Kolejny miesiąc, kolejna konferencja. Nie, żebym ich nie lubił - jeśli usiądziesz w kącie i będziesz milczeć, to może wyjdziesz z tego w jednym kawałku. Poza tym, to też świetna okazja zobaczyć wszystkie kraje w naturalnym środowisku – kiedy niczego nie ukrywają i w końcu są sobą.

Konferencje tak naprawdę nigdy nie były dyskusjami o problemach, ale kiedyś chociaż stwarzały takie pozory. Teraz już nawet tego nie ma. Chodzi o jedno – pokazanie siły.

Jak zwykle Ameryka zaczyna. Wiadomo, musi pokazać, jaki on jest ważny i wszyscy mają się go słuchać. Przerywa mu Anglia – za wszelką cenę chce udowodnić, że jego głos ma znaczenie. Ciężko mu zrozumieć, że czasy jego imperium minęły bezpowrotnie. Oh, teraz do dyskusji włączył się Rosja – jak zwykle z uśmiechem sugerującym „jeśli się ze mną nie zgodzicie, ktoś zostanie pozbawiony gazu" – dobrze, że mnie ten problem nie dotyczy. Ach, a teraz Szwajcaria uciszył towarzystwo serią ze strzelby – wciąż się zastanawiam, dlaczego pozwalają mu wnosić broń na salę obrad. Dobra, przynajmniej jest względny spokój. O czym to ja?

Każdy w tym pokoju jest hipokrytą. Hipokryta jest taką osobą, która mówi co innego, a robi co innego. Nienawidzę takich. Ale w polityce światowej raczej nie da się tego uniknąć. Na przykład taki Ameryka – „bohater" walczący w imię sprawiedliwości i pokoju właściwie bez mrugnięcia okiem zezwolił na zrównanie z ziemią dwóch miast. Albo Włochy – zawsze zgrywa takiego niewinnego, co sam sobie nie poradzi. A gdzie właściwie zaczął się faszyzm? Tak, tak Veneziano, nie ukrywaj się za tą niewinną twarzyczką – to przez ciebie rozpętało się piekło. Po głębszym namyśle znalazłoby się przykłady dla wszystkich, każdy z nich mówi i robi coś innego - sprzecznego z sobą…

Ej, ale po co Rosji ten kran? I ta jego aura… Skąd Ameryka nagle wytrzasnął pistolet?

Zawsze to samo. Nawet teraz, w dobie „pokoju" wciąż rozpamiętują przeszłość i toczone wojny. Chociaż żyjemy już tyle wieków, oni wciąż jak dzieci wracają do starych czasów i wypominają sobie dawne sprawy przy każdej okazji. Pół biedy, jeśli chociaż się z tym nie kryją – jak choćby Anglia i Francja. Doprawdy, gdyby ta dwójka kiedykolwiek była dla siebie miła, to dopiero by zwiastowało koniec świata.

Gorzej jest, kiedy niechęć ukrywają pod uśmiechem i uprzejmościami. Wystarczy spojrzeć na tamtą dwójkę po drugiej stronie stołu – Polska i Litwa. Niby przyjacielscy i uśmiechnięci, ale czasy unii dawno minęły. Mama zawsze powtarzała, że takie układy źle się kończą – wystarczy spojrzeć na Unię Kalmarską czy…

Oho, Anglia się zamachnął na Francję krzesłem, trzeba się zasłonić…

Niebezpieczeństwo zażegnane, przynajmniej na razie.

No, ale nie przesadzajmy, nie zawsze jest tak tragicznie. Chociażby Kanada i Francja – dalej bardzo się lubią (co doprowadza Anglię do jeszcze większej furii). Albo Szwajcaria i jego siostra – nie dziwię się, że „Trójka Braci w Żałości" spogląda na Szwajcara z taką zawiścią. Ale z drugiej strony, porównując jego siostrę i ich rodzeństwo…

Hm, Turcja chce zabrać głos. Pewnie znowu mu chodzi o Unię Europejską…

W ogóle cała Unia jest dość ciekawa. Niemcy powtarza, że ma na celu jedność Europy i doprowadzenie do zgody, a i tak wszyscy ciągle się o nią kłócą albo komuś coś z nią nie pasuje. Nie pomaga fakt, że Belgii zdarza się przejęzyczyć i nazwać Unię „haremem"… Dobrze, że mnie to nie dotyczy. Mama często powtarzała, że nie należy się wtrącać w nie swoje sprawy. Przynajmniej dopóki nie poznała Rzymu…

Hm? Czyżby Turcja właśnie powiedział „Cypr"? Nie, nie mógł tego powiedzieć, przecież rozmawialiśmy o tym tyle razy…

A jednak powiedział. Gracja jak na komendę się obudził i zaczął się z nim kłócić. Dlaczego ciągle muszą się o ten Cypr kłócić? Myślałem, że doszli w końcu do porozumienia – jeden tydzień u jednego, drugi u drugiego. Ale nie, lepiej się pobić i pokrzyczeć, wszystko dla „dobra małego"…

Że też Niemcy musi ich przywoływać do porządku, wstyd chłopaki, po prostu wstyd.

No nic, konferencja dalej trwa. A właściwie, dalej trwają kłótnie. Te wieczne przytyki, docinki, bójki – nie ma dnia bez tego. Ciężko mi to pojąć, ale oni chyba najzwyczajniej to lubią – innego wytłumaczenia nie znajdę. Jak długo będą, będą się też kłócić – ale to chyba nawet w porządku, przynajmniej nie jest nudno…

O nie, właśnie poczyniono najgorszy błąd – wspomniano o piłce nożnej…

Ani się człowiek obejrzał, a już po wszystkim. Wszyscy się rozchodzą, bardziej lub mniej poobijani. Znów muszą wrócić do „normalnego" świata i zachowywać się jak ludzie wokół. Ale ukradkowe spojrzenia mówią same za siebie – „Tylko czekaj, za miesiąc tak ci dokopię, że popamiętasz". Czyli bez zmian…

Hm, co mówisz, Turcjo? Że powinienem czasem zabrać głos? Nie, wolę nie – siedząc cicho można z tych spotkań wynieść więcej niż uczestnicząc w dyskusji.