Tytuł: I przysięgam, że będę strzelał celnie
Autor: euphoria
Betowała wspaniała okularnicaM:*
Fandom: Teen Wolf
Pairing: Derek/Stiles
Rating: +18
Info: AU bezwilkołacze, agent!Derek, sceny erotyczne, alkohol, krew, porwania, odrobina angstu i happy end - taka euphoryczna normalka dla Tygodnia Stereka
Ostrzeżenia: rozdziały mają różne długości - w zasadzie nie mam pojęcia dlaczego. Ten jest najkrótszy jak do tej pory. Krótszych nie przewidziano.


Derek zaskoczony obserwował jak Stiles wchodzi do swojego hotelowego pokoju, a potem z całej siły zatrzaskuje za sobą drzwi. Scott, przyjaciel Stilinskiego próbował wbiec tam po chwili, ale pomieszczenie okazało się zamknięte i McCall odbił się od twardej powierzchni drewna.

- Stiles! – krzyknął chłopak, ignorując gapiących się ludzi. – Otwórz!

Scott pukał przez kilka minut, ale nic nie wskazywało na to, że Stilinski wpuści przyjaciela do środka.

- Agencie Hale – zwrócił się nagle do niego McCall. – Czy ma pan klucz uniwersalny? – spytał z nadzieją.

Derekowi nawet nie drgnęła powieka.

- Do własnego użytku, panie McCall – przypomniał mu sucho.

- Słuchaj, wiem, że za sobą nie przepadamy, ale… - zaczął chłopak.

- Takie mam rozkazy. Jeśli pan Stilinski chciałby pana wpuścić…

- Mógłbyś odpuścić już z tymi oficjalnymi zwrotami! – wszedł mu w słowo Scott.

Boyd i Erica uśmiechnęli się z drugiego końca korytarza. Pracowali razem już prawie rok, więc mieli wypracowane metody porozumiewania się bez słów. Pomagał fakt, że dwójka pozostałych agentów też kiedyś pracowała w służbach specjalnych. Derek chwilami nawet sądził, że Reyes mogła być bardziej niebezpieczna i lepiej wyszkolona od Boyda. Z jakiegoś powodu blondynka przypominała mu famme fatale i dawne kobiety-szpieg, przed którymi przestrzegano ich podczas szkolenia.

Derek zignorował McCalla i spojrzał na zegarek. Nacisnął jeden z dodatkowych guzików i zameldował.

- Ptaszek w gniazdku.

Erica – chociaż tego nie widział z tej odległości – na pewno przewróciła oczami.

- Słuchaj, musisz mnie tam wpuścić. Heather sprzedała prasie informacje na temat ich związku – zaczął Scott i tym przyciągnął uwagę Dereka.

Hale od dłuższego czasu ostrzegał przed dziewczyną. Celebrytka szukała łatwego rozgłosu i bardzo szybko zapoznała się ze Stilesem, który nie był przyzwyczajony do dziewcząt jej pokroju. Stilinski jako syn prezydenta był natomiast najlepszą partią w kraju. Chłopak był młody, inteligentny i niebrzydki, chociaż jego urody nie można było tak łatwo określić. Duża ilość pieprzyków i blada cera, która nijak nie pasowała do Kalifornii, z której pochodził, stanowiły jego znak rozpoznawczy. Podobnie jak dość inteligentne opinie, które wygłaszał, a które kompletnie zaskakiwały, gdy spojrzało się na tego dwudziestolatka.

Derek – jeszcze zanim został przydzielony do jego ochrony – był pewien, że ludzie ze sztabu wyborczego Johna Stilinskiego musieli się sporo napracować. Szybko jednak odkrył, że Stiles był inteligentny i spostrzegawczy. Nie korzystał z usług ludzi, którzy pisali przemówienia na zamówienie, ani tym bardziej nie kierował się cudzą opinią podczas wygłaszania własnych osądów.

- Przykro mi, ale wiesz, że on nie lubi, kiedy mu się przeszkadza. Daj mu czas, a sam ci otworzy – odparł, zerkając teraz mniej pewnie na drzwi.

W ciągu ostatniego roku nie widział Stilinskiego z nikim prócz Heather. Chodziły plotki, że
chłopak był prawiczkiem, ale po ostatnim tygodniu w Las Vegas, na które namówiła Stilesa celebrytka, Derek sądził, że niewinność Pierwszego Syna Stanów Zjednoczonych została bezpowrotnie utracona.

Scott spojrzał na niego jeszcze raz błagalnie, ale Hale naprawdę nie mógł tego zrobić. Istniały pewne zasady, które powstały nie bez potrzeby. Stiles czasami musiał mieć chwile samotności, nawet jeśli oznaczało to też odcięcie od przyjaciół.

- Wróć do swojego pokoju. Poślę po ciebie, kiedy otworzy drzwi – obiecał Derek, zaskakując kompletnie McCalla.

- Dzięki. Jest naprawdę źle – dodał chłopak, rzucając okiem ostatni raz na zamknięty pokój.

ooo

Stiles nie otworzył drzwi, więc Boyd kilka godzin później wszedł na palcach do środka i sprawdził czy wszystko jest w porządku. Chłopak spał na łóżku, wciąż w garniturze, ale pokój wydawał się czysty. Derek nie sądził, żeby Stiles wiedział, że zaglądają do niego raz na dwie godziny. Szczególnie po tym jak jego ojciec zlecił likwidację dwóch komórek terrorystów na Bliskim Wschodzie.

Liczba zamachów podwoiła się na przestrzeni ostatnich lat, a i nie brakowało takich, którzy w imię Allaha chcieli zemścić się na pierworodnym Amerykańskiego Szatana, jak uprzejmie tytułowano teraz Johna Stilinskiego w krajach muzułmańskich.

Derek nie należał do tej części personelu, która plotkowała i czytała kolorowe czasopisma. Lata doświadczenia z prasą nauczyły go, że kłamstwa sprzedają się najlepiej, więc i wyobraźnia pismaków działa na pełnych obrotach. Nie mógł jednak powstrzymać się przed zastanawianiem nad tym, co dokładnie sprzedała Heather. Stiles nie był święty. Prawdę powiedziawszy chłopak był sarkastycznym gówniarzem, który doprowadzał go do szaleństwa zbyt trafnymi pytaniami, na które sam do tego odpowiadał. Musiało mieć to coś wspólnego ze studiami psychologicznymi, które podjął Stilinski.

Ranek nadszedł bardzo szybko i Derek nie zdziwił się, gdy przed hotelem ustawiło się kilku paparazzich, których ochrona próbowała uprzątnąć z chodnika.

- Zerwał z nią – poinformowała ich Erica przy śniadaniu, gdy dopijał swoją zwyczajową kawę.

- To nie powinno cię interesować – przypomniał kobiecie, która uśmiechnęła się kpiąco.

- Oczywiście, że to interesuje wszystkich, agencie Hale. I nie uwierzę, że ciebie nie. Podobno dziewczyna ma jakąś taśmę… - zaczęła, ale Derek już wstawał od stołu.

Plotki naprawdę go nie interesowały. Zamiast tego wolał wjechać windą na piętro, które zarezerwowali kilka dni wcześniej i zebrać raporty od nocnej zmiany. Stiles nie był kłopotliwym podopiecznym. Nie przyjmował nigdy wizyt nocnych. Tych odpłatnych czy nie. Nie imprezował też zbyt długo, chociaż Heather próbowała to zmienić. Może to było właśnie powodem rozstania? Dziewczyna nie pasowała do wizerunku, który Stilinscy próbowali podtrzymać, a Stiles nigdy nie chciał przysporzyć ojcu kłopotów. Dlatego Derek zdziwił się, gdy na wyświetlaczu jego telefonu pojawił się numer alarmowy z kierunkowym z Waszyngtonu.

- Agent Hale – przedstawił się czując, że serce zaczyna podchodzić mu do gardła.

Te telefony nigdy nie oznaczały niczego innego. Ostatnim razem został wysłany do Teheranu, żeby wydostać raport na temat nowej tajnej broni, który został sprzedany przez jednego z członków zespołu.

- Z tej strony John Stilinski, agencie Hale – odparł jego rozmówca uprzejmie.

- Panie Prezydencie – powiedział niemal natychmiast przystając w połowie korytarza.

Kilka osób spojrzało na niego podejrzliwie, ale nie zamierzał się tym przejmować w tej chwili.

- Nie ma powodu, żeby mnie tytułować. To prywatna rozmowa, agencie Hale, Derek, jeśli mogę zwracać się do ciebie po imieniu – ciągnął dalej Stilinski.

- Oczywiście – zgodził się pospiesznie. – Czym mogę służyć?

- Jestem teraz w Waszyngtonie, ale w najbliższym czasie wylatuję na szczyt do Brukseli i nie będzie mnie przez kilka dni. Głowa mojego sztabu poinformowała mnie, że ta dziewczyna, z którą spotykał się Stiles… - urwał mężczyzna, wzdychając. – Chodzi o to, że on został tam z wami sam, a ja nie mogę przylecieć. Rozmawiałem z nim wczoraj przez telefon, ale to nie to samo. Czy mógłbyś… Nie wiem jakoś po męsku zająć mu czas, jakoś poprawić mu humor. Z was wszystkich tylko o tobie mówił coś miłego, chociaż słowo miłe nie jest tu raczej użyte w odpowiedni sposób, jeśli wiesz co mam na myśli… - westchnął mężczyzna. – Wiem, że nie jesteście przyjaciółmi, ale Scott raczej nie zrozumie… Czasem po prostu trzeba kogoś z zewnątrz – zaczął plątać się mężczyzna i Derek zrozumiał z ulgą, że właśnie rozmawia z Johnem-ojcem, a nie Prezydentem Stilinskim.

- Postaram się z nim porozmawiać, ale to silny chłopak. Cokolwiek się nie stało, da sobie radę – powiedział całkiem szczerze, bo nie z takich rzeczy Stiles się podnosił.

- Dziękuje agencie Hale, Derek – poprawił się Stilinski. – Zapisz sobie mój numer na wszelki wypadek. Jeśli potrzebowałbyś czegoś…

- Myślę, że nie powinien pan dziękować zanim nie zobaczę czy Stiles w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać – wszedł mu pospiesznie w słowo Derek.

- Tak czy inaczej ci dziękuję – odparł mężczyzna rozłączając się.

Derek popatrzył na swoją komórkę z niedowierzaniem i wrócił na parter, kierując się wprost do baru.