Discożercy, czyli historia Śmierciożerców z lat 80-tych..."

Fanfiction napisany przez moją kuzynkę, wstawiony przezemnie, moim zdaniem bardzo ciekawy i zabawny:

autor: Julia Ziela Zielińska

Cała ta historia miała miejsce w czasach, w których podczas zebrań Śmiercio..., przepraszam, Discożerców w tle leciało Bee Gees, nad stołem obracała się kula disco, a wszyscy zebrani (nawet Snape) mieli wyjątkowo puszyste włosy (Voldemort nosił perukę).

Otóż na owych zebraniach zawsze systematycznie i z uśmiechem na skropionej sokiem z cytryny twarzy pojawiał się niezwykle wówczas piękny i młody Lucjusz Malfoy, wśród kolego zwany po prostu Luckiem.

Na jednym z tych zebrań, otumaniony jak dotąd Lucek, zauważył coś, a raczej kogoś, kto miał również niemiłosiernie zkwaszony wyraz twarzy i kto zawrócił mu w głowie nazawsze. Tą osobą była...(I nieee... tonie Selena Gomez, nie tym razem) a więc tą osobą była niejaka Narcyza Black...

Nasz Lucek po prostu czuł, że między nimi zaiskrzyło... (a może to była kula disco?)... No nie ważne, w każdym razie zaiskrzyło , a Narcyza czuła to samo...

I od tego momentu Lucjusz i Narcyza spotykali się, gdy tylko mogli, bo jak to zwykle zakochani mówią, "...chcieli ze sobą spędzać ja najwięcej czasu...".

Jednak po jakiś kilku miesiącach podczas jednego z zebrań, gdy to Lucjusz rozdawał zaproszenia na ślub, a Narcyza opowiadała o szczegółach wesela, okazało się coś bardzo ciekawego...

Bowiem, gdy Malfoy podszedł do Snape'a, by i jemu wręczyć zaproszenie, ten wstał i rzekł:

- Nie, nie, nie! Dłużej TEGO nie zniosę!

- W czym tkwi problem, Severusie? - zapytał Voldemort.

- Ja nie wytrzymam, - kontynuował Snape - ja po prostu muszę wam powiedzieć bardzo ważną rzecz. - po tych słowach zaczął dygotać - Ty i Narcyza - zwrócił się do Malfoya - pobieracie się , a ja...

- A ty co? - zapytał wkurzony Malfoy, który od początku wykładu Snape'a próbował wcisnąć mu dla świętego spokoju zaproszenie.

- ..., a ja muszę powiedzieć Narcyzi coś bardzo ważnego...

Narcyza wytrzeszczyła na niego oczy.

- Narcyziu..., ja, ja Cię kocham - powiedział, a w tym samym momencie oblał się rumieńcem.

- C-COOO?! - zapytał Voldemort, któremu z wrażenia prawie peruka spadła.

- Kocham cię - teraz patrzył na Voldemorta - Tak, Panie, Ciebie też kocham! I ciebie Malfoy... Ja... Ja w ogóle was wszystkich kocham!

- Eee... Czy ty się dobrze czujesz, Severusie? - zapytał Malfoy.

- Tak, znakomicie! - odparł.

- Może pójdziesz się przewietrzyć? Chyba za długo siedziałeś w jednym pomieszczeniu... - zaproponował Voldemort.

- Dobrze, tak zrobię. - I jak powiedział, tak uczynił. Odszedł od stołu i w podskokach małej dziewczynki opuścił zebranie.

- O cholera, nie wiem co on bierze, - powiedział Voldemort - ale mam nadzieję, że szybko tu nie wróci... - a po chwili namysłu dodał - I tak a'propos, o czym mówiliśmy?

- Ja rozdawałem zaproszenia - rzekł Lucjusz

- A ja opowiadałam o szczegółach wesela - dokończyła Narcyza.

Kilka tygodni po tym incydencie Lucjusz i Narcyza pobrali się. Snape zgodnie z ich oczekiwaniami nie pojawił się, chodź zaproszenie dostał, gdy tylko trochę się opanował. Wesele było udane, a już miesięcy dni po ślubie para młoda podjęła decyzję o dziecku...

...i żyli w miarę długo i szczęśliwie (co jest komplatną bzdurą, ale tego sie trzymajmy...).

KONIEC!