Tytuł: Nieudana technika
Autor: Lampira7
Fandom: Naruto
Beta: Elly
Uwagi 1: Ten tekst został napisany ponad 10 lat temu, więc styl może jest dziecinny (w końcu byłam w gimnazjum), ale uznałam, że ludzie wciąż trzymają to na chomiku i chcą to przeczytać, to czemu ponownie tego nie wrzucić. Trochę go poprawiłam, ale w 99% procentach jest taki sam, jak wtedy, gdy opublikowałam go na blogu. Tak to blogowy tekst, czyli będziecie cierpieć, ale przynajmniej ja będę widzieć, jak się poprawiłam przez te wszystkie lata.

Nieudana technika

Rozdział 1

Sasuke Uchiha siedział w swojej ponurej rezydencji, studiując stary zwój. Minęła już pierwsza w nocy i musiał przyświecać sobie świecą, żeby cokolwiek widzieć, ale był tak pochłonięty odkryciem, że nie przejmował się drobnymi niedogodnościami. Zwój, który znalazł na strychu, opisywał technikę umożliwiającą przemianę człowieka w zwierzę, które najbardziej oddawało cechy jego charakteru. Początkowo ta sztuka służyła tylko rozrywce, można było zobaczyć, w jakie zwierzę zmieni się człowiek. Dopiero później odkryto, że technikę można zastosować w walce.

Szpiedzy zmieniali się w zwierzęta i podkradali do siedziby wroga, bez wzbudzania niczyich podejrzeń. Jednak, kiedy zwój zniknął prawie dwadzieścia lat temu technika została zapomniana, a teraz Sasuke znalazł go w zakamarkach strychu. Zapewne jego rodzina przechowywała zwój, a później po masakrze, którą urządził Itachi, zajmująca się sprzątaniem domu kobieta, nie wiedząc, z czym ma do czynienia, położyła zwój na strychu, gdzie porastał go kurz. To był czysty przypadek, że go odnalazł, impuls by zajrzeć w dawno nieodwiedzane kąty.

Była to ciekawa i nietypowa technika, co tłumaczyło, dlaczego go zainteresowała, ale był też inny, ukryty powód.

Chłopak już jakiś czasu temu uświadomił sobie, że to, co czuje do przyjaciela z drużyny to coś więcej niż zwykła przyjaźń. Coraz częściej łapał się na tym, że jego wzrok wędruje w stronę pośladków kolegi, opiętych przez błękitne dżinsy. W takich chwilach był wdzięczny losowi za to, że Naruto już od jakiś dwóch lat nie ubiera się w swoje pomarańczowe wdzianko, tylko nosi dżinsy jak każdy normalny nastolatek. Jedyne, o co miał pretensje to fakt, że ubrania, które teraz nosił podkreślały jego zgrabną sylwetkę, co sprawiło, że dziewczyny w wiosce, a nawet kilku chłopców zaczęło się za nim oglądać. Dobrze pamiętał jak bardzo wkurzył go komentarz Kiby, który stwierdził, że z Naruto zrobił się „niezły towar" i chyba sam powinien zaprosić go na randkę, co było możliwe, bo jak się okazało, Naruto był biseksualny. Kiedy się do tego przyznawał przed wszystkimi, był okropnie zawstydzony. Nie wiedział, że tym jednym zdaniem sprowokował zainteresowane nim dziewczęta do kłótni już nie tylko między sobą, ale również z ich kolegami czy nawet braćmi, choć w niektórych sercach dzięki tym słowom zapłonął płomyczek nadziei. W końcu, jeśli był biseksualny to istniała szansa, że jego wzrok spocznie na dłużej na którymś z przyjaciół.

Sasuke był jednym z tych ostatnich, ale teraz musiał uważać, aby inni nie próbowali wykorzystać okazji by zbliżyć się do Naruto. Sam słyszał, że niektórzy uważają jego młotka za najprzystojniejszego chłopca w wiosce, oczywiście zaraz po nim. Zachował swój tytuł najprzystojniejszego, ale przez swoją oziębłość, i dystans, na który wszystkich trzymał, ludzie bali się do niego podejść, wszyscy z wyjątkiem Naruto, który często atakował go od tyłu i uwieszał się u jego szyi. Mimo że podrósł o kilkanaście centymetrów i był teraz wyższy od Sakury, to i tak ledwie dosięgał do ucha bruneta. Ludzie zaczęli już między sobą szeptać, czy przypadkiem oni nie są ze sobą, ale Naruto na to nie zważał. Czasami nawet cmoknął Sasukę w policzek na środku ulicy, by za chwilę poinformować, że idzie na randkę. Nie wiedział, że z każdym takim niewinnym pocałunkiem roznieca płomień w chłopcu, tylko po to by sekundę później zmrozić go swoimi słowami. Jedynym pocieszeniem było to, że najwyraźniej Uzumaki preferował typ urody, którą reprezentował Sasuke. Jeśli już z kimś wybierał się na randkę, to zazwyczaj to był brunet lub brunetka o jasnej karnacji. Uchiha więc cierpliwie czekał, aż chłopak dostrzeże, że on darzy go uczuciem. Na razie zadowalał się tym, że po każdej zerwanej znajomości chłopak przychodził do niego szukać pocieszenia.

Gdy zdarzyło się to po raz pierwszy, był bardzo zaskoczony, gdy w środku nocy poczuł jak Naruto wślizguje mu się do łóżka. O to, jak dostał do rezydencji, nie pytał. Już jakiś czas temu dał mu klucz, bo przyjaciel miał irytujący nawyk przychodzenia o różnych porach i włóczenia się bez celu po rezydencji, plusem było tylko to, że czasem przygotowywał coś do jedzenia. Dlatego, mając na uwadze, że brunetowi nie chciało się ciągle wstawać, by otworzyć mu drzwi najprostszym rozwiązaniem okazało się danie mu klucza. Wracając jednak do pierwszego razu, kiedy Naruto wślizgnął się do jego łóżka, Sasuke był zaskoczony zachowaniem chłopaka. Uzumaki wtulił się w niego, schował swoją głowę pod jego brodę i będąc w tej pozycji wyznał, że chłopak, z którym aktualnie się spotykał, chciał tylko jego ciała. Brunet zapytał go wtedy zaskoczony, czy tamten dostał od Naruto, czego chciał. Naruto ze śmiechem połączonym z płaczem wyznał, że nie i to właśnie przez tą odmowę zawsze tracił wszystkich, z którymi się spotykał. Nigdy nie chciał przygód na jedną noc, bezosobowego seksu, a ci, którzy to dostrzegają, porzucają go. Okazało się, że większość parterów chłopaka spotykała się z nim licząc na to, że spróbują czegoś nowego, plotki głosiły, że seks z demonem jest dużo bardziej namiętny, więc kiedy okazywało się, że nie mają szansy potwierdzić pogłosek, porzucali go bez zastanowienia. Jedynymi osobami, które przyjaźniły się z nim bez ukrytych motywów byli Hinata i Sai, ale ona nie była dla niego, a Sai to była jedna wielka pomyłka. Sam nawet nie potrafił wyjaśnić, czemu się z nim związał. Tej nocy Sasuke prawie nie spał, pocieszając przyjaciela. Później Naruto przychodził do niego zawsze, kiedy było mu źle i zawsze wślizgiwał się pod kołdrę szukając pocieszenia.

Ostatniej nocy Naruto też do niego przyszedł, roztrzęsiony jak nigdy. Tym razem chłopak, z którym się spotykał, próbował go zgwałcić. Na szczęście zanim mu się udało Naruto ogłuszył go i uciekł nie czekając, aż tamten odzyska przytomność. Sasuke słysząc to, wyciągnął go z pościeli i zmusił, żeby poszedł z nim do Tsunade. Tam wyjaśnili, co zaszło, niedoszłego gwałciciela pojmano i oskarżono o próbę gwałtu.

Właśnie przez to zdarzenie Sasuke postanowił nauczyć się tej techniki. Chciał pilnować Naruto, by nic mu się nie stało, a nie mógł tego robić pod swoją postacią, bo znał na tyle młotka, by wiedzieć, że ten się na to nie zgodzi za żadne skarby świata. Dlatego planował śledzić go jako zwierzak. Założył, że jeśli okaże się jakimś małym zwierzątkiem, to spróbuje przekonać blondyna, żeby ten wziął go do domu. Miałby wtedy ułatwione zadanie, a dodatkowo korzyścią byłaby możliwość podejrzenia nagiego przyjaciela w domowych pieleszach. Uświadomiwszy sobie, jakimi torami błądzą jego myśli, na bladych policzkach zakwitły rumieńce. Pochylając się nad zwojem starał skupić się na tekście, który był na nim zapisany. Kiedy przeczytał wszystko trzy razy, postanowił od razu wypróbować technikę. Nie zastanowił się, że już od dłuższego czasu była ona uznana za zaginioną i powinien ją wykonać, przynajmniej ten pierwszy raz, pod okiem starszego shinobi, który by mu pomógł, gdyby coś się nie udało. Myślał tylko o swoim celu, chciał jak najszybciej zakraść się w pobliże domu Uzumaki'ego i sprawdzić czy z nim wszystko w porządku po wczorajszej próbie gwałtu.

Stanął pewnie na podłodze i zerkając jeszcze raz na zwój, zaczął wykonywać pieczęcie. Małpa, tygrys, koń, szczur, małpa, smok, pies… Jego ręce wykonywały coraz szybciej różnorodne znaki. Już nie można było się rozeznać, co wykonuje i czy znak się powtórzył, czy nie. Zadziwiające, że ludzie uczyli się ich wszystkich tylko dla rozrywki, by zobaczyć, jakie zwierze pasuje do ich charakteru.

Nagle dłonie chłopaka zatrzymały się na znaku psa. Nie można było go jednak obserwować długo, bo sekundę później, otuliła go biała chmura. Nim jeszcze opadła Sasuke zorientował się, że coś poszło nie tak. Chciał krzyknąć, ale z jego ust wydobyło się tylko przeciągłe miauknięcie. Jak można było przypuszczać, coś poszło nie tak, a raczej nie do końca tak jak powinno. Było już za późno, by rozważać, co powinien był zrobić inaczej, mógł jedynie pogodzić się ze skutkami swojej próby, ale dla Sasuke było to prawie niewykonalne, gdy patrzył na swoje odbicie w lustrze.

Minęło kilka godzin i nastał świt. Sasuke powinien się pośpieszyć, jeśli chciał zdążyć na poranny trening, ale on pierwszy raz w życiu nie miał zamiaru przychodzić na czas. Wiedział, że Kakashi się spóźni, a on na pewno nie chciał ujawniać pozostałym swojego zawstydzającego stanu. Gdyby Naruto dowiedział się jaką technikę próbował opanować, na pewno nie dałby mu spokoju i pytał się, po co próbował. Nie chciał nawet sobie wyobrażać, jakby zareagował blondyn, gdyby się dowiedział, że wykonał ją by go szpiegować i być może zobaczyć bez ubrania. Wiedział, że gdyby miał na to okazję, wykorzystałby ją bez żadnych skrupułów.

Spoglądając na zegarek i upewniając się, że minęła już przynajmniej godzina od umówionego spotkania, zerknął w lustro upewniając się, czy niczego nie widać. Był ubrany w luźne spodnie i czarną bluzę, której kaptur miał zaciągnięty na głowę. Mając pewność, że wygląda dobrze, jak na swój stan, wybiegł z domu kierując się na nieuczęszczane drogi. Jeszcze tego brakowało, by paradował po ulicach denerwując się, czy nikt nie dostrzega jego zmienionej postaci! Przyśpieszył, starając się jak najszybciej dotrzeć na pole treningowe, co dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że starał się jak najbardziej spóźnić.

W końcu, po szybkim biegu, dotarł na pole. Jeden rzut oka wystarczył, żeby się zorientował w sytuacji. Naruto walczył z Sai, który zaaklimatyzował się już w ich drużynie, Sakura zaś siedziała na jednej z wyższych gałęzi i obserwowała walkę kibicując, co rusz jednemu bądź drugiemu. Nie mogła się zdecydować, kiedy po jednej strony był jej chłopak, a po drugiej najlepszy przyjaciel. Kakashi, daleko od całego harmidru, siedział pod jednym z drzew i czytał swoją zboczoną książeczkę. Sasuke, wciąż zerkając niespokojnie na walczących, podszedł do mężczyzny. Ich sensei był już tak wytrenowały, że gdy chłopak znajdował się kilkanaście kroków od niego, uniósł głowę i spojrzał na bruneta.

— Spóźniłeś się, nawet bardziej niż ja — powiedział wstając, a widząc jak Sasuke zerka nerwowo na pozostałych, podszedł do niego i zapytał ciszej: — Co się stało?

— Ja, cóż, nie udała mi się pewna technika — powiedział, uznając, że lepiej być szczerym.

— Na czym ona polegała? — zapytał poważnie Kakashi, lustrując sylwetkę chłopaka, coś się nie zgadzało, ale jeszcze nie wiedział co. Nim Sasuke zdążył wyjaśnić usłyszeli krzyk.

— Sasuke! — W ich stronę biegła reszta drużyny, a na samym przedzie był Naruto. Na jego policzku i włosach widać były ślady atramentu, pozostałość po walce. — Spóźniłeś się! — skoczył na niego, wieszając się mu na szyi.

Sasuke pod wpływem tego entuzjastycznego powitania zrobił krok do tyłu, by utrzymać równowagę. Musiał się opanować, by nie przytulić chłopaka, gdy poczuł jego, przyśpieszony przez bieg, oddech na szyi. Nie zauważył, że gdy Naruto się na nim uwiesił, kaptur zsunął się z jego głowy ukazując wszystkim następstwa źle wykonanej techniki. Zdał sobie z tego sprawę, gdy usłyszał jęk Sakury i usłyszał słowa:

— Więc to ta technika? Myślałem, że jest stracona!

Przestraszony odskoczył od Naruto i zakrył szybko głowę kapturem. Spojrzał na wszystkich, Sai nie potrafił ukryć lekkiego zaskoczenia, u dziewczyny było ono doskonale widocznie, gapiła się na niego w szoku z otwartymi ustami, Kakashi patrzył na niego z rozbawieniem. Została tylko jedna osoba, jedyna, której reakcji się obawiał, nie chcą odwlekać w nieskończoność tej chwili skierował swój wzrok na Naruto, który wydawał się zaskoczony, a jednocześnie zaintrygowany?

— To nie jest to, o czym myślisz — zaprzeczył szybko, choć nie wiedział co chłopak myśli.

Naruto, nie przejmując się jego słowami, podszedł kilka kroków i jednym szybkim ruchem sprawił, że kaptur zsunął się z głowy Sasuke. Jego źrenice rozszerzyły się w szoku, na głowie bruneta widniały czarne, kocie uszy, które teraz lekko drgały. Ich posiadacz wdawał się zakłopotany tym, że wszyscy się na nie patrzą.

— Ogon też masz? — zabrzmiał głos Kakashiego.

Zanim Sasuke zdążył coś odpowiedzieć, Naruto znalazł się przed nim, a ich klatki piersiowe dzieliły tylko milimetry. Wyciągając dłoń włożył mu ją w spodnie. Sasuke zadrżał, czując jak przesuwa się po jego pośladkach. W końcu chłopak znalazł to, czego szukał i szybkim ruchem wyciągnął z jego spodni czarny, koci ogon, który się nastroszył. Dopiero teraz Uzumaki odsunął się od niego, podziwiając całą sylwetkę przyjaciela. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi, Sasuke, ten dumny i lodowaty wojownik, miał kocie uszy i ogon, które sprawiały, że wydawał się uroczy. Uroczy to zdecydowanie nie było określenie, które ktokolwiek kiedykolwiek kojarzył z Sasuke.

— Sasuke, co ci się stało? — zapytała dziewczyna, a jej głos drżał minimalnie.

Nie wiadomo tylko, czy zaskoczenia, czy może z ukrywanego rozbawienia. Naruto jak i reszta drużyny stawiała bardziej na to drugie.

— Nic.

Prychnął jak kot, którym po części był, a jego ogon przesunął się nerwowo po ziemi.

Nieodzowny znak, że był zdenerwowany.

Pomyślał Naruto, nie zdając sobie sprawy z tego, że zaczął analizować zachowanie chłopaka pod względem ruchów jego uszu i ogona, tak jakby naprawdę był kotem.

— Jeśli uważasz, że kocie dodatki są niczym, to może masz rację — powiedział Sai, a jego głos brzmiał tak poważnie, że nikt nie wziął tego za kpinę.

— Kakashi-sensei, —Sakura zwróciła się do nauczyciela. — mówiłeś, że to jakaś technika, ale ja nigdy o niej nie słyszałam.

— Bo nie powinnaś o niej słyszeć. Była znana tylko w naszej wiosce i pilnowaliśmy, żeby nikt niepowołany nie dostał jej w swoje ręce, choć zanim odkryliśmy jej bitewną wartość, była tylko rozrywką dla dzieci i dorosłych.

— A na czym polega ta technika?

— Sprawia, że człowiek może zmienić się w zwierzę, które najbardziej pasuje do jego charakteru. Gdy się nad tym głębiej zastanowisz, na pewno dojdziesz do tych samych wniosków, co inni, pomyśl — polecił jej.

Zamyśliła się, zerkając kącikiem oka na chłopaka, który stał w miejscu ze skrzyżowanymi ramionami. Naruto, zaciekawiony, obchodził go dookoła. Kiedy złapał go za ogon i przeciągnął dłonią po całej jego długości zaczynając od pośladków chłopca. Ten zadrżał i zacisnął usta w wąską linię chodź nie zaprotestował i Sakura zrozumiała.

Już dawno zauważyła, że Sasuke śledził wzrokiem sylwetkę drugiego chłopaka, zawsze szukał go wzrokiem w tłumie. Sam jej się kiedyś przyznał… co z tego, że był w tedy pijany… że jest gejem i lubi błękitne oczy, blond włosy, i delikatną sylwetkę. Ten opis pasował idealnie do Naruto. Na szczęście dla chłopaka, nic nie pamiętał z tamtej nocy, bo musiałaby się gęsto tłumaczyć. Jeśli mu się powiedzie i zwróci na siebie wagę Uzumaki'ego, będzie szczęśliwa. Ale i tak ostrzeże go dobitnie, że jeśli zrobi chłopakowi krzywdę to ona go zabiję. Naruto już zbyt wiele wycierpiał i wciąż pakował się w nieodpowiednie związki, nie zasługiwał więc na więcej cierpienia.

— Do szpiegowania.

Odpowiedziała, nie chcąc myśleć, że Sasuke próbował zastosować ją by śledzić Naruto. Rozumiała próbę uwiedzenia przez czekoladki, kwiaty czy rozmowy, ale szpiegostwa jakoś nie mogła tak szybko puścić w niepamięć.

— Zgadza się. — Kakashi pokiwał z zadowoleniem głową.

— Ale nie rozumiem, czemu jej nie stosujemy do tej pory.

— Stosowalibyśmy ją, ale zwój zniknął kilkadziesiąt lat temu i uznaliśmy, że przepadł na zawsze. Gdybym o nim nie czytał, też bym nie rozpoznał, że to co widzimy — Wskazał na siedemnastolatka, który posłał mu wściekłe spojrzenie — to skutki złego wykonania tej techniki. Pozostaje tylko pytanie, skąd wziąłeś ten zwój? — zwrócił się do swego podopiecznego.

— Znalazłem go na strychu.

Prychnął i natychmiast zirytował się na samego siebie, że swoim zachowaniem coraz bardziej przypominał kota, a na dodatek nie mógł skupić się na rozmowie tych dwojga, bo Naruto krążył dookoła niego, dotykając jego ogona i uszu. Te pieszczoty sprawiały, że o mały włos nie zaczął mruczeć i ocierać się o jego dłoń. Nie chciał nawet myśleć, jak zareagowałby na to chłopak.

— Znalazłeś na strychu zwój, który już dawno został uznany za stracony? — Mężczyzna był zaintrygowany.

— Tak, leżał tam z innymi. — Sasuke wzruszył ramionami, jakby nie zdając sobie powagi z sytuacji. Ale on zdawał sobie sprawę, tylko nie chciał tego pokazać, choć była to tylko poza.

— Wiesz, co znajduje się w pozostałych zwojach?

— Nie, rzadko zaglądam na strych i dopiero niedawno odnalazłem całą ich półkę. Przeczytałem tylko dwa z nich, a jeden był z tą techniką. — Odpowiedzi, których udzielał był precyzyjne.

— Trzeba będzie później wysłać ekspertów, by zbadali pozostałe zwoje, kto wie, co tam znajdziemy. Może jeszcze inne techniki, które uznaliśmy za stracone? Oczywiście za twoim pozwoleniem.

— Dobrze, — zgodził się — ale nie chciałbym, żeby z mojej rezydencji zniknęły zwoje, które mogą być pamiątką rodzinną. A teraz może wróćmy do tematu odwrócenia skutków tego niefortunnego zdarzenia? — Przeciągnął swoją dłonią po włosach a uszy złożyły się posłusznie, by chwilę później znów mierzyć w niebo swoimi spiczastymi końcami.

— Trzeba najpierw zbadać zwój i zobaczyć, co pokręciłeś. Może to zając od kilku dni do kilkunastu tygodni. W tym czasie oczywiście nie będziesz mógł uczestniczyć w misjach, ani wychodzić na ulice, nie możemy pozwolić, żeby wróg dowiedział się, że odzyskaliśmy tę technikę.

Sasuke skrzywił się, gdy to usłyszał. Niezbyt cieszyła go perspektywa kilkutygodniowego uwięzienia w domu, bez możliwości wyjścia. Co prawda, mógł ćwiczyć w ogrodzie, ale to nie to samo. Przede wszystkim nie będzie widywał Naruto. Kakashi, jakby czytając mu w myślał, dodał:

— Ponieważ przez ten czas nie będziesz mógł robić zakupów, a Sakura jest zbyt zajęta w klinice, Naruto się tobą zaopiekuje. Przeprowadzi się na ten czas do ciebie, żeby dotrzymać ci towarzystwa.

Słysząc to Sasuke poczuł jak miłe ciepło kumuluje mu się w podbrzuszu. Całe dnie spędzone tylko z młotkiem! Jeśli będą mieszkać w jednym domu, to będą musieli na siebie wpaść w łazience, czy od razu po wstaniu, kiedy chłopak będzie jeszcze słodko zaspany. Opuścił głowę, by nie było widać lekkich rumieńców, które zakwitły na jego policzkach. Wydawało się, że Naruto tego nie dostrzegł.

— Chętnie przeprowadzę się do Sasuke — powiedział, wtulając się w plecy chłopaka. Był to przyjacielski gest, a może nie? Każdy mógł interpretować to inaczej.

— Skoro wszystko ustalone, to odprowadźcie Sasuke do domu, a później pomóżcie Naruto spakować najpotrzebniejsze rzeczy na czas przeprowadzki.

Już mieli ruszyć z miejsca, gdy odezwał się dotychczas milczący Sai.

— Dlaczego Sasuke zastosował tę technikę, a nie zajął się innymi zwojami? Przecież musiał poświęcić dużo czasu, by ją opanować! Po co ten trud?

Uchiha słysząc to, miał ochotę podbiec i udusić go gołymi rękoma. Już myślał, że uda mu się uniknąć kłopotliwych wyjaśnień, a on musiał wyskoczyć z tym pytaniem, jak diabeł z pudełka. Nieświadom nawet tego, co robi, nastroszył się. Od rzucenia się na chłopaka uratował go dźwięczny śmiech Uzumaki'ego. Spojrzał na niego z zaskoczony.

— Przepraszam, ale właśnie pomyślałem, jak bardzo jesteś podobny do kota. Ta technika doskonale wiedziała, co robi, przemieniając cię w pół-kota.

Zaśmiał się ostatni raz, ocierając dłonią łzy, które pojawiły się niespodziewanie w kącikach oczu. Nastroszone dotąd futerko na ogonie Sasuke wygładziło się, a jego uszy lekko oklapły. Czuł się odrobinę zawstydzony, te wszystkie uczucia wzbudzał w nim tylko Naruto. Nawet nie chciał myśleć, jak bardzo go zmienił od momentu, gdy wrócił do wioski.

— Ale nie odpo… — zaczął Sai, ale powstrzymała go Sakura, która zasłoniła mu usta dłonią.

— Może jednak teraz już pójdziemy, zanim na ulicach pojawi się więcej ciekawskich? — powiedziała szybko, a już ciszej dodało tylko do chłopaka. — Nieważne i już o to nie pytaj, bo więcej na żadną randkę z tobą nie pójdę.

Puściła go, a Sai posłusznie nie wracał już do tematu. Sasuke przyjął to z ulgą, a Naruto ze spojrzeniem, które jasno dawało do zrozumienia, że nie ma pojęcia, o co tu chodzi. Za to Kakashi obserwował całą scenkę z błyskiem w oku i uśmiechem, który ukrywał pod maską. Wszyscy zgodnie ruszyli z miejsca, tylko trochę z tyłu został Sasuke. Kiedy schował z powrotem ogon w spodnie, i miał zakładać kaptur, poczuł szarpnięcie za kocie ucho. Nie chcąc zwiększać bólu, bo już rano, gdy zatrzasnął drzwi na ogonie odkrył, że te kocie dodatki są bardzo wrażliwe, pochylił się posłusznie. Mimo zaskoczenia od razu zauważył, że to dziewczyna go schwytała i nie wypuszczając spomiędzy dwóch palców jego ucha, powiedziała ostro:

— Spróbuj tylko skrzywdzić Naruto, a cię zamorduje. On już i tak za dużo wycierpiał i nie mam ochoty patrzeć, jak jego najlepszy przyjaciel wbija mu nóż w plecy. Mam nadzieję, że się rozumiemy.

Syknęła jeszcze na końcu i puściwszy go, pobiegła do reszty wołając, by na nią zaczekali. Sasuke rozmasował ucho, prostując się. Był zły. Myślał, że dobrze ukrywał to, że interesuje go chłopak, ale powinien przewidzieć, że Sakura szybko go rozszyfruje. Zakładając kaptur na głowę i wciskając ręce w kieszenie spodni, podążył za drużyną, która czekała na niego na wzniesieniu. Idąc tak zastanawiał się, kim byłaby dziewczyna, gdyby to ona zastosowała technikę. Zapewne jakiś słodkim zwierzątkiem, które pod miłym pyszczkiem ukrywałoby krwiożerczy i gwałtowny charakter. Zastanawiając się nad tym, napotkał spojrzenie błękitnych tęczówek i szeroki uśmiech. Przynajmniej widział, kim byłby Naruto, lisem, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

— Sasuke! — zawołał chłopak. — Pośpiesz się! Chcę się do ciebie wprowadzić nim zajdzie słońce!

Uśmiechając się Sasuke przyśpieszył kroku, i już wkrótce znalazł się przy roześmianym przyjacielu, który delikatnie unosił głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy.

— Możemy już iść — powiedział do wszystkich, choć te słowa były bardziej skierowane do blondyna, którego uśmiech stał się jeszcze szerszy.