Castiel wpadł do mieszkania wyczerpany. Rzucił plecak na podłogę, zdjął kurtkę i już chciał powiesić ją na haczyku – ale niestety nie trafił. Wieczorne wykłady na 4. roku historii wojskowości nie należały do energetyzujących.

Zaklął cicho, podniósł skórę i ostrożnie powiesił ją na wieszaku. Przeszedł parę kroków, wpatrując się na grę światła telewizora odbijającego się na ścianie. Poczuł przyjemną lekkość na sercu.

Przywitał go widok Deana leżącego na kanapie, wgapiającego się kolorowy ekran. Ukochany spojrzał na przyszłego historyka i podnosząc się z sofy, uśmiechnął się promiennie. Podparł głowę dłonią.

-Co słychać? – spytał miękkim głosem.

-Padam – odparł Castiel, siadając na kanapie. Dean usiadł, aby Cas zmieścił się obok niego.

Natychmiast objął Casa, który ułożył głowę na jego piersi. Westchnął ciężko i zatopił twarz w szyi chłopaka. Dean pogładził go po włosach i delikatnie pocałował w czubek głowy. Castiel uśmiechnął się do siebie, wtulając się mocniej w ramiona ukochanego. Prawie nie słyszał odgłosów telewizora, które teraz wydawały mu się zupełnie zbędne.

Wydostał się z uchwytu Deana i wygrzebał pilot, który wpadł między poduszki sofy. Przyszły robotyk z 3. roku wpatrywał się w Casa, który beznamiętnie wcisnął przycisk POWER. Już miał powiedzieć, że przecież oglądał ten program, ale wtem napotkał zmordowany wzrok ukochanego. Miał zaczerwienione, przymknięte oczy, które lada moment mogłyby się zamknąć.

Cas z cichym mruknięciem wdrapał się na zaskoczonego Deana. Siadł mu na udach okrakiem, objął go i wtulił głowę w jego szyję. Dean pocałował Casa delikatnie, jedna dłonią głaszcząc go po plecach, a drugą po rozczochranych włosach.

Trwali tak w uścisku przez dobre 5 minut, wodząc czułym wzrokiem po swoich twarzach. Pragnęli w ten sposób nadrobić godziny morderczej nauki, jednak oczywiste było, że nie uda im się tego zrobić w parę minut.

-Muszę napić się wody – powiedział nagle Dean. Cas nie zdążył zareagować, ponieważ chłopak podtrzymał go mocniej i wstał.

Castiel nagle odzyskał energię.

-Postaw mnie! Jestem za ciężki! – Zacisnął ręce i nogi wokół mężczyzny, bojąc się upadku na twardą podłogę.

-Wcale nie – odparł Dean. Modlił się w duszy, aby jego kręgosłup wytrzymał to obciążenie, jednak rosnąca radość wyczuwalna w chichocie Castiela dodawała mu siły. Mimowolnie się uśmiechnął, kiedy przekraczał drzwi sypialni.

Zrzucił na łóżko śmiejącego się Castiela. Lędźwie Deana były nieco nadwyrężone, dlatego lekko drżał. Zaczął szarpać kołdrę, po której tarzał się rozweselony Cas – chciał przykryć swojego śmieszka, który przed chwilą twierdził, że chce mu się spać. Cas nie dawał za wygraną i w końcu pociągnął Deana za rękę. Wpadł prosto w jego otwarte ramiona, a kołdra nagle znalazła się na podłodze.

Student robotyki przygwoździł śmieszka do materaca i pocałował go w usta. Castiel odwdzięczył się całusem, tuląc Deana do siebie i pozwalając mu, aby podwinął jego koszulkę. Zaczął gładzić go po odsłoniętym brzuchu, jednak Cas jedynie ucałował go w czoło.

-Dean, jestem naprawdę zmęczony – wymamrotał, uśmiechając się delikatnie.

Chłopak zrozumiał. Zszedł z łóżka, wziął kołdrę w dłonie i czule opatulił nią Castiela. Nie zapomniał nawet zdjąć mu butów.

-Śpij dobrze, kochanie – powiedział z uśmiechem Dean. Pocałował Casa w policzek.

-Kocham cię – odparł rozanielony. – Dobranoc.

-Dobranoc – rzekł Dean. Wyszedł z sypialni i skierował się do kuchni, żeby w końcu napić się wody.