A/N: Postacie występujące w tym opowiadaniu nie są moją własnością, ja tylko wymyśliłam historię.
Rozdział 1. Oni na to nie pójdą...
Angela Montenegro siedziała w gabinecie, kryjącym sekrety osób które przychodziły tu z tylko sobie znanych powodów. Pomieszczenie miało sprawiać wrażenie przytulnego i ciepłego, tak by przebywające w nim osoby czuły się komfortowo. Niestety nie dało się zapomnieć, że był to gabinet w budynku J.E. Hoovera i przeznaczony był on do sesji terapeutycznych. Dodatkowo, siedząca na przeciwko Angeli osoba i jej przenikliwy wzrok utrudniały całkowite odprężenie.
Ale dzisiejsza wizyta panny Montenegro u Sweets'a nie miała nic wspólnego z jej problemami. O nie. Jej problemy miały się świetnie. Co innego jeśli chodzi o jej przyjaciół...
- Sugerujesz, że to może się udać? - zapytał Słodki kiedy artystka przedstawiła mu szczegóły.
- Musi, nie widzę innej możliwości. Nie po to planujemy to już jakiś czas, żeby teraz plan spalił na przysłowiowej panewce. Zresztą to wszystko i tak miało skutki uboczne, które odbiły się na Hodginsie...
- A co mu się stało? - zapytał zdziwiony doktor.
- Już od jakiegoś czasu dziwnie mi się przygląda kiedy znikam. Niedługo zacznie podejrzewać, że go zdradzam – wyjaśniła Montenegro – a to wszystko dlatego, że spotykam się z tobą, by dopracować nasz plan.
- No tak, ale wszystko praktycznie jest już gotowe. Teraz wystarczy tylko przekonać agenta Booth'a i doktor Brennan...
- Tak, ale to chyba najtrudniejsza część. Ja zajmę się Tempe, a ty Seeley'em. Właśnie zakończyli kolejną dość trudną sprawę i odpoczynek na pewno im się przyda – powiedziała artystka.
- Co racja to racja, sprawa z przemytem nie była łatwa, ale mam poważne obawy, że oni na to nie pójdą... - odparł Sweets i westchnął, po czym dodał. – Pamiętasz kiedy ostatni raz doktor Brennan była na urlopie?
- Ale urlopie, że urlopie? Takim bez szkieletów, wykopalisk i niezidentyfikowanych ofiar II wojny światowej?
- Dokładnie.
- Niech pomyślę...
- Sama widzisz. Jak przekonać do urlopu kobietę, która może pracować 24 godziny 7 dni w tygodniu? - zapytał retorycznie Sweets.
- Dlatego ja się nią zajmę. Booth jest bardziej życiowy jeśli chodzi o te sprawy, z nim powinno być łatwiej...
- Łatwiej? Jego ironia i sarkazm sprawiają, że czasem tracę wiarę we własne możliwości. A przecież jestem najmłodszym psychologiem, który rozpo...
- Dobra, dobra. Już się nie nakręcaj – przerwała mu Angela. – Dziś postaram się porozmawiać z Bren, a ty... nie wiem... zwab Booth'a do siebie. Zrób mu małe pranie mózgu...
- Bardzo śmieszne. Psychologia jest dyscypliną naukową...
- Sweets, nie jestem Tempe. Wiem co to jest psychologia i do czego służy.
- Ok, tak tylko chciałem wyjaśnić – odparł doktor. – A rozmawiałaś z doktor Saroyan odnośnie ewentualnego urlopu doktor Bon... Brennan?
Angela uśmiechnęła się na drobne przejęzyczenie swojego rozmówcy.
- Tak, Cam nie widzi żadnego problemu. A ty rozmawiałeś z Cullenem?
- Owszem i on również nie ma nic przeciwko. Powiem więcej byłby bardzo ucieszony, gdyby ten urlop wypalił bo odkąd Booth rozpoczął współpracę z Brennan, parę urlopów już nie wykorzystał – odparł Słodki.
- No to sprawy przybierają bardzo korzystny obrót – ucieszyła się Montenegro i szeroko uśmiechnęła. – Jak tylko pogadam z Tempe, zadzwonię do ciebie. To będzie znak, że możesz rozmawiać z Booth'em.
- Dobra. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia, bo chyba się przyda.
- Chyba tak. Zatem dzięki i wzajemnie – powiedziała Angela wstając z kanapy. – Będziemy w kontakcie, do zobaczenia – dodała i opuściła gabinet Sweets'a, a psycholog jeszcze przez chwilę wpatrywał się w drzwi, które zamknęły się za artystką.
Instytut Jeffersona
- Widać ślady dawnych urazów na kościach śródręcza. W dzieciństwie musiał przejść jakąś kontuzję – poinformowała Brennan zgromadzonych na platformie.
- Ale od powikłań się chyba nie umiera? - zapytała Amy, nowa asystentka. Jej niekompetencja i brak elementarnej wiedzy wyprowadzały Temperance z równowagi. Jak Cam mogła pozwolić, by ktoś taki pracował w Instytucie, wiedząc, że ona – doktor Brennan – współpracuje tylko z najlepszymi. A tu taka... pomyłka...
- Amy, to na pewno nie było przyczyną śmierci – odpowiedziała Tempe, nie starając się nawet ukryć chłodu w głosie, po czym zwróciła się do Hodginsa, stojącego z boku i przysłuchującego się całej rozmowie. – Gdzie jest Angela? Zrobiła już rekonstrukcję twarzy?
- Ange wyszła. Dokąd? Nie wiem. Czy zrobiła rekonstrukcję? Też nie wiem – odparł Jack.
- Czy coś się stało? - Bones zauważyła zły humor naukowca.
- Wszystko w porządku.
- Skoro tak twierdzisz – odparła antropolog i na powrót pochyliła się nad szkieletem. – A znalazłeś jakieś cząsteczki mogące pomóc w identyfikacji miejsca zbrodni?
- Niestety żadnych charakterystycznych drobinek.
Pochłonięci pracą nad szkieletem, naukowcy nawet nie usłyszeli charakterystycznego piknięcia, które wydobywało się z czytnika za każdym razem, kiedy został przez niego przeciągnięty identyfikator. Dlatego też, gdy za ich plecami rozległo się tak dobrze znane: ''Hej Bones!'' - wszyscy drgnęli.
- Booth... czy ty zawsze musisz mieć efektowne wejście?- zapytała Brennan spoglądając na swojego partnera.
- Przecież normalnie wszedłem na platformę, wzorowo wręcz. Nawet użyłem swojego identyfikatora – agent pomachał przed Tempe plastikową kartą.
- Ja usłyszałam pan kroki, agencie Booth – do rozmowy wtrąciła się młoda asystentka, uśmiechając się zalotnie do Seeley'a.
- Hmm.. dziękuję Andy...
- Amy – poprawiła Booth'a dziewczyna, nadal głupio się uśmiechając. Szybko jednak przestała, gdyż napotkała lodowaty wzrok doktor Brennan.
- Już wiecie co to za facet? - Booth postanowił przerwać niezręczny moment i przejść do rzeczy.
- Niestety Angela... - zaczęła Temperance, lecz przerwała gdyż na platformę weszła artystka, która jakby nigdy nic promiennie się uśmiechała.
- Przepraszam za drobne spóźnienie, ale mam rekonstrukcję. Zrobiłam ją już wczoraj, ale dopiero dzisiaj porównałam z danymi jakie otrzymałam od FBI – powiedziała Montenegro.
- I...
- Nasza ofiara to niejaki Jeremy ''Pablo'' Pawolowicz. Narkotykowy boss, szukany listem gończym w trzech stanach – dokończyła Angela.
- No proszę, a podobno diabli złego nie biorą – skomentował Booth, na co Bones posłała mu spojrzenie z cyklu ''I don't know what that means''. – Dobra, już nic nie mówię. A przyczyna śmierci?
- Na kościach nie stwierdziłam żadnych obrażeń, które spowodowałyby zgon. Podejrzewam zatem, że musiało tu chodzić raczej o stan jego zdrowia – odparła Temperance.
- W danych jakie dostałam znalazłam notkę, że Pablo miał chorobę wieńcową – wtrąciła Angie.
- Wygląda na to, że nie było to morderstwo – podsumował agent. – Świetnie, będę miał mniej papierkowej roboty. Jadę teraz poinformować o wszystkim Cullena. Kolejna sprawa zamknięta, przydałby się jakiś urlop... - westchnął schodząc z platformy.
- Nie tylko tobie – mruknęła Montenegro.
- Słucham?
- Nic, nic. Do zobaczenia Booth – odparła artystka.
- Na razie – Seeley machnął ręką do Bones i zniknął za szklanymi drzwiami. Chwilę potem Tempe poszła do swojego gabinetu dokończyć raport. Wcześniej jednak poleciła Amy skatalogować kości. Na platformie pozostali tylko Angela i Hodgins. Artystka miała również opuścić centralne miejsce w Jeffersonian, kiedy Jack ją zatrzymał.
- Wyjaśnisz mi co się dzieje? - zapytał chłodno.
- Nic się nie dzieje.
- A te twoje tajemnicze wyjścia? Angie... masz kogoś?
- Co? Jack... Nie! Jak mogłeś tak pomyśleć?
- A co mam myśleć? Znikasz gdzieś, nie mówisz dokąd idziesz, a kiedy się pytam gdzie byłaś to odpowiadasz że nieważne. Angela, chcę znać prawdę.
- Powiem ci, ale obiecaj że nikomu się nie wygadasz – powiedziała szeptem artystka.
- Co to...
- Obiecaj – syknęła.
- OK., obiecuję. Zadowolona?
- Tak. A co do moich zniknięć... Razem ze Sweets'em planujemy wysłać Booth'a i Brennan na urlop...
- Urlop?
- Ciszej – skarciła naukowca. – Tak, Cullen i Cam już się zgodzili. Teraz pozostaje już tylko przekonać samych zainteresowanych.
- Brennan się na to nie zgodzi. Ona i odpoczynek? Angie, rozumiem twoje dobre chęci, ale to zadanie to mission impossible – powiedział Hodgins – A tak poza tym, to dokąd chcesz ją wysłać?
- Ją i Seeley'a.
- Znowu bawisz się w swatkę.
- Przecież widać, że do siebie pasują. Czy oni naprawdę tego nie widzą?
- Może nie...
- Dlatego ja i Sweets im pomożemy.
- Chciałbym to zobaczyć – powiedział Jack.
- Zobaczysz – odparła Angela z uśmiechem i zeszła z platformy pozostawiając na niej naukowca, który z niedowierzaniem pokręcił głową.
