Sherlock Holmes.

To nazwisko coraz częściej pojawiało się na ustach Anglików. Niezależnie od statusu społecznego i płci, wielu ludzi poruszało w rozmowach temat jedynego w swoim rodzaju detektywa, którego kariera weszła na naprawdę najwyższe obroty.

Sherlock był na językach zwykłych i szarych jak miasto mieszkańców Londynu, mówiono o nim w najważniejszych programach telewizyjnych, w mediach społecznościach i w prasie; gabinety istotnych dla ochrony bezpieczeństwa stolicy funkcjonariuszy stawały się miejscem zawziętych dyskusji o doradztwie Holmesa, a osobistości z państwowego rządu brały pod uwagę jego pomoc, kiedy chodziło o pilne ratowanie ich prywatnych interesów. Detektyw cieszył się (chociaż nie dosłownie, bo mężczyzna zazwyczaj nie okazywał radości) ogromną popularnością. Sprawy brutalnych morderstw – pozornie bez nadziei na logiczne rozwiązanie – udawało mu się zakończyć po zaledwie kilku tygodniach od wszczęcia. Był niekwestionowanym geniuszem. Porwania, włamania, kradzieże, szantaże... Z różną częstotliwością, z odmiennymi elementami, ale jako ogół 'incydentów' (tak pieszczotliwie – ku frustracji Johna – nazywał . najbardziej krwawe kłótnie małżeńskie i porachunki bogatych jegomości), stały się jego codziennością. Dla największych kryminalistów Wysp Brytyjskich cel był jasny: przechytrzyć Sherlocka Holmesa.

Boże, jeśli tylko istniejesz i akurat spoglądasz w stronę deszczowego Baker Street, miej w swej opiece wszystkich tych naiwnych nieszczęśników.