Księżyc świecił na nocnym niebie. Jego srebrzysty blask rozświetlał ogromne pole bitwy. Mnóstwo zwłok leżało wszędzie. Ludzie pozabijani w najróżniejszy i najbardziej obrzydliwy sposób. Jedni poprzebijani, a inni rozszarpani na strzępy. Grobową ciszę przerwał jednak człowiek, jadący na białym wierzchowcu. Ubrany w białą szatę z niebieską peleryną, nosił złotą biżuterie i milenijny pasjans, symbol jego władzy, faraon przeszukiwał całą ziemię w poszukiwaniu jednej osoby. Rozpaczliwie wołając jego imię, poszukiwał go wśród poległych żołnierzy. Po długich poszukiwaniach odnalazł go w najbardziej oświetlonym miejscu. Zeskoczył z konia i natychmiast pobiegł w jego kierunku. Chwycił ciało delikatnie, przybliżając głowę do swojej piersi,jednocześnie głaszcząc jego włosy. Rana na głowie była tak poważna, że powoli spływała z niej krew. Fioletowy blask w oczach był już niezwykle słaby, prawie zgaszony, tak samo, jak światło milenijnego przedmiotu na czole. Ślady pazurów i płomieni były widoczne na całym ciele. Biała szata owijająca go od płomienia stała się czarna, a od pazurów rozszarpana. Biżuteria, którą nosił na ramionach, nadgarstkach i nogach została prawie całkowicie zmiażdżona. Jedyną ocalałą rzeczą był amulet w kształcie księżyca na jego szyi.

-Proszę, nie umieraj-powtarzał ciągle faraon.-Nie umieraj.

Chłopiec powoli podniósł rękę, przybliżając głowę bliżej do Atema.

-Trzymaj się-mówił do niego.-Pomoc jest niedaleko, zaraz...

-Nie-wyszeptał.-Nie można mi pomóc.

-Co ty mówisz! Oni są już blisko, niedługo będzie dobrze.

-Nie to wszystko musi się skończyć, Atem, rozejrzyj się dookoła, ta wojna przyniosła zbyt wiele szkód dla twego ludu. Temu musi skończyć się kres-przerwał na chwilę.-Bogowie, milenijna moc, gra cieni, to wszystko przeze mnie...

-Doskonale wiesz, że to nie twoja wina. Wieczne życie dano nam po to, by bronić lud i...

-I doprowadziliśmy do olbrzymiej wojny. Spójrz prawdzie w oczy, to mój koniec, ale ty... Ty możesz żyć dalej.

-Nie.

-Proszę, obiecaj mi... Obiecaj mi, że zaopiekujesz się swymi poddanymi.

-Doskonale wiesz, że to mój obowiązek.

Chłopiec delikatnie położył rękę na głowie, splamiając ją krwią, po czym przyłożył do milenijnego pasjansa.

-Ozyrys, Obelisk, Ra, od teraz należą do ciebie. Będą ci całkowicie posłuszni, a ich moc, będzie cię chronić-blask w oczach zaczął gasnąć.

-Nie, jeszcze chwila-wołał do niego.

-Żegnaj,faraonie...-Jego światło ostatecznie zgasło.

-Nie, nie!-Atem tulił go do siebie, powoli zalewając się łzami.-Nie, ty nie możesz odejść, to tylko zły sen! Byłeś jedyną osoba, którą pokochałem! Mokuba, proszę, obudź się. Błagam cię, Mokuba! Mokuba!