Zbiór różnych humorystycznych miniaturek.
Code Geass żadną miarą nie jest moje.
Najstarsza sztuczka świata (a przynajmniej pretendująca do miana)
Zero wychodził właśnie z przyjęcia przedślubnego cesarzowej Chin. Schneizel zawahał się przez chwilę – jeśli nie miał racji lub, co gorsza, miał, ale rebeliant jest nadludzko opanowany, może stracić twarz, opinię. "Trudno, raz się żyje" stwierdził w myśli, głośno zaś krzyknął:
— Lelouch!
Następnie tryumfalnie obserwował, jak przywódca buntowników odruchowo odwraca głowę, rozumie swoją pomyłkę, więc błyskawicznie wraca do poprzedniej, dumnej pozycji, ale jest już za późno. Z połowa przyjęcia widziała.
— Aach. Tak myślałem — oznajmił pogodnie premier. — Mój braciszek przechodzi okres buntu i wykorzystuje sprawę japońską, by zwrócić na siebie uwagę... Cóż, muszę przyznać, że nawet jak na naszą rodzinę wyszło ci to bardzo spektakularnie, Lulu.
— T-to nie tak! — krzyknął sfrustrowany banita.
— Nie widziałem nic tak teatralnego od mojej burzy hormonalnej – rozpocząłem wtedy drobną wojenkę z UE, wstyd mi dzisiaj, ale rozumiem cię doskonale, taki wiek. Clovis chyba próbował spalić Luwr czy tam cały Paryż, zafascynowany jakimś słowiańskim poetą. Z tego się wyrasta...
— Nie jestem Lelouchem! — spróbował zaprzeczyć terrorysta, ale sądząc po wyrazach twarzy, nie uwierzyli mu nawet podwładni.
— Jasne. Nie jesteś — radośnie przytaknął Drugi Książę. — Na pewno udowodnisz to swoim ludziom, kiedy tylko znajdziecie się w kwaterze. Na pewno da się znaleźć jakieś wytłumaczenie. Inne niż to, że traktujesz ich po prostu jak pionki w rodzinnej rozgrywce. Zniszczyć Britannię, zabić imperatora, ha. I twoim najbliższymi wspólpracownikami są kobiety. Dość ekstremalny przykład kompleksu Edypa.
Czarni Rycerze zaczynali szeptać między sobą.
— Cisza! — ryknął Zero.
Reakcji właściwie nie było.
— Dam ci adres naszej rodzinnej psychoterapeutki, jest dyskretna i bardzo profesjonalna, na pewno udowodni ci, że są lepsze sposoby na rozładowanie napięcia niż prowadzenie wojny, zabijanie milionów czy niszczenie świata — ciągnął tymczasem Prezes Rady Ministrów. — Chyba, że wolisz spróbować buddyzmu zen albo pobytu w klasztorze, to też pomaga wyciszyć siebie tudzież hormony, znam kilka adresów... Albo może kurs panowania nad emocjami? W ostateczności zawsze zostają psychotropy lub naturalne ziółka, podobno czasami wystarczy prosta zmiana diety...
Kilka osób na sali zachichotało. Nie tylko oficjalni goście, ale też buntownicy. Szef rządu zatarł mentalnie dłonie z radości. Proste metody czasem okazują się remedium na wszystkie sprawy tego świata.
