Riza słyszała głosy z pracowni ojca. Podniesione głosy. Wyglądało na to, że dziewiętnastoletni już Roy nadal nie jest w stanie nauczyć się tego, co jej ojciec nazywał „podstawami alchemii płomienia". Słyszała potoki inwektyw i uderzenia, przeplatane jękami chłopaka. Zrobiło jej się żal Roya. Przecież on się tak starał… czy to jego wina, że nie uczył się tak szybko, jak jej ojciec oczekiwał? Pewnie niedługo zrezygnuje…
Roy wyszedł z pracowni. Miał niewyraźną minę i podbite oko. Wolała nie myśleć, co jeszcze się stało. Zamiast tego skupiła się na tekście, który właśnie tworzyła. Były to „nastoletnie głupoty", ale nie przestawała ich tworzyć, cały czas drżąc ze strachu na myśl, że ktoś mógłby to znaleźć i przeczytać.
Nie wiedziała – no bo skąd – że Roy od dawna zna jej kryjówkę i noc w noc czyta jej pamiętnik. I, gdy tym razem zobaczył, że ona coś pisze, uśmiechnął się pod nosem.
Zanosi się na ciekawą lekturę tej nocy, pomyślał. I odszedł, jak gdyby nigdy nic.
Wieczorem Riza poszła spać, a Roy wstał cichutko i spomiędzy bluzek Rizy wyjął jej pamiętnik. Potem nakrył się kołdrą z głową i zapalił latarkę.
Szybko znalazł tekst z dzisiaj. Tak jak wszystkie, był o nim.
Ojciec znowu bił Roya. On chyba niedługo zrezygnuje. Szkoda, bo Roy mi się podoba. Nie wiem, jak mu to powiedzieć…ale on jest zabójczo przystojny, nawet jak jest pobity. Czasem mam nadzieję, że Roy po prostu odda ojcu. Bo wiem, że Roy jest też silny. I kiedyś, kiedy będzie duży, to zostanie władcą tego kraju. A ja będę jego żoną i będę mu gotować. Nauczyłam się dzisiaj robić potrawkę.
Roy oblizał wargi. Może poślubienie Rizy nie będzie takim złym pomysłem, pomyślał, gdy umie już robić potrawkę…
Bezszelestnie poszedł odłożyć pamiętnik na miejsce. Dokładnie w to samo miejsce, skąd go wziął. W końcu nie chciał, żeby Riza go przyłapała, prawda?
Dwanaście lat później
Porządkując, Riza znalazła swój stary pamiętnik. Postanowiła go przejrzeć. Roy chyba nadal sprzątał tam, gdzie miał sprzątać, więc mogła trochę powspominać…
Dzisiaj Roy przypalił sobie koszulę. To już trzecia w tym tygodniu. Raczej mu tego nie powiem w twarz, ale z przypalonymi rękawami wygląda sexy. Ojciec znowu go bije i uważa, że Roy będzie bezużyteczny i jako alchemik płomieni na nic się nie przyda. Ale to nieprawda, Roy się całkiem szybko uczy i ja na pewno mu nigdy czegoś takiego nie powiem.
Riza przewróciła kilka kartek.
Roy nauczył się robić płomienie bez przypalania się. Ojciec uznał, że opanował już podstawy i może poznać zaawansowaną alchemię. Czyli – musiałam się przed nim rozebrać. Pierwsze, co powiedział, to „fajne cycki". Ojciec go walnął przez łeb i tak skończyła się dzisiejsza nauka, bo Roy stracił przytomność.
Riza zachichotała.
Roy powiedział, że jego kolega, Maes, zaczął uczyć się szermierki i jeśli będzie jakaś wojna, to będą współpracować. Dlatego Roy zaczął czytać książkę o tym, jak mogą współdziałać w walce. To jakaś zagraniczna książka pod tytułem „Ogniem i Mieczem". Nie wiem, czego się z niej nauczą. W końcu to beletrystyka. Mężczyźni są głupi.
Riza zauważyła, że obok ktoś dopisał coś ołówkiem, ale tekst się już zatarł i był nieczytelny.
Roy spalił kota naszych sąsiadów. I dobrze, bo ten sierściuch nie dawał mi spać. Przy okazji – pieczony kot nie jest zły. Roy powiedział, że jak będziemy kiedyś mieszkać razem, to będziemy gotować na zmianę.
Riza zaśmiała się gorzko. Gotowanie spadło na nią…
Dzisiaj Roy ani razu nie popatrzył na mój biust, ucząc się z tatuażu na moich plecach. Może to znaczy, że mu się nie podobam?
Tekst dopisany ołówkiem był nadal czytelny. Brzmiał on „Wcale nie!". I był napisany wyraźnym pismem Roya.
Oczy Rizy się zwęziły. Kobieta sięgnęła po pistolet i poszła tam, gdzie zostawiła męża…
