Prolog

Straszne rzeczy dzieją się z tymi, którzy igrają z czasem.

Harry Potter i Więźień Azkabanu

Skrzydło Szpitalne o tej porze było niemal puste, jedynie dwa osłonięte parawanami łóżka były zajęte. Na jednym z nich leżała Fleur dochodząc do siebie po Cruciatusie rzuconym przez Kruma, podczas gdy drugie zajmowała pewna dziewczyna z Huffelpufu na tyle roztrzęsiona śmiercią Cedrica Diggory'ego, że musiała być hospitalizowana. Pani Pomfrey siedziała przy łóżku Fleur czekając na podanie jej kolejnej dawki eliksiru rozluźniającego, gdy drzwi do infirmerii otworzyły się z trzaskiem. Weszła przez nie Minerva McGonnagal uchylając je na tyle by wpuścić do środka Dumbledore'a w którego oczach ciężko byłoby dopatrzyć się teraz całego ciepła, jakie w sobie nosiły. Pielęgniarka skinęła im głową by przez chwilę poczekali i podawszy nieprzytomnej Francuzce kolejną dawkę lekarstwa szybkim krokiem podeszła do dyrektora.

– Albusie, co się stało?

Dyrektor pokręcił ze smutkiem głową i wpatrzył się w swoje dłonie.

– Poppy, czy będziesz tak miła i przyniesiesz mi... Przyniesiesz nam odrobinę eliksiru pieprzowego? Właśnie mieliśmy dosyć nieprzyjemną rozmowę z Ministrem Knotem i wolelibyśmy stawić temu wszystkiemu czoła w możliwie jak najlepszej formie.

Pielęgniarka skinęła głową i przywoławszy różdżką trzy krzesła ruszyła do składziku na słabsze eliksiry. Te silniejsze przechowywała w skrytce, do której dostęp miała tylko ona i Severus Snape jako najlepszy Mistrz Eliksirów, jakim dysponowała szkoła. Kiedy wróciła lewitowała za sobą butelkę pełną ogniście czerwonego płynu i trzy małe szklaneczki.

Usiadła na jednym z krzeseł i poprosiła o to swoich nocnych gości. Podejrzewała, że coś musiało się stać już wtedy, gdy wracając z boiska do quidditcha tymczasowo zamienionego w labirynt, którego odcinek jako szkolna uzdrowicielka patrolowała wyczuła lodowate zimno i nagłe poczucie bezsensowności, jakie się czuje przy dementorach. Wtedy to zbagatelizowała, myśląc, że nikt nie byłby aż tak szalony, żeby umieszczać dementora jako jedną z przeszkód podczas Turnieju Trójmagicznego. Podejrzewała, że żadne ze stworzeń i roślin, jakie umieszczono w labiryncie nie przestanie atakować bezbronnej ofiary, nawet, jeśli ta wyśle sygnał świetlny. O ile jeszcze sfinksy miały jakieś tam pojęcie etyki i co do jednego przysięgły dyrektorowi, że nikogo nie zabiją, o tyle nie można było się tego spodziewać po diabelskich sidłach i dementorach.

Po chwili zdała sobie sprawę, że nie słucha tego, co mówi dyrektor.

– Przepraszam Albusie mógłbyś powtórzyć?

Mężczyzna skinął głową.

– Okazało się, że człowiek podający się za Alastora Moody'ego jest śmierciożercą, a prawdziwy Alastor był zamknięty na dnie kufra. Naprawdę nazywał się Barty Crouch Junior.

Pani Pomfrey skinęła głową.

– Podejrzewałam to już wcześniej. Pamiętasz jak mówiłam ci, że Marta znalazła w swojej łazience kociołek warzącego się eliksiru wielosokowego? Podejrzewaliśmy, że może to Ślizgoni, albo Igor...

– Kakarow był śmierciożercą Poppy, ale tak jak Severus w ostatecznym rozrachunku okazał skruchę i zasłużył na nasze wybaczenie.

Uzdrowicielka skinęła głową nalewając zachęcająco pachnącego eliksiru do szklaneczek. W jej pojęciu ktoś, kto zgodził się przyjąć Mroczny Znak i mordował niewinnych ludzi nie zasługuje na wybaczenie. W tym przypadku wyjątek Severusa potwierdzał regułę.

– To on wyczarował Mroczny Znak na Mistrzostwach Świata, rzucił zaklęcie Confundus na Czarę Ognia, zabił własnego ojca i transmutował jego ciało, ale najgorsze jest to, że zdobył zaufanie Harry'ego tylko po to by Voldemort mógł się odrodzić. Niestety Korneliusz zarządził natychmiastowe wykonanie wyroku śmierci przez Pocałunek Dementora i jedyna szansa by przekonać go do uznania powrotu Voldemorta została zaprzepaszczona... Moglibyśmy co prawda zebrać wspomnienie Harry'ego dotyczące tej nocy, ale Ministerstwo szybko znalazłoby sposób by to zeznanie unieważnić.

– A jak na to zareagował Harry? – Zapytała Pani Pomfrey.

– Zamknął się w sobie... – Odpowiedziała nieco zbyt szorstko profesor McGonnagal. – Za każdym razem, kiedy dzieje się coś, nad czym nie może zapanować zamyka się w sobie. Naprawdę nie wiem, co dzieje się w jego głowie... Przeżył więcej niż którekolwiek z nas i radzi sobie z tym sam.

Dyrektor pokiwał głową.

– Dobrze, że ma takich przyjaciół jak pan Weasley i panna Granger, To ważne by wiedział, że może na kogoś liczyć. – Dumbledore upił kolejny łyk eliksiru. – W jego wieku trudno jest zapanować nad emocjami, wszystko wydaje się silniejsze, bardziej intensywne...

Siedzieli tak rozmawiając szeptem jeszcze przez kilka minut, po czym pożegnali się i każde odeszło w swoją stronę. A kiedy zgasły magiczne pochodnie przytwierdzone do ścian i jedynym źródłem światła był chybotliwy płomień świecy w gabinecie pielęgniarki zza jednego z parawanów wyszła niska, szczupła dziewczyną. Miała bujne i gęste brązowe włosy niesfornie spływające jej na ramiona, jasną cerę, oraz orzechowe oczy pełne smutku. Ubrana była w różową bluzę z kapturem i jasnoniebieskie dżinsy, a przez ramię miała przerzuconą maleńką torebkę wyszywaną koralikami. Rozejrzała się dookoła i w ciszy podeszła do łóżka Fleur, odsunęła parawan i popatrzyła na jasną skórę Francuzki, na jej drobne, ułożone na kołdrze dłonie i na gęste blond włosy teraz rozsypane na poduszce.

– Fleur. – Wyszeptała uśmiechając się lekko i wyciągnąwszy spod bluzy cienki złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie klepsydry, po czym obróciła go kilka razy w ręce i zniknęła.