Akashi przygryza mocno wargę, gdy Murasakibara bierze go na barana. Zaczepia skostniałe palce o purpurowe kosmyki i trzyma się ich kurczowo, żeby nie spaść.

— Za chwilę mnie udusisz — mruczy Atsushi w zadumie, gdy kapitan drużyny koszykarskiej mocno oplątuje nogi wokół szyi wielkoluda.

— Lepiej patrz pod nogi — upomina go lekko zażenowany Seijuurou, bo Murasakibara, zbyt zaoferowany galaretką na wierzchu ciastka, potyka się o krawężnik i nie upada tylko dlatego, że asekuruje się w ostatniej chwili płotem.

Akashi patrzy na jego poczynania, mrużąc oczy i konsekwentnie milczy, gdy wiecznie nienajedzony środkowy opycha się kolejnym ciasteczkiem z lukrowym nadzieniem i mruczy coś niezrozumiałego pod nosem.

— Aka-chin wie co dobre — chwali go po chwili, klepiąc się po swoimi brzuchu. Zrywa — i to dosłownie — kapitana, który przyssał się do jego pleców jak rasowy glon i podnosi go na wysokość oczu.

Akashi przyłapuje się na tym, że nie może patrzyć na dół, dlatego na chwilę zamyka oczy, gdy czuje lekkie zawroty głowy.

— Aka-chin ma pokolorowane policzki na malinowy — podsuwa rozbawiony i oblizuje policzek kapitan, który kontrastuje z jego włosami.

— Puść mnie, Atsushi — upomina go cierpliwie Seijuurou, ale syczy pod nosem, gdy głos mu odrobinę drży.

— Nieeee… — Atsushi celowo przeciąga sylaby, kiedy sprzeciwia się rozkazom swojego ukochanego. — Aka-chin tak ładnie się rumieni — komentuje i chichocze, gdy Akashi mówi pod nosem „uduszę cię, gdy tylko mnie puścisz" i spuszcza wzrok.

Murasakibara uważnie przygląda się Akashiemu i odstawia go na ziemię dopiero wtedy, kiedy kapitan zaczyna się niespokojnie wiercić.

Seijuurou zabiera mu słodycze. Murasaibara wie, że to dopiero początek, ale o dziwo wcale mu to nie przeszkadza.

Akashi Seijuurou, gdy się czegoś boi, jest tak bardzo ludzki, że Atsushiemu robi się lżej na sercu i pozwala, ażeby kapitan wymierzył mu najbardziej surową karę na jaką go stać, a stać go na naprawdę wiele.