Umierać nie znaczy żyć, choć dla niektórych żyć – to właśnie umierać.
Severus Snape przez wiele lat wspominał jej ciepłe, zielone oczy i płomienne włosy. Miała w sobie tyle miłości i zawsze była gotowa tą miłością obdarzyć każdego, nawet jego – tego, który tak bardzo ją zranił.
Severus czuł się strasznie wiedząc, że Potterowie zginęli przez niego. Mimo że nienawidził Jamesa, to nie życzył mu śmierci, bo wbrew pozorom… był mu wdzięczny. W końcu dzięki niemu Lily była szczęśliwa. Ale teraz ich już nie ma, a Severusa musi troszczyć się o Harry'ego – jedenastoletniego, irytującego chłopaka, który właśnie usiadł na stołku, a Minerwa założyła tiarę na jego głowę.
GRYFFINDOR!
Tak, wiedział dobrze, że Harry trafi do domu lwa. Jego rodzice… Wspaniali ludzie. Odważni, pełni radości z życia. Też byli wychowankami tego domu. Choć trochę szkoda, że młody nie trafił do Slytherinu, na pewno przyniósłby temu domowi więcej chluby, o co Severus, jako jego opiekun, powinien się troszczyć. Naprawdę szkoda.
Ale teraz przynajmniej teraz ma wspaniały pretekst, żeby się na nim trochę powyrywać. Przecież Harry nie musi wiedzieć, że Severusa nie miał nic do James, wręcz przeciwnie. Biedni Gryfoni... W tym roku Ślizgoni zdobędą puchar. Ja, Severus Snape, obiecuję to. Slytherin zawsze górą!
