Autor: CocoSlash
Tytuł: Gadająca jemioła braci Weasley
Beta: sandwich
Ostrzeżenia: brak
Typ: Humor/Romans


Gadająca jemioła braci Weasley


— Mamooo, przypomnij mi, dlaczego jeszcze nie jemy?

— Ronald, jak możesz? Dobrze wiesz, że Harry nie jest rannym ptaszkiem, ale co roku zawsze zjawia się na świątecznym śniadaniu!

— Ale ja jestem już głodnyyyy.

— Ron, twoje marudzenie to również tradycja… — wytknęła mu Hermiona (już nie Granger).

— Dokładnie. Już mnie to męczy. — Uśmiechnęła się Molly do swojej synowej.

— Jak i to, że Snape co roku olewa twoje zaproszenie, mamo. Nadal nie rozumiem, dlaczego się trudzisz i szykujesz dla niego miejsce… — zaczął grymasić Charlie.

— Mam ci przypomnieć, co profesor Snape zrobił dla naszej rodziny?

— Poza tym — wtrąciła młodsza pani Weasley — mugole mają tradycję, że zostawiają jedno miejsce wolne dla nieoczekiwanego przybysza — wygłosiła, dumna ze swojego pochodzenia.

Na wzmiankę panny Wiem-To-Wszystko większość rodziny rudzielców przewróciła oczami, tylko Artur zastanawiał się, czy ten mugolski nieznajomy mógłby przynieść mu mikser.

Świąteczne pogawędki przy stole przerwał głośny dźwięk z kominka podłączonego do sieci Fiuu.

— No nareszcie! — Ucieszył się Ron i jego żołądek.

Jedynie Molly była zainteresowana powitaniem spóźnionego Harry'ego, wstała więc z miejsca z planem wyściskania przybranego syna. Weszła do salonu i zamarła.

Ohohohoho! Czas na świąteczny całus, szczęśliwe gołąbeczki.— Rozbrzmiał głos Freda.

Firma Weasley and Weasley życzy Wesołych Świąt!— dodał George.

Tylko że głosy wcale nie wyszły z ust bliźniaków.

Na środku salonu stał Harry Potter, a obok niego nie kto inny jak hogwarcki mistrz eliksirów.

Obaj spojrzeli na siebie zaskoczeni, po czym wzrok Harry'ego powędrował do Molly, a Severus podniósł swój, by zobaczyć źródło tego absurdu.

Zmarszczył groźnie brwi.

To była wielka, zielona… gadająca jemioła.

Na co jeszcze czekacie? Nie wypuszczę was, dopóki się nie pocałujecie!— znów się odezwała, głośno rechocząc.

Molly musiała szybko opanować sytuację.

— Harry, cieszę się, że już jesteś… — powiedziała bardzo łagodnie. — Severusie, jak miło, że zdecydowałeś się nas odwiedzić…

Harry uśmiechnął się niepewnie, czując, że druga z ofiar produktu bliźniaków może lada moment wybuchnąć.

— MAMO! Kogo tym razem złapaliśmy? — krzyknęli chórem dowcipnisie i wbiegli do pokoju.

Za nimi wparowała reszta ciekawskich, a gdy odkryli tajemnicę, każdy z nich miał minę wartą sfotografowania.

— Jasna cholera! To lepsze od Percy'ego z Kingsleyem!

Asystent Ministra Magii był zbyt zajęty rozgrywającą się sceną, by się zarumienić.

Severus spróbował się ruszyć, ale powstrzymała go magia.

— Weasley. Możecie… łaskawie nas uwolnić? — To nie była prośba, raczej uprzejmy rozkaz.

— Przykro nam… — zaczął jeden z bliźniaków, rozpoczynając naprzemienną mowę.

— ...och tak, bardzo nam przykro…

— ...ale jedynym przeciwzaklęciem...

— ...jest niewinny...

— ...i tradycyjny...

— ...albo pełen pasji...

— ...i namiętności...

— ...POCAŁUNEK! — zakończyli wspólnie.

Harry nadal stał cicho. Podziwiał odwagę Freda i George'a, ale wiedział, że w ten sposób tylko bardziej rozwścieczą Severusa. A to mogło oznaczać tylko jedno.

Snape gwałtownie wyciągnął różdżkę.

— Severusie, proszę… tylko spokojnie… to tylko żart… — Artur próbował załagodzić sytuację.

— Ależ oczywiście, Arturze. Jak najbardziej spokojnie. — Zamachnął się i wykonał niewerbalne zaklęcie.

Cały klan rudzielców i reszta gości odruchowo chwycili za swoje różdżki, co poniektórzy nawet padli na podłogę.

W pokoju rozbrzmiał głośny kwik godny zarzynanego świniaka, a jemioła zapłonęła czarnym płomieniem.

Snape wyszczerzył się triumfalnie i zrobił pewny krok do przodu.

— Severusie Snapie! Jeżeli to była czarna magia…! — Rozgniewała się pani domu.

— Molly Weasley, jedyną czarną magią w tym domu było to zielone cholerstwo.

Większość obecnych nadal nie otrząsnęła się z szoku.

— No dobra, możemy już iść jeść? — rozładował napięcie Ron.

— Nudy, nudy… profesorze — zaskomleli bliźniacy i odwrócili się, by podążyć za innymi do świątecznego stołu.

— Nudy powiadacie? — zapytał melodyjnie Severus. I zyskał tym uwagę wszystkich obecnych, którzy widząc jego poczynania ponownie stali się idealnym materiałem do cyklu zdjęć pod tytułem: „Zszokowana twarz roku".

Otóż Severus Snape pochwycił w pasie Harry'ego Pottera i pochylił się, by skraść mu pocałunek.

Ten z gatunku pełen pasji i namiętności.

— Ja pierdole! — palnął Bill.

Po dłuższej chwili Snape oderwał usta od młodszego towarzysza.

— Nie potrzebuję żadnego drzewnego pasożyta, żeby mi mówił, kiedy mam całować gówniarza.

Tym razem pierwsza pozbierała się Hermiona, udając, że wszystko było dla niej zrozumiałe.

Tylko że oczywiście nie było.

— Sev — odezwał się w końcu Harry; nadal zarumieniony po pocałunku — mnie również nikt nie musi mówić, kiedy mam cię całować.

Objął dłońmi twarz mężczyzny i stanął na palcach, by odwzajemnić wcześniejszą pieszczotę.

Zatracili się w długim pocałunku.

— Czy ktoś może mi powiedzieć, co tu się dzieje? — Nie wytrzymała Molly.

Przybyli oderwali się od siebie i odwrócili do widowni. Obaj się zaśmiali, widząc, do jakiego stanu ich doprowadzili.

— Wesołych Świąt życzą Severus Snape oraz Harry Potter-Snape — powiedział Harry, unosząc lewą dłoń i prezentując złotą obrączkę.