Autor: Odren

Beta: Arienrhod

Długość: Miniatura

Ostrzeżenia: K+, non canon

// dedykowane Arienrhod, za to, że jest i zmusza mnie do myślenia

Od śmierci Lorda Voldemorta minęło pięć lat. Ci, którzy przeżyli wojnę odetchnęli z ulgą. Skończyły się czasy strachu i terroru. Winni zostali ukarani, niewinni oczyszczeni z zarzutów, opłakano zmarłych. Życie wróciło do starego, spokojnego biegu. Ludzie czuli się bezpieczni, a co za tym idzie - stali się nieostrożni. Stanowczo za wcześnie.

Młoda, przykuta łańcuchem do krzesła dziewczyna hardo spoglądała na ugrupowanie Wizengamotu w pełnym składzie. Wszyscy sprawiedliwi magicznego świata przybyli, by ukarać ostatnią winną. Nienawiść płonęła w ich oczach, a wykrzywione złością twarze bardziej przypominały oblicza demonów niż ludzi. Lecz na oskarżonej nie robiło to wrażenia. Odrzuciwszy brązową grzywkę, kpiącym wzrokiem mierzyła swych oprawców.

-Imię! - padło pierwsze pytanie, a raczej żądanie, ze strony przewodniczącego procesu.

-Bellatriks - zdawkowo odpowiedziała skazana.

-Nazwisko! - kolejny rozkaz

-Riddle.

-Imię ojca!

-Tom Marvolo.

-Panieńskie nazwisko matki!

-Black.

Tak minęło pierwsze pół godziny. Padały kolejne pytania o dane osobowe, miejsce zamieszkanie i te wszystkie istotne elementy wymagane do stworzenia dokumentacji procesu. Oni pytali, ona odpowiadała, a atmosfera na sali zagęszczała się.

-Jesteś oskarżona o zabójstwo Harry'ego Pottera. Masz coś na swoje usprawiedliwienie?

-Nie - odparła rozbawiona Bella z satysfakcją w błyszczących czerwienią oczach - Zabiłam go, to była rozkosz. Wił się z bólu, błagając o śmierć, a ja nie byłam na tyle litościwa, by mu ją dać.

Zdumienie na twarzach zebranych zostało zastąpione przez czystą trwogę. Ale to nie był koniec zeznań Bell.

-Torturowałam go nieprzerwanie przez dwa tygodnie. Wiecie, że można człowiekowi wyrwać serce i pokazać mu, jak przestaje bić? Jego ból i łzy były moją katharsis. - wykrzyknęła podniecona Riddle z szaleństwem wypisanym na twarzy.

Z milczącego tłumu dobiegł ją głos. Należał do młodej kobiety o niesfornych, kręconych włosach i opuchniętej od płaczu twarzy. Zapewne rzuciłaby się na skutą łańcuchem morderczynię, gdyby nie powstrzymujący ją rudy towarzysz.

-Jak mogłaś jędzo! Co on ci takiego zrobił?!

Szepty na sali ustały, a wszyscy obecni wbili wzrok w Bellę, która wybuchła złowieszczym śmiechem, godnym jej rodzicielki.

-Miałam dom, matkę, ojca. A ten charłak to wszystko mi odebrał! Wszystko, co kochałam. Dlatego dostał to, na co zasłużył! Nie żałuję tego.

W sali rozległy się odgłosy oburzenia, wyzwisk i pomstowania. Bellatriks była wściekła.

-Wy też umrzecie! Pozabijam was jak psy!

Zaczęła szarpać więzy, co wzbudziło zainteresowanie pilnujących ją dwóch dementorów. Wyciągnęli w jej kierunku swoje szpony.

-Bellatriks Riddle - przez gwar tłumu przebił się głos przewodniczącego Wizengamotu - Za wyjątkowo bestialskie torturowanie i zabójstwo z zimną krwią Harry'ego Pottera, skazujemy cię na pocałunek dementora.

- Zajmijcie się nią!

W ciągu sekundy wewnątrz sali zrobiło się lodowato zimno. Jeden z dementorów pochylił się nad skazaną. Jej szyderczy chichot odbijał się od ścian.

-To jeszcze nie koniec!

Krzyki Belli ustały.

Błędem jest, mój drogi Czytelniku, zakładanie, że nasza bohaterka zamilkła na zawsze. Kto mógł przypuszczać, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Było-Wymawiać nie był jedyną osobą, która umiała tworzyć horkruksy.