POWIASTKA FILOZOFICZNA

Życie było piękne.

Kiedyś, dawno temu, w przeszłości. Zamkniętej i odległej. Wtedy wszystko było proste, swobodne, rozpięte między instynktem przetrwania i zdrowym, bezgranicznym głodem. Pustynia Hueco Mundo była placem zabaw i ciepłych drzemek między polowaniami na dusze i wygryzaniem innych hollowów z ich gniazdek. A teraz — teraz...

Intelektualna dzicz.

Przyszedł pieprzony Aizen ze swoim pieprzonym mieczem, i nic już nie było proste. Nic nie było wprost. Był pieprzony intelekt, pieprzone cele wyższe, ambicje zamiast potrzeb i strategie zamiast improwizacji.

Pieprzenie.

A, znaczy, pieprzenia też nie było za bardzo. Bo odkąd nastał Aizen—sama, należało się rozmnażać przez shinigamizację hollowifikacji, blablabla. Zupełne zintelektualizowane piekło. Grimmjow szedł boso po piachu, odgrodzony cieniem Las Noches od wolnych przestrzeni

Był w piekle.

Grimmjow Jaggerjacques tkwił po kitki uszu w piekle, od stóp do głów w tym piekle się męczył, a w dodatku Ulquiorra Shiffer gapił się na jego tyłek. Grimmjow szedł po kostki w białym pyle pustyni, coraz wolniej i wolniej, żeby tylko Cuarta Espada go w końcu wyprzedził i przestał się gapić. Oczywiście, Sexta rozumiał piorunujące efekty, jakie ta konkretna część jego anatomii wywierała na osobach postronnych, ale na Ulquiorrze stanowczo nie chciał niczego wywierać.

Nie tyłkiem.

Kataną, tak, kataną chętnie. I zębami, i pazurami, zwłaszcza pazurami. Zwyczajnymi, fizycznymi atrybutami męskiej, hollowicznej drapieżności, dopiero by doprowadził Cuartę do zielonych z zazdrości łez. Ale nie, bo nie wolno. Jesteśmy cacy i nie drapiemy kolegów. Nawet, jak się nam gapią. Za rządów Aizena nic już nie było bezpieczne...

Klap.

Grimmjow usiadł w piasku, aż klapnęło. Ciche kroki Ulquiorry szeleściły przez chwilę, kiedy Cuarta swoim zwyczajem palcami od stóp badał wierzchołki wydm. W końcu wszystko ucichło — Ulquiorra zatrzymał się tuż za plecami Sexty, który zdążył się już zwinąć w posępny kłębek w zaimprowizowanym grajdołku.

Cisza.

Życie było koszmarem. Intelekt był złem. Aizen Soosuke był wrzodem na tyłku. A tyłek był tylko tymczasowo bezpieczny i zakopany w piaseczku, bo Ulquiorra dalej tkwił w pobliżu i na pewno tylko czyhał na okazję, żeby się pogapić. Grimmjow podniósł wzrok. Oczywiście, Cuarta Espada wpatrywał się spojrzeniem bez wyrazu w sam czubek głowy towarzysza. Przy odrobinie wyobraźni dałoby się wyczytać w jego oczach nawet pełny tekst Kalevali, a co dopiero żywe zainteresowanie anatomią Grimmjowa. Ale nie ulegało wątpliwości, że naprawdę się gapił. Sexta Espada westchnął głęboko i trochę skulił się sam w sobie w swoim dołku. Rozejrzał się dookoła — gdzie okiem sięgnąć, bielił się zachęcająco gładki piaseczek, miałki jak jednakowe niedni i nienoce w Hueco Mundo. Las Noches ocieniało kark Grimmjowa niewygodną obrożą intelektualnego zepsucia. Rozejrzał się raz jeszcze — pył, piasek, piaseczek. Piasek, piach, piaseczek.

Ulquiorra.

Grimmjow Jaggerjacques podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Ulquiorrze. Naprawdę musiał się tym z kimś podzielić.

— Nie ogarniam tej kuwety...