Rozdział pierwszy: Anioły wokół nas


Juliette syknęła cicho, pocierając intensywnie skronie.

- Panowie… – jęknęła Juliette, nie otwierając oczu. – Ja rozumiem, że przysłał was tutaj, żebyście pomogli mi opanować tę moc… ale na litość Boską, możecie choć na pięć minut przestać się przedrzeźniać?

Jutro miały minąć dokładnie dwa miesiące od dnia, kiedy to w progach jej domu zawitali dwaj cudownie wskrzeszeni aniołowie: Gabriel i Baltazar. Jak się okazało, przywrócił ich do życia sam Bóg, aby ci, w tajemnicy przed całym światem, nauczyli Juliette kontrolować swoją moc jasnowidzenia i pomóc jej interpretować wizje przyszłości.

Juliette była za to Stwórcy dozgonnie wdzięczna. Sama nigdy nie zdołałaby dojść do takiego etapu, na jakim się obecnie znajdowała. Baltazar i Gabriel sporo jej pomogli w zrozumieniu jej daru.

Tyle że teraz mieszkali z nią, nie wychodząc nigdzie poza obręb jej domu. Nikt z ich pobratymców nie wiedział przecież, że zostali wskrzeszeni przez ich Ojca.

- Nie znoszę robótek ręcznych. – burknął Baltazar, odpychając od siebie pudło wypełnione po same brzegi dopiero co złożonymi długopisami. – A to, co teraz robimy, nie jest nawet pracą.

- No cóż, mój drogi – zaczęła Juliette, siadając w fotelu naprzeciwko anioła. – tak już się dzieje, jak dostaje się areszt domowy. Nie możecie się nikomu pokazać, ale jakoś na zapłatę rachunków zarobić trzeba. Ja sama rady sobie z tym nie dam.

- Mogę przecież wyczarować nam trochę forsy. – zauważył Gabriel, dosiadając się do Baltazara i Juliette. – Wystarczy, że mnie o to poprosisz, moja droga.

- Nie będziemy latać na skróty. Zrobimy to tak, jak należy. – odparła dziewczyna. – Wystarczy nam już, że regularnie wynajdujesz znikąd całe tony żarcia, z którymi potem nie wiadomo, co zrobić.

- Jak to nie wiadomo, co z tym zrobić? Sprawić, żeby zniknęły. – W tej chwili Gabriel pstryknął palcami, i znikąd pojawił się ogromny talerz zapełniony smakowicie wyglądającymi kawałkami ciast.

Juliette westchnęła przeciągle, jęcząc przy tym cicho.

- Gabe, prosiłam cię już przecież o to, żebyś… – nagle Juliette nachyliła się nad talerzem, przyglądając się czemuś uważnie. – Czy to jest ciasto szpinakowe? – spytała się, wskazując na kilka ładnie ułożonych obok ciebie kawałków ciemnozielonego ciasta z bitą śmietaną jako nadzieniem i kawałkami granatu robiącymi za posypkę.

- Aha. – odparł Gabriel, uśmiechając się szeroko. – Twoje ulubione.

Juliette jęknęła ponownie, tym razem nieco głośniej.

- A niech cię… – mruknęła, siadając przed talerzem. Bez słowa nałożyła sobie dwa spore kawałki ciasta na mniejszy talerz, po czym od razu wzięła jeden kęs. Z jej ust wydobył się długi jęk zadowolenia, gdy miękkie ciasto zaczęło rozpływać się w jej ustach. – Za dobrze znasz moje słabości. Muszę przestać się tak ci zwierzać.

Juliette nie przesadzała tu ani trochę – od dnia, w którym Gabriel i Baltazar przekroczyli progi jej domu, ci dwaj stali się jej najbliższymi przyjaciółmi. Nawiązała z nimi o wiele silniejszą więź, niż miało to miejsce w przypadku jej i braci Winchester. I nie wynikało to jedynie z tego, że z aniołami spędziła o wiele więcej czasu. Chodziło tu też o coś innego. Czuła, że ją i jej nowych przyjaciół łączy coś więcej, niż tylko zwykła przyjaźń. To była więź, jaką wyczuwa się od razu – nić połączenia, która jest jedyna w swoim rodzaju. Wiedziała, że Bóg wskrzesił ich właśnie z jej powodu – aby pomogli jej stać się mistrzynią w jasnowidzeniu.

I w tym właśnie jej pomagali. Juliette potrafiła już przewidzieć niemalże wszystko – od prostych, trywialnych rzeczy, jak numery w totolotku, do całej serii ważnych wydarzeń, jakie miały rozgrywać się po drugiej stronie kuli ziemskiej.

Była jednak jedna wizja, która spędzała sen z powiek nie tylko Juliette, ale również Gabrielowi i Baltazarowi. Żadne z nich nie wpadło jeszcze na to, co dokładnie ta wizja miała oznaczać.

W tej wizji Juliette stała sama w pustym pokoju. Była otoczona przez białe, jaskrawe światło. Otaczało ją z każdej strony. Gdy ta wizja po raz pierwszy się pojawiła, Juliette była pewna, że oznacza ona po prostu opiekę, jaką roztaczają nad nią dwaj aniołowie. Jednak gdy wizja ta zaczęła się powtarzać co kilka dni, jasnym stało się, że chodzi tu o coś innego – o coś, co Juliette musi rozwiązać. Gabriel podejrzewał, że chodzi tu o jakiegoś anioła. Juliette miała jednak co do tej możliwości spore wątpliwości. Miała już przecież swoich dwóch „aniołów stróżów" – na co był jej zatem potrzebny kolejny anioł?

Od dnia, w którym ta wizja pojawiła się po raz pierwszy, minęło już pięć miesięcy, a żadne z trójki przyjaciół nie było ani trochę bliższe rozwiązania tej zagadki. Juliette w tym czasie przejrzała stosy książek poświęconych interpretacji snów. Liczyła na to, że może tam znajdzie wyjaśnienie na to, co to wszystko oznacza. Nie znalazła jednak tam nic, co by jej pomogło. Zaczynało to już irytować ją niesamowicie. Chciała w końcu poznać odpowiedź na tę zagadkę, aby móc ruszyć dalej. Miała coraz mniej czasu na to, aby przyszykować się do wyruszenia do Deana i Sama i wspomóc ich w misji, która była im przeznaczona od samego początku – ocalenia całego świata.

- Idę spać. – powiedziała kilka godzin później, gdy zapadł już zmierzch, a Baltazar i Gabriel wciąż siedzieli z nią w salonie, oglądając powtórki seriali na jednym z kanałów i zajadając się przy tym przyzwanym przez tego drugiego jedzeniem. – Jutro rano muszę iść do pracy.

- Dlaczego ty wciąż tam chodzisz? – jęknął głośno Gabriel. – Mówiłem ci przecież, że z naszą dwójką u boku nie musisz się już martwić o takie trywialne sprawy. Dostaliśmy misję pomagania ci. Załatwianie jedzenia i pieniędzy do przeżycia również należy do naszych obowiązków.

- Pracuję, bo inaczej bym ześwirowała, siedząc tu non stop. – odparła dziewczyna, uśmiechając się uroczo do aniołów. – Nie potrafię teleportować się na życzenie na Majorkę, gdy tylko mi się to zamarzy. I nie, to nie było zaproszenie do zrobienia tego. – dodała szybko, widząc minę Baltazara. – Jedna taka wycieczka mi wystarczy. Miałam potem problemy żołądkowe przez dobry tydzień.

Juliette udała się następnie na górę. Umyła się, przebrała w piżamę, a następnie wśliznęła się szybko pod kołdrę. Liczyła na spokojną noc i spokojny sen, bez żadnych niepotrzebnych wizji.

I tak też z początku było. Ciemność otuliła dziewczynę, gdy tylko usnęła. Nic jej się nie śniło – wreszcie mogła się zrelaksować.

Ale potem, w najmniej spodziewanym momencie, wizja znów się zaczęła.

Juliette podświadomie jęknęła, wciąż śpiąc. Wizja objawiła się w jej w formie snu – dłuższa, bardziej skomplikowana, z większą ilością szczegółów.

Znów zobaczyła to dziwne, białe światło ze swoich poprzednich wizji. Tym razem jednak nie było jej w tej wizji – światło pojawiło się samo. Chwilę później Juliette zaczęła dostrzegać coś na wzór zarysu czyjejś sylwetki, którą tą światło otaczało. Nie mogła jednak zobaczyć, kto to dokładnie jest.

Nagle wszystko ściemniało. Światło zbladło gwałtownie, a zarys sylwetki zanikł. Wszystko zostało otoczone przez masywnie wyglądające kraty. To one stłumiły blask światła, które znajdowało się przed Juliette.

Zaraz potem dziewczyna obudziła się. Nie musiała nawet zerkać na zegarek, aby wiedzieć, że spała nie więcej niż dwie godziny. Czuła się jednak dziwnie wypoczęta – jak gdyby te dwie marne godziny snu jej na dziś wystarczyły.

Zeszła szybko na dół. Musiała porozmawiać o tym z Gabrielem i Baltazarem. Wiedziała, że żaden z nich nie opuścił jeszcze salonu – uwielbiali nocami oglądać powtórki filmów i seriali. Ostatnimi miesiącami stało się to ich nowym hobby.

- Mamy przełom. – powiedziała im, gdy tylko weszła salonu. Na te słowa Gabriel momentalnie ściszył dźwięk w telewizorze i przeniósł całą swoją uwagę na jej osobę. – Ta wizja z tym dziwnym, białym światłem… zmieniła się. Pokazało się coś jeszcze.

- Co dokładnie? – spytał się Gabriel. Przesunął się nieco na sofie, aby zrobić dziewczynie miejsce. Juliette bez wahania usiadła obok niego.

- W tym świetle pojawił się zarys czyjejś sylwetki. – odpowiedziała. – Nie trwało to dość długo, ale jestem pewna, że coś takiego się tam pojawiło. A potem to światło zostało jakby… zamknięte. Otoczyły je szerokie kraty. Jak takie, które są w więzieniach. – dodała po chwili.

- Ciekawe… – mruknął Baltazar w zamyśleniu, rozsiadając się wygodnie w fotelu. – Jak dokładnie wyglądały te kraty?

- No… jak kraty. Więzienne kraty. Powiedziałam wam to już przecież. – odparła Juliette, nieco zdezorientowana pytaniem anioła. – A co, masz jakiś pomysł na temat tego, co to mogło znaczyć?

- Znaczyć to może bardzo wiele. – powiedział Gabriel, wcinając się w rozmowę, nim Baltazar zdołał się odezwać. – Ale gdybym miał obstawiać najbardziej prawdopodobną możliwość, to powiedziałbym, że…

- Że to był anioł. – dokończył za niego Baltazar. Uśmiechnął się następnie szelmowsko, gdy Gabriel posłał mu groźne, harde spojrzenie.

- Baltazar ma rację. – odpowiedział po chwili Gabriel, wciąż ciskając gromy w drugiego anioła. – Te kraty, które widziałaś w swojej wizji, to najpewniej było więzienie Nieba.

- Macie tam więzienie? – zdumiała się Juliette. Jej reakcja wywołała rozbawienie u obydwu aniołów.

- Ano mamy. – przyznał Baltazar. – Ale wracając do twojej wizji… tak, obstawiałbym najpewniej właśnie uwięzionego anioła. Mogą to być jeszcze inne możliwości, ale jeśli mamy zgadywać w ciemno, to właśnie w niebiańskim więzieniu rozpocząłbym dalsze poszukiwania.

- Ale za cholerę się tam nie dostaniemy. – odparł Gabriel. – Nie po tym, co się tam ostatnio wydarzyło. Nawet po rebelii Lucyfera nie było tam takiego chaosu. Jeśli choć jeden z nas postawi tam nogę, rozpęta się tam drugie Piekło. A my wtedy stamtąd żywi nie wyjdziemy.

- Co zatem robimy dalej? – spytała się Juliette, ucinając dalszą rozmowę między aniołami. Wreszcie gdzieś ruszyli z tą wizją. Nie zamierzała czekać kolejnych kilku miesięcy na otrzymanie kolejnej wskazówki, która zaprowadzi ją donikąd. Chciała to wszystko zakończyć, teraz i zaraz. Miała jeszcze masę innych, o wiele ważniejszych misji, do wykonania.

- Zaczekamy na kolejną wizję. – odpowiedział jej po chwili Gabriel. Juliette jęknęła głośno, wyraźnie niezadowolona z tego, co właśnie usłyszała. – Nie mamy innego wyjścia, moja droga. Nie możemy strzelać w ciemno. Zaczekamy na kolejną wizję. Będę ciągle przy tobie, tak aby, gdy ta wizja się rozpocznie, móc wejść w twój umysł i zobaczyć ją razem z tobą.

- A co, jeśli to faktycznie okaże się być uwięziony w Niebie anioł? Co wtedy?

Gabriel i Baltazar uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.

- Wtedy, moja droga… – zaczął Baltazar, wciąż się uśmiechając. – Wtedy będziemy mieli niezły orzech do zgryzienia.