+++KAGURA W KRAINIE CZARÓW+++
Autor: +Lilith+
Tytuł: Kagura w Krainie Czarów.
Fandom: Gintama
Występują: postacie z Gintamy w dziwnych rolach.
Ostrzeżenia: crack
Streszczenie: Gintamowa wersja Alicji w Krainie Czarów, jak wynika z tytułu…
Uwagi: crack. Żeby nie było, że nie ostrzegałam!
Oryginalna wersja Alicji zmieniona wedle potrzeb. Żadnego poszanowania dla bohaterów Gintamy. Dziwne dziwności. CRACK.
+Rozdział Pierwszy: Srebrny Królik.+
Zapowiadał się dzień pełen nudy. Kagura leżała na kanapie, bezmyślnie gapiąc się w telewizor, leniwie przeżuwając sukonbu. Sadaharu drzemał w kącie. Wypacynkowana prezenterka czytała o najnowszych doniesieniach z kraju, które obchodziły Kagurę tyle, co zeszłoroczny śnieg. Właściwie, to nawet jeszcze mniej… Dziewczyna poniosła się do pozycji siedzącej, popatrzyła w kierunku drzwi wejściowych zastanawiając się, jak długo jeszcze Gin-chan ma zamiar błąkać się po sklepach, skoro wyszedł tylko po Jumpa oraz cukierki, do których kupna umiejętnie go zmusiła. Na Shinpachiego nie miała co liczyć; nie widziała go od wczoraj, kiedy to w pełnym szale poleciał dopingować Otsuu-chan na jej kolejnym koncercie.
Kagura powróciła do pozycji leżącej i utkwiła wzrok w suficie. Z telewizora sączyły się denerwujące dźwięki reklam. Rozleniwienie opadło na jej umysł, powieki same opadały sennie. Zamknęła oczy, zastanawiając się na drzemką, gdy niespodziewanie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi wejściowych oraz szybki stukot nerwowych kroków.
Usiadła wyprostowana. Przez pokój szybko przeszedł Gintoki, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. Mamrotał pod nosem coś, co brzmiało, jak „Spóźnię się! Spóźnię!", patrząc na srebrny zegarek. Zanim zniknął za drzwiami swojej sypialni, dostrzegła dwa dziwne elementy jego stroju.
Kagura zamrugała gwałtownie, nie pewna, czy oczy nie płatają jej figli. Czy ona właśnie widziała Sakatę Gintokiego z króliczym ogonkiem i uszami..?
Zerwała się z kanapy, podbiegła do drzwi jego pokoju i załomotała w nie pięściami.
-Gin-chan! –Zawołała. –Gin-chan, wyłaź-aru! Wiem, że tam jesteś!
Przestała pukać, zastanawiając się, czy rzeczywiście go widziała. Chciała rozsunąć drzwi, gdy wtem otworzyły się one gwałtownie i nim zdążyła choćby krzyknąć, silny podmuch wiatru porwał ją do środka. Poczuła, że spada… Coraz niżej i niżej; krzyczała ile sił w płucach, nie mogą pojąć, skąd ten bezdenny tunel wziął się w ich mieszkaniu. Czy to spadanie nigdy się nie skończy? Jak długo można lecieć w dół? Czy ten tunel biegnie przez środek Ziemi, a ona wyleci po drugiej stronie, w obcym kraju, gdzie ludzie noszą turbany na głowie, albo jest bardzo zimno, albo…
Kagura nie marnowała czasu, zaczynając różne rozważania, powiedzmy, że filozoficzno – kangurowej natury.
Nagle zorientowała się, że z jej ubraniem zaczyna się coś dziać. Już miała krzyczeć o molestowaniu nieletnich, gdy jej zwyczajowe wdzianko zmieniło się w błękitną sukieneczkę z krótkimi, bufiastymi rękawkami, biały fartuszek, rękawiczki oraz pasiaste rajstopy. We włosach pojawiły się błękitne kokardki, na nogach niebieskie pantofelki.
Tak wystrojona, upadła na zadziwiająco miękką podłogę w czarno białych kolorach szachownicy, która wybrzuszyła się, jakby była z gumy, amortyzując jej upadek. Roztrzęsiona, podniosła się na nogi, zrobiła kilka drżących kroków. Pantofelki zastukały po kamiennej posadzce.
Kagura rozglądnęła się wokoło. Znalazła się w pomieszczeniu o rozmiarach katedry, sklepienie ginęło w mroku. U dołu jednej ze ścian zobaczyła maleńkie drzwiczki. Przyklęknęła, lecz była za duża, by choćby chwycić miniaturową klamkę. Zrezygnowana, usiadła na podłodze. Czuła się bardzo dziwnie, zaczynała się też bać. Czy wessała ją czarna dziura? Oglądała o nich program na Discovery Panel. Kto wie, jakie zmiany mogły zachodzić w środowisku naturalnym, czarne dziury mogły się tworzyć nawet w pokojach… Wszystko przez tą dziurę ozonową!
Kątem oka dostrzegła stolik. Dałaby głowę, że jeszcze chwilę temu go tu nie było. Podeszła do niego; na blacie leżał talerz ciasteczek z przyczepioną karteczką „ZJEDZ MNIE!". Kagura wyciągnęła rękę, ciasteczka wyglądały zachęcająco, lecz cofnęła ją tuż przed talerzem. Papa zawsze jej powtarzał, by nie brała słodyczy od obcych. Czy branie ciasteczek leżących na obcym stoliku też zaliczało się do tej kategorii? Przecież nie było tu żadnych ludzi, tylko ona… Może to dar od dobrego anioła..? Jeżeli tak, to ten anioł zupełnie nie znał się na jej potrzebach żywieniowych. Takim talerzem, to ona się WCALE nie naje…
Odkładając inne myśli w kąt, Kagura chwyciła ciasteczko i połknęła w całości.
Kiedy zaczęło się z nią dziać coś dziwnego postanowiła, że już zawsze będzie słuchać mądrych słów papy i nigdy nie weźmie żadnego ciasteczka od obcego nawet, jeśli będzie on stolikiem. Jej ciało zaczęło rosnąć; Kagura skrycie marzyła, by zyskać kilka centymetrów, akurat na tyle, by górować nad Shinpachim i mu dogadywać, ale nigdy nawet nie pomyślała o urośnięciu do TAKICH rozmiarów. Skrzywiła się boleśnie, gdy jej głowa uderzyła w strop. Wypełniała sobą całą salę, stolik uwierał ją w łydkę. Dostrzegła dwoje drzwi oraz balkon niemal na samej górze ściany, przy suficie, widziała je na wprost. Drzwi były mniejsze, niż jej kciuki, balkon wielkości jej obecnej dłoni.
Kagura próbowała znaleźć rozwiązanie z dziwnej sytuacji, w jakiej się znalazła. Od dawna wiadomo, że najprostsze rozwiązania to rozwiązania siłowe, takie też wybrała Kagura. Napierała na jedną ze ścian całym swym gigantycznym ciałem w nadziei, że uda jej się wyburzyć chociaż jej część, tym samym zapewniając sobie więcej pola do manewru. Niestety, ściana nie drgnęła, jakby za nic miała siłę dziecka klanu Yato powiększonego do rozmiarów Godzilli.
Poczuła szczypanie w nosie.
-Nie będę płakać! –Postanowiła z mocą i w tej samej sekundzie rozpłakała się.
Łzy płynęły po jej policzkach strumieniami, wielkie krople skapywały z twarzy, wsiąkając w sukienkę, rozpryskując się na podłodze.
-G… Gin-chaaan… -załkała Kagura, pociągając nosem. –To wszystko twoja wina-aru… Dlaczego miałeś ogon i uszy królika? Szykujesz się na cosplay-aru..?
Jakby na zawołanie, jedne z drzwiczek otworzyły się, na balkon wyszedł Sakata Gintoki. Zaszła w nim jednak zauważalna zmiana; zamiast zwyczajowego stroju miał na sobie czarny, elegancki frak. W ręce trzymał parę srebrnych rękawiczek oraz wachlarz. I ponownie zdobiły go królicze uszy, jedno troszkę oklapłe.
Na widok Kagury aż podskoczył, rękawiczki i wachlarz wypadły mu z rąk, przeleciały przez barierkę balkonu i wylądowały na kolanie Kagury. Nie wydał żadnego dźwięku, jego twarz zastygła w przerażeniu. Kagura już otwierała usta, lecz nim zdołała powiedzieć choćby pierwszą sylabę, Gintoki, czy też: Gintoki – Królik, jak zwał, tak zwał, wybiegł przez drugie drzwi w panice.
-Gin-chaaan, ty głupku! –Głos Kagury zadudnił w sali.
Zmarszczyła nos; już ona sobie z nim odpowiednio porozmawia, kiedy następnym razem się spotkają. Rozmowę zacznie jej prawy sierpowy.
Kagura otarła pot z czoła. W pomieszczeniu zrobiło się duszno, jakby ktoś podkręcił ogrzewanie. Zerknęła na leżący na kolanie wachlarz; aktualnie nie dysponowała niczym innym, więc równie dobrze mogła spróbować i tego, jeśli w ogóle będzie w stanie złapać ten mikro wachlarzyk w swoje przypominające kiełbaski palce.
Na myśl o kiełbaskach pociekła jej ślina…
Ze zdumieniem stwierdziła, że wachlarz idealnie mieści się w jej dłoni, magicznym sposobem powiększony. Wachlowała się chwilę… po czym zauważyła, że ona sama zaczyna się zmniejszać. Sklepienie oddalało się, balkon zniknął jej z oczu, ściany już nie ściskały ramion. Zaczynała wracać do ludzkich rozmiarów. Okazało się, że powoduje to wachlarz i szybko odrzuciła go od siebie, niestety o chwilę za późno – wróciła do dawnego wzrostu, nici z planu dogadywania Shinpachiemu, że jest niższy od dziewczyny.
Kagura otrzepała sukienkę, przywykła do nowego, niecodziennego stroju. Miała nadzieję, że nie spotka po drodze, gdziekolwiek jest, żadnego szczególnego miłośnika młodych dziewczynek w krótkich sukieneczkach i fartuszkach, w razie czego jednak postanowiła zachować czujność. Podniosła z ziemi rękawiczki, które zgubił Gintoki; kiedy się wyprostowała, zauważyła drzwi. Dałaby głowę, że jeszcze sekundę wstecz ich tam nie było.
Stawiając wszystko na jedną kartę, a prawdę mówiąc – nie miała innego wyboru, ruszyła do drzwi, nacisnęła klamkę i przeszła… wprost do baśniowego ogrodu.
