodował, że otworzył oczy. Snape pochylał się nad nim i mokrym ręcznikiem przemywał bardzo ostrożnie czerwone smugi.
Harry zamarł, gdy palce mężczyzny zaczęły dotykać jego ust. Robił to tak delikatnie, że Harry'emu kojarzyło się to z pieszczotą, a nie badaniem stanu jego warg.
— Jest zbyt głęboko rozcięta. Muszę ją najpierw zasklepić.
Severus wyjął różdżkę i zaintonował zaklęcie leczące. Miłe mrowienie pojawiło się na wardze Gryfona.
— Teraz wsmaruję maść, by nie pozostała blizna — poinformował cicho mężczyzna.
Harry nie wiedział czy profesor robi to specjalnie, czy po prostu fakt, że to on go uratował od niechybnej śmierci, zmienił trochę podejście Snape'a do jego osoby. Głos Severusa był teraz nawet miły, choć nadal mroczny, ale ciekawie działający na chłopaka. Każda komórka odpowiadała drżeniem, gdy ten mówił.
— Posiedź tu chwilę. Maść potrzebuje czasu na działanie.
Potter omal nie jęknął rozczarowany, gdy palce z jego wargi zniknęły. Cóż, pozostał mu jeszcze głos, który trzeba było zmusić do mówienia.
— Czy jest pan świadom, profesorze, że wkrótce Domy będą miały tyle samo punktów? Chyba nigdy dotąd nie zdarzył się poczwórny remis. — Rozpoczął rozmowę, starając się wciągnąć w nią mężczyznę.
— I nie zdarzy się. Zerowa punktacja to nie remis. Sami są sobie winni. To szkoła, nie centrum randkowe.
Harry spuścił głowę zasmucony.
— Myśli pan, że byłoby lepiej, gdybym opuścił szkołę? Wtedy wszystko by się uspokoiło.
— Jak zwykle bohaterski Potter bierze wszystko na siebie. Nadal uważam, że poziom twojej inteligencji jest zatrważająco niski. To wszyscy pozostali powinni przemyśleć swoje zachowanie, nie ty.
Chłopak uniósł głowę i spojrzał na niego pełen szoku.
— Czy pan właśnie stara się przekonać mnie do pozostania?
— Ależ skąd! — zaprzeczył lodowato i z wyraźną ironią. — Ale nie mam zamiaru przeżywać tych fanaberii wszystkich uczniów kolejny raz w przyszłych latach, gdyby okazało się, że chcesz jednak kontynuować naukę i zdecydowałeś się wrócić. Mam nadzieję, że zakończy się to jeszcze tego roku. Poza tym na zewnątrz będzie tylko gorzej.
— Tu przynajmniej mam się gdzie schować — szepnął, znów przymykając oczy i opierając głowę o zagłówek.
Severus przyjrzał się dokładniej nastolatkowi. Nawet teraz, po tym jak wojna się skończyła, nie wyglądał za dobrze. Fakt, że jest pełnoletni, pozwolił mu na zakup odpowiednich ubrań, które nie zostały skonfiskowane przez jego opiekunów. Jednak to nie było w stanie ukryć jego bladej cery czy podkrążonych oczu.
Nastąpiła dłuższa chwila ciszy i profesor spostrzegł, że chłopak najzwyczajniej w świecie zasnął. Czyżby ta hałastra nie dawała mu nawet spać?
Kilkanaście minut później chłopak zaczął cicho jęczeć, zwracając ponownie uwagę mężczyzny. Wstał powoli zza biurka, gdzie sprawdzał ostatnie eseje i podszedł do śpiącego.
Chłopaka najwyraźniej dręczył koszmar, tego był pewien. Kilka łez potoczyło się po policzkach, wykrzywionych psychicznym cierpieniem.
— Ci... Wszystko jest już dobrze — szepnął cicho, głaszcząc Harry'ego po włosach.
Ten natychmiast wtulił się w dłoń, jakby szukając bezpiecznej przystani. Gorące ręce bruneta nie chciały puścić ręki Severusa. Kciuk Pottera nieświadomie zataczał kręgi we wnętrzu dłoni profesora.
